fbpx

Z pamiętnika treningowego

Published on: 28 czerwca 2017

Filled Under: Trening, Triathlon

Views: 7736

Tags: , , ,

Sezon Triathlonowy na dobre rozkwita, a na koncie nas amatorów co raz więcej startów. Nowe życiówki, kolejne medale, przekroczone granice. Ambitni startują nawet i co tydzień. Staramy się wykorzystywać okienko pogodowe i wycisnąć z ciężko przepracowanej zimy jak najwięcej. W przeciwieństwie do biegania nie ma tu sezonu wiosennego i jesiennego. Jest tu i teraz. Weekendowe starty dodają nam adrenaliny, ale jednocześnie powodują narastające zmęczenie i zwyczajnie często nie mamy kiedy trenować …

Po całkiem niezłej pierwszej połowie sezonu, gdzie udało mi się poprawić wyniki na wszystkich zawodach przyszedł czas na chwilę odpoczynku od pojawiania się na linii startu, a jednocześnie zwiększonej pracy na treningach. „Życiówki” o ile o takich można mówić cieszą, aczkolwiek apetyt był nadal jest na więcej! Za mną już półtora tygodnia od ostatniego startu i tyle samo do kolejnego. Druga połowa sezonu zapowiada się równie ciekawie:

  • 8 lipca – Enea Bydgoszcz Triathlon 1/8 IM
  • 9 lipca – Enea Bydgoszcz Triathlon 1/4 IM – sztafeta Bieganie
  • 16 lipca – New York City Triathlon – olimpijka – jaranko na maksa !!!
  • 5 sierpnia – Enea IronMan Gdynia – sprint – do potwierdzenia 
  • 13 sierpnia – Volvo Chodzież Triathlon

Co by być jeszcze w lepszej formie miniony w tydzień wykonałem kawał mocnej roboty, choć od początku nie zapowiadało się tak różowo …

fot.Patrycja Pietrzak/Maratomania.pl

fot.Patrycja Pietrzak/Maratomania.pl

Poniedziałek 2.5km pływania & 12 9 km biegu

Głównym zadaniem treningu było 3x(200 łapki / 200 RR / 200 luźno). Na początku czerwca zadanie to pływałem w czasach 3:08 / 3:28 / 3:38. Nie było to wykonywane na maksa – nazwijmy to mocniejszym pływaniem. To co się działo w poniedziałek podczas treningu to istny dramat. O ile w łapkach jeszcze jakoś szło w okolicach 3:10-3:15 to kolejne elementy co raz gorzej. Same ręce ledwo w okolicy 3:40, a już bez wspomagaczy zahaczałem nawet o czasy 4:20. Dawno tak wolno nie pływałem. Cały czas toczyłem gonitwę z myślami, czy nie wyjść z wody wcześniej, ale mam zasadę, że każdy trening mogę przerwać, ale nie pływacki … dokończyłem …

Po południu poszedłem na 12 kilometrów spokojnego biegu. Był tak spokojny i biegło mi się tak fatalnie, że po 9 kilometrach skończyłem… Cały dzień jakiś taki treningowo z dupy, a tu we wtorek już czekał mocny trening. Poszedłem wcześnie spać i z lekkim poddenerwowaniem wyczekiwałem wtorku ….

Wtorek – zakładka #1 – 40km rower (5x3min/3min)+ 6km bieg (sub 4:10)

Obawiałem się, że po słabym bieganiu w poniedziałek nie będę w stanie po rowerze rozpocząć biegu w mocnym tempie. Rower zawierał także mocne elementy – 5 razy interwał 3 min sprint / 3 min luźno. Szybki powrót, przebranie i przy 30 stopniowym poranku chwilę po 7 wyruszyłem już na bieg. O dziwo nogi niosły i nie stanowiło to większego problemu. Dwa pierwsze miały być mocniejsze – rozpocząłem 4:05 / 4:04, a dalej nie dogadaliśmy się, czy ma być to luźny bieg, czy dalej trzymać mocno więc trzymałem tempo 4:10… Wiara w nie ulotność formy wróciła !

Środa – 2 km pływania w tym 6 x 100 mocno

Uff … pływanie też nie poszło w zapomnienie. Wróciłem do swojego normalnego tempa, a mocne setki udało pływać się 1:33-1:34. Poniedziałek to musiał być wypadek przy pracy i lekkie zmęczenie – wszystko wraca na dobre tory!

Czwartek – zakładka #2 – 50km rower (2x15min) + 10km zabawa biegowa

Ten trening wymagał mocnej gimnastyki treningowej. O 7:30 musiałem być już po wszystkim, żeby na spokojnie zjeść śniadanie, wziąć prysznic (w odwrotnej kolejności) i chwilę odpocząć. Wszystko dlatego, że na 9tą umówiony był już fryzjer !!! Wystartowałem o 4:47 … (S Z A L E Ń S T W O). Jechało mi się bardzo przyzwoicie, a kiedy wracałem do domu o 6:30 uśmiechałem się sam do siebie – ja tu już 54 km (tyle mi wyszło) mam w nogach, a połowa świata jeszcze śpi !!! Brawo Ja :)

Kolejne zadanie wymagało mocnego rozkręcenia nogi. Czekała na mnie ciekawa zabawa biegowa – piramida w tempie poniżej 4 min/km z przerwą minutową. 5/4/3/2/1/2/3/4/5 to bardzo fajny trening. Z jednej strony najbardziej męczące odcinki mamy na początku i schodzimy z wysiłkiem o minutę, ale w połowie treningu zaczyna się dopiero zabawa, kiedy wysiłek zaczynamy wydłużać. Minutowa przerwa schodzi w mgnieniu oka i już trzeba wracać do mocnego tempa. Wszystkie odcinki wyszły bardzo dobrze – w okolicy 3:47-3:53, a jedyny gdzie musiałem trochę posapać był ostatni pięciominutowy. Kolejne 100 punktów do motywacji, a następny dzień nie zapowiadał się wcale luźniej … Screen Shot 2017-06-28 at 05.39.23

Piątek – bieg w drugim zakresie 3km + 8km 4:10 + 5×100/100 + 2km

Oj dawno w takim deszczu nie biegałem… Trening zrobiłem już w Poznaniu w okół Malty, która idealnie nadaje się do szybkiego biegania. To z tego miejsca co roku przywożę życiówki na dyszkę podczas maniackiej dziesiątki. Drugi dzień z rzędu i mocne bieganie, co było lekko czuć w nogach. Wiało niemiłosiernie, raz w twarz, raz w plecy, choć mam wrażenie, że wiatr wirował i większą ilość czasu było w morde wind. Gdzieś na 5tym kilometrze chmura się oberwała, wiatr nabrał w sile, a ja cisnąłem dalej. Na twarzy miałem banana, bo warunki były porównywalne do tych, które panowały w Maladze, zanim odwołali mi maraton … (klik klik). A jak już o maratonie mowa, to ten trening cieszy bardzo. Średnie tempo o 5 sekund niższe na kilometrze , a tętno o 6 uderzeń mniej na minutę w porównaniu do treningu przed maratońskiego. Idziemy w dobrym kierunku, a do Malagi wrócę w grudniu!

RunEat kontra urwanie chmury 14:0 ;) #running #bieganie #nrc #poznan #malta #sofast #rain

Post udostępniony przez Lukasz Remisiewicz 👻RunEat.pl (@runeat.pl)

Sobota – #DawajKalach i 10 kilometrow na rozgrzewkę

Mamy To! Łukasz po raz kolejny potwierdza swoją najwyższą formę w Polsce i po ostrej walce wygrywa Challange Poznań na dystansie 1/4IM. Metę przekracza po godzinie i 49 minutach… no coż czapki z głów !!! Trzeba trenować, żeby choć trochę się do niego zbliżyć, co by nie musiał na mnie kiedyś tyle czekać na mecie. Nie było nudy na tych zawodach, a ja żeby nie było, że tylko robiłem zdjęcia pobiegałem przed zawodami swobodnie dyszkę…

fot. Maratomania.pl

fot. Maratomania.pl

 

Niedziela – zakładka #3 – 50km rower (12 x 400m podjazd) + 4km trucht, 2.5km open water

Plan był, aby wyjść o 7dmej i przed dziesiątą mieć już z czaszki z treningiem. Obudziłem się jak zawsze bez budzika przed szóstą, coś jednak trzymało mnie w łóżku. Nie mogłem się w ogóle zebrać, żeby wyjść na trening i tak przeleżałem do prawie 9:30. Udało się w końcu wyjść – rower początkowo jechało mi się ciężko, ale na podjazdach się rozkręciłem i z wiatrem wracałem do domu. Kolejne zadanie nie było takie łatwe – masz truchtać !!! Nie szybciej jak 5 min/km. Nogi się rwały do biegu, a ja sobie swobodnie z lewej na prawą przeskakiwałem i tak przez 20 minut. Screen Shot 2017-06-28 at 06.03.48 Wróciłem do domu – wróciłem do łóżka i dalej pospałem. Pojechaliśmy z Treneiro na kawę i lody (w końcu trzeba mieć coś od życia, a nie tylko trening i trening) i dalej na trening! Tym razem pod czujną stopą Kalacha popływałem open water. Było swobodne długie wypływanie, starty z wody i ćwiczenia nawigacyjne.

Truskawka 🍓 na torcie 🎂 dzisiejszego dnia – 2.5 km #openwater 🏊🏻 #swimming #stopakalacha #troathlon #weekend   Post udostępniony przez Lukasz Remisiewicz 👻RunEat.pl (@runeat.pl)

To był solidnie przepracowany tydzień. Do Enea Bydgoszcz Triatlon jeszcze 10 dni, więc co by doszlifować formę dziś wieczorem na przedłużony weekend jadę w moje ulubione miejsce w Polsce do trenowania ! Trzymajcie kciuki, co by zdrowie było, a ja mocno Wam kibicuje! Dzięki wielkie za ostatnie wiadomości te prywatne, i te rozmowy w cztery oczy na zawodach. Niesamowicie miło jest Was poznawać! Mam nadzieję, że tym wpisem odpowiedziałem na pytanie, czemu nie startowałem w Poznaniu … :)

Jedziemy dalej z tematem !!! Mamy cel !!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *