Nie wypada mi zacząć od niczego innego, jak od kajania się za brak podsumowania tygodnia 3, czyli tygodnia świątecznego :) Mimo wszechstronnych apeli o to, że święta to okres nie robienia niczego poza jedzeniem mi udało się spędzić ten czas zarówno aktywnie przy jedzeniu, jak i w ruchu.
Odnośnie jedzenia to na szczęście święta nie kojarzą mi się z przejedzeniem, a raczej z jedzeniem tych potraw, których w ciągu roku na co dzień się nie je. Udało mi się posmakować śledzika, ulubionych pierogów z kapustą i grzybami, czy też pieczonego schabu. Czas ten wykorzystałem też na treningi, jak to bywa w moim przypadku poranne, tak, żeby w ciągu dnia móc spędzić ten czas na świątecznych spotkaniach z najbliższymi. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, jak zobaczyłem w planie treningowym, że pierwszy dzień swiąt – WOLNE. No jak mam mieć wtedy wolne, jak tu cały dzień jest wolny się grzecznie zapytałem trenera :) Tu jak zwykle padła odpowiedź, że odpoczynek też jest formą treningu, ale na ten temat z treneiro to mógłbym gadać godzinami i każdy miałby tysiąc argumentów za swoją tezą. Żeby nie było, że twierdzę inaczej, no ale sami wiecie jak to jest jak cię nosi ;)
Run2Tri – Świąteczny tydzień
Poniedziałek – 22.12 – 1.6km pływania
Już jakoś przyzwyczaiłem się do tego, że tydzień rozpoczyna się od pływania. Wejście do zimnego basenu o poranku nie należy do najprzyjemniejszej rzeczy na świecie, ale jak już zanurzy się całe ciało to jest dużo łatwiej. Przyznam się jednak, że najgorszą rzeczą dla mnie z wizyt na pływalni jest przejście pomiędzy szatnią a basenem, kiedy trzeba nogi zamoczyć w tym czymś o obniżonej podłodze. Zawszę cuduję jak tylko się da, żeby się tam nie władować nogami:)
Ćwiczenia na czucie wody, pływanie na prawym czy lewym boku, żwawe baseny kraulem – nad tym się skupiłem podczas treningu. Muszę przyznać, że jak miesiąc czy dwa temu się zastanawiałem co zrobić żeby pływać szybciej i nic nie przychodziło mi do głowy, to teraz mam wrażenie, że eliminując kilka błędów w technice, oraz wykonując ćwiczenia na lepsze czucie wody (jakkolwiek skomplikowanie to brzmi) to pływa mi się nie dość, że o wiele przyjemniej, to i o wiele szybciej. Jak widać praca popłaca.
Wtorek – 23.12 – 70 min roweru
Z treningu na trening, czas spędzanym na moim lowelku się wydłuża, oraz dochodzą dodatkowe ćwiczenia, które znacznie umilają treningi (z nazwy :)). Szczerze mówiąc o wiele bardziej wole treningi z konkretnymi zadaniami – tutaj np. interwały ze zmienną kadencją od zwykłego kręcenia przez określony czas. Po prostu coś się dzieje i czas dużo szybciej mija.
Zaczynam robić podejścia do oglądania House of Cards podczas treningów, ale jakoś nie mogę jeszcze się zsynchronizować z kręceniem i oglądaniem, a przy tym nie gubieniu wątku :)
Środa – 24.12 – Wigilia – bieganie 12km + 5×100/100
Co tu dużo mówić – poranny trening po lesie i wyczekiwanie na pierwszą gwiazdkę :) No i oczywiście obowiązkowo Kevin sam w domu na wieczór :)
Czwartek – 25.12 – WOLNE ?!
Miało być wolne, ale postanowiłem ten dzień wykorzystać na aktywną regenerację. Do rodziców mam jakieś 3.5km, więc na świąteczny obiad potruchtałem sobie. Zjadłem schabik, odczekałem swoje i dotruchtałem do domu :) Swoją drogą wizyty w rodzinnym domu sprzyjają wspomnieniom. Można np. znaleźć swoje zdjęcia z dzieciństwa :)
Piątek – 26.12 – bieganie 14km
Pierwsze bieganie w śniegu zawsze cieszy :)
Sobota – 27.12 – 85 min rower + 1.7km pływania
Dużo szybkiego kręcenia na rowerze z kadencją powyżej 100, tak, że udało mi się w końcu wygenerować pierwszą małą kałużę potu w domu:) Kałuża nazywam tu trzy krople :) Naprawdę nie wiem jak inni mają całe potoki :) może po prostu mało się pocę :)
Niedziela – 28.12 – 18km biegu
7 rano w niedzielę, na zewnątrz mróz i temperatura 10 stopni poniżej zera. Razem z Jackiem, który marudził przez całą trasę, że zimno, że daleko pobiegaliśmy po jak to Jacek mówi – odludziu :) Bieganie bez patrzenia na zegarek zaczyna mi się podobać :) Okazuje się, że zegarek tylko mnie hamuje, a samopoczucie jest najlepszym wyznacznikiem tempa :)
Run2Tri – ostatni tydzień w roku
Poniedziałek – 29.12 – 60 min roweru
Nuda, zwykłe kręcenie i oglądanie Dzień Dobry TVN :)
Wtorek – 30.12 – 11km biegania (podbiegi) + 2.6km pływania
W treningu pojawia się siła biegowa. Oznacza to, że poza zwykłym rozbieganiem, zaczynaja się pojawiać konkretne zadania. Do tej pory gdy wybierałem się na Kopę Cwila po 2 podbiegu mówiłem, że to był błąd i więcej tam nie wracam, i dalej podbiegi od następnego treningu robiłem na Arbuzowej. Tym razem zrozumiałem, jak ważna jest siła i ćwiczenie podbiegów. Na maratonie zazwyczaj jedyną rzeczą jaka mi doskwiera to ból pośladków. Jak się okazało po tym treningu, zwiększenie nachylenia podbiegów i robienie ich na górce – Kopie Cwila spowodowały, że czułem właśnie mięśnie pośladkowe – tak więc od tej pory to tam będę robił siłę. Dobry trening i wzmocnienie mięśni tylko zaprocentuje w przyszłości :)
Środa – 31.12 – Sylwester – 80 min roweru
Tym razem na rowerze też pojawiły się ćwiczenia na siłę i pedałowanie na zmianę raz lewą raz prawą nogą. Tu ćwiczenia nad moją prywatną kałużą nieźle działają bo na podłodze znalazły się już może 4 albo i 5 kropli potu :)
Wieczorem – chyba najlepszy możliwy sylwester – należę do tych osób, które za sylwestrem jakoś za specjalnie nie przepadają – mam jakieś wrażenie, że wszyscy wtedy imprezują – bo tak trzeba :) Nic nie trzeba :) Kto chce imprezuje 31 stycznia, kto chce imprezuje 12 lutego, 3 marca, albo po prostu kiedy ma na to ochotę. Fakt – sylwester wieczór wyjątkowy bo zmienia się cyferka w kalendarzu to wypada go spędzić z osobami z którymi spędziło się większość czasu w minionym roku.
Czwartek – 01.01 – Nowy Rok – bieganie 12km + 5×100/100 a wieczorem wspólne bieganie 9 km
W ten dzień sprawiliście mi największą niespodziankę EVER! Zakładająć wydarzenie na wspólne wybiegania kaca, myślałem, że przyjdzie garstka znajomych – może 20 osób. Pojawienie się ponad 70 biegaczy i podbicie Warszawy było najlepszym możliwym spędzeniem nowego roku :) Przyznam, że i mnie trochę tego dnia głowa bolała :)
Piątek – 02.01 – 2.3km pływania
Mam takich znajomych co treningi na basenie zaczynają o 6 rano. Jako, że im zawsze zazdrościłem to tym razem mi udało się rozpocząć dzień od basenu. Pod drzwiami na obiekt byłem o 5:55 a Pan otwierający patrzył się na mnie jak na idiotę :) No, ale przyznajcie sami :) Wyjść z treningu, jak na zewnątrz jest jeszcze ciemno i mieć cały dzień dla siebie :) Czego chcieć więcej :)
Sobota – 03.01 – zakładka 90 min rower + 10km biegania
Pierwsza triathlonowa zakładka. Najpierw 90 min roweru w tym 50 min interwałów, takich, że już mocno czułem nogi, a później szybka zmiana ciuszków (zajęła mi jakieś 7 minut) i wyjście na bieg. Bez patrzenia na zegarek – nogi miały być ciężkie, a mnie po prostu niosły – pierwszy kilometr dużo za szybko :), więc jak zegarek zabrzęczał po kilometrze postanowiłem jednak trochę zwolnić i dalej biec na wyczucie :) Jeden z lepszych treningów w mojej karierze :)
Niedziela – 04.01 – 20km biegu + 2.5km pływania
Poranne bieganko – pod wiatr nie było takie straszne :) Mimo, że wiater dawał się we znaki, to takie treningi są najcenniejsze – nie dość, że budują wydolność to pracują też nad naszą psychiką. Dzięki temu podczas zawodów przypadku wiatru nie będzie mi aż tak strasznie. A teraz lecę na basen tym samym kończąc ten wpis :)
Jak macie jakieś pytania do konkretnych treningów, czy jak łączyć co ze sobą – piszcie w komentarzu albo na facebookowych wiaodmościach czy mailem :)
Powodenia w realizacji waszych celów!
Jak ktoś nie widział na FB – to tak wyglądał mój 2014 rok :)
A tak wyglądała praca nad podsumowaniem :)