fbpx

8 rzeczy z którymi kojarzą mi się Chiny

Published on: 2 listopada 2019

Filled Under: Podróże

Views: 9389

Tags: ,

Wyjeżdżając w nowe miejsce każdy z nas ma już w głowie pewne wyobrażenia co do tego co zobaczymy. Często nasze oczekiwania wynikają z wykreowanych przez filmy, telewizję, czy media obrazów. Rzeczywistość  jest często zupełnie inna – to co doceniam najbardziej w podróżach – tych małych i tych na drugi koniec świata – to własna możliwość oceny – własne doświadczenie i obcowanie z nowo poznanymi ludźmi i nową kulturą.

To nie była moja pierwsza wizyta w Chinach. I na pewno nie ostatnia. Pierwszy raz byłem kilkadziesiąt lat temu jako małe dziecko. To co pamiętam z tamtych czasów to Wielki Chiński Mur, piknik nad rzeką w której na kamieniach były pijawki i ZOO w którym w klatkach były psy – takie zwykłe nasze uliczne kundelki. Wróciłem tam kilka lat temu, kiedy LOT ponownie otworzył połączenie do Pekinu. Wiążę się z tym dość zabawna historia. Dzień przed wylotem byłem na koncercie młodzieżowej orkiestry. W dniu wylotu okazało się, że ta sama orkiestra leci z nami do Pekinu, a co za tym idzie mam małą szansę na normalną podróż, bo prawie cały samolot jest zajęty przez muzyków i ich sprzęty. Miałem kiedyś tą możliwość latania na pracowniczych biletach, więc do startu i lądowania korzystałem z miejsc wypoczynkowych dla załogi, a potem jakoś trzeba było sobie dać radę.

430174_10151481799554447_1372820082_n

Muzycy bardzo dobrze bawili się na pokładzie korzystając ze swoich zakupów na bezcłówce … załoga miała sporo roboty … a jak to mówią karma wraca. Kiedy wylądowaliśmy w Pekinie, okazało się, że większość z nich miała nieważne wizy, tak więc czekało ich trochę koczowania na lotnisku, dopóki sprawa się nie wyjaśni. Tamta krótka dwudniowa wizyta w Chinach pozwoliła mi na pierwsze stworzenie własnego wyobrażenia o tym najludniejszym na świecie kraju … Potwierdziły się tłumy ludzi na ulicach, smażone robaki na patyku i „dopychacze” w pekińskim metrze.

267723_10151481798949447_1032915756_n

Później wróciłem jeszcze dwukrotnie do „małego miasteczka” Liuzhou na Ironmanowe zawody kibicując wtedy Kalachowi. 3.5 miliona ludzi to tak nie wiele … tam były Chiny jakie polubiłem – z jednej strony nowoczesne miasto, a zaraz obok klimatyczne parki z starodawnymi pagodami. Wielkomiejskie światła, podziemne bazary z podróbami, tysiące skuterów i ogólnie panujący chaos … Teraz będąc dwa tygodnie w Szanghaju i jego okolicach Chiny jeszcze bardziej pokochałem, a Wam chciałem pokazać dziewięć rzeczy z którymi już zawsze będzie kraj będący największym eksporterem na świecie, a jednocześnie prawdziwa ekonomiczna potęga. 

1. Wielka inwigilacja

To na co zwróciłem uwagę już pierwszego dnia to obecne wszędzie kamery. Jeżeli myślisz, że zamknięci w Big Brotherze ludzie są pod stałą obserwacją to mam wrażenie, że Chińczycy to tacy uczestniczy jednego wielkiego reality show. Coś jak Truman Show.  Kamery na drogach, na każdym skrzyżowaniu robiące zdjęcia każdemu przejeżdżającemu samochodowi. Zdjęcia robione są nawet pieszym, którzy przejdą po pasach na czerwonym świetle…
Hitem była już maszynka w publicznej toalecie, która zanim wydała delikwentowi papier toaletowy skanowała najpierw moją twarz … coż – na pewno już jestem w chińskiej bazie danych …

2. Bez komórki ani rusz

Jadąc w warszawie metrem można często zobaczyć dość smutny obraz. Zaryzykuje stwierdzenie, że na 10 pasażerów, ośmiu będzie wpatrzonych w ekran swojego smartfona. W chinach spokojnie można powiedzieć, że na 10 osób to spokojnie 11 będzie cały czas coś klikać … Komórką robi tam za portfel, dowód osobisty, bilet do metra … Wszędzie obowiązują QR kody, które w u nas w Polsce w ogóle się nie przyjęły. Za pomocą QR kodów płacisz dosłownie wszędzie – nawet u sprzedającej owoce na straganie starszej Chinki. Gotówka jest dość rzadko w obiegu, a Visa czy Mastercard jest raczej dostępna w większych sklepach. Próbowałem stworzyć sobie dostęp do tych płatności, ale europejska karta nie chciała się podpiąć .. coż … następnym razem od razu do banku po chińską kartę płatniczą!

IMG_5838

3. Pani z Sanepidu dostała by zawału

To za co najbardziej kocham Chiny to ich kuchnia … Ewelina i Bartek od razu przyznali, że to co u nas jemy jako popularnego „chińczyka” nie wiele ma wspólnego z tym jak naprawdę wygląda azjatycka kuchnia. Wybór należy do Ciebie – możesz zjeść w lepszej knajpie płacąc jak u nas w restauracji, albo zjeść po prostu na ulicy nie wydając na to więcej niż kilka złotych. To street foodowe jedzenie dużo bardziej mi smakowało, mimo tego, że nie miałem zupełnie pojęcia co zamawiam. Jedyne co musisz zrobić to przekonać swoją głowę, że nic Ci się nie stanie po zjedzeniu smakołyków przygotowanych w dość prowizorycznych i mało higienicznych warunkach.

IMG_6123

4. Małe chińskie nie są takie małe

Mam wrażenie, że panuje u nas przekonanie, że Chińczycy są dość niskim narodem. Fakt – kiedy byliśmy z Kalachem to wszyscy chcieli robić sobie z nim zdjęcie, jednak na ulicy nie czułem się jak bym grał w Kingsajzie. Myślę, że byliśmy równego wzrostu … fakty jednak są inne … Średni wzrost mężczyzny w Polsce to 180 cm. Chińczyk jest już średnio o 9 cm niższy, tak więc ja plasuje się gdzieś po środku. Na pewno byliśmy czymś w swojego rodzaju zjawiskiem na ulicy, czy w restauracjach … szczególnie Bianka – córka Bartka i Eweliny. Praktycznie w każdej knajpie obsługa brała ją na ręce czując przy tym niesamowitą radość.

5. Polak – Chińczyk dwa bratanki

Zapomnij, że ktoś zna angielski .. no dobra, w banku, czy na bazarze z podróbami umieją w cyferki, ale tak ogólnie to mała szansa na łatwe dogadanie się. Myślisz, że to problem? Nic bardziej mylnego. Rozwiązania są dwa – wspomniane już wcześniej komórki i translatory, albo po prostu język obrazkowy i gestykulacja. Szukając pianki do golenia po prostu pokazywałem, że chcę się ogolić i po chwili pomocna pani przyniosła po kolei … nożyki do golenia, nową maszynką, nawet taką elektryczną … pianki koniec końców nie dostałem :) Hitem była sytuacja, kiedy chciałem kupić parowar, żeby móc ugotować sobie kaszę, a szefowa sklepu od razu pokazała, że tego nie chcę i pokazała mi elektryczny mini garnek za który zapłaciłem 10 złotych! Zabrałem go nawet ze sobą do polski. Wszystko bez wspólnego języka – ja do nich po polsku, oni do mnie po chińsku.

6. Nju Baljuni

Chiny żyją własnym życiem … na ulicy możesz spotkać podróby wszystkiego … w miejscu w którym byliśmy w odległości nie większej jak 100 metrów były dwa salony New Balance …

82DE00CC-EDBD-4751-AEA4-D9B9389EFD76

W samym Szanghaju odwiedziliśmy Fake Market, który przyprawił mnie o zawrót głowy. Chciałem pozabijać dosłownie wszystkich … podróba na podróbie … i ludzie w szale zakupów. Fakt – kupiłem pokrowiec na komórkę – cena wyjściowa 100 RMB (55 zl) … skończyłem na dwóch za 10 RMB (5.5 zł) …

7. Hipokryzja

Powszechnie wiadomo, że za wielkim murem social media nie działają … Facebook, Instagram, Google – wszystko to zakazane przez reżim … Jednocześnie przy wszystkich sklepach, na billboardach podane są nicki do odpowiednich profili i fanpejdży. Sprawę można łatwo obejść instalując VPNInstalujecie aplikacje na komórce, czy kompie i za 12 dolarów za miesiąc można wydostać się do świata. Chińczycy są coraz lepsi w ulepszaniu swojej i czasami byliśmy jednak odcięci od świata. 

Mówi się, że nie masz fejsa to nie istniejesz. W Chinach jak nie masz WeChata to nie istniejesz. To taki ich bardzo ubogi wizualnie świat komunikacji – coś połączenie fb i twittera, ale za pomocą WeChata zapłacisz QR kodami, zamówisz taksówkę no i załatwisz wszystko to co przyjdzie Ci do głowy – WeChat będzie to miał!.

8. Robota musi być zrobiona

Każdy z nas kojarzy pewnie obrazek na polskiej budowie. Jeden robi, czterech stoi obok i kontroluje. W Chinach rząd chyba chce zapewnić każdemu pracę, bo w banku przy jednym okienku często jest nie jedna, a dwie lub trzy osoby. Przy śmietniku siedzi przez cały dzień Pani i pilnuje czy na pewno wyrzucasz śmieci o właściwej godzinie (dostęp do kosza był od 7 do 9 i od 16 do 18). W przeciwny razie da Ci burę i odeśle do domu. Na basenie ośmiu ratowników, a w restauracji spokojnie można powiedzieć, że liczba obsługi równa się 1-1 do liczby gości … Coż w końcu jest ich na świecie 1 384 688 986 (dana za wikipedią na 2018 rok) to stanowiska pracy jakoś trzeba stworzyć.

To osiem rzeczy, z którymi od teraz najbardziej kojarzą mi się Chiny. Zobaczymy, czy jak pojadę tam kolejny raz czy moje postrzeganie się zmieni .. jedno jest pewno – na pewno chętnie zjem coś lokalnego, choć obecnie na ryż patrzeć nie mogę!

Kolejny wpis o samym Szanghaju i nowy cykl wpisów o logistyce w każdym miejscu zawodów jakie odwiedziłem – dajcie znać co chcielibyście przeczytać – co Was interesuje, a popracujemy nad tym :) Lecę na 30 min biegu :)

 

2 Responses to 8 rzeczy z którymi kojarzą mi się Chiny

  1. Mateusz pisze:

    Czy ludzie nie patrzą na Ciebie dziwnie, gdy biegasz sobie dla samego siebie, zamiast biec gdzieś, nie wiem – za autobusem, albo do pracy? :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *