fbpx

145 sekund – Sieraków vol. 2

Published on: 4 czerwca 2016

Filled Under: Triathlon

Views: 7625

Tags: , ,

Sieraków to dla mnie wyjątkowe miejsce. To tu trzy dekady temu spędzałem wakacje. To tu były pierwsze pocałunki na dziecięcych dyskotekach. To tu odbywały się moje pierwsze gry w podchody, gdzie uciekałem przez dziurę w płocie poza ośrodek TKKF. To tu pływając w Jeziorze Jaroszewskim zdałem egzamin na kartę pływacką. To tu pierwszy raz zobaczyłem na żywo jak wygląda triathlon, i w końcu tu debiutowałem na dystansie 1/4 IM.

Mimo, że minęło już blisko trzydzieści lat, to za każdym razem kiedy przyjeżdżam do tego miejsca wspomnienia wracają. Na przystanku PKS, na którym kiedyś wysiadałem z autobusu teraz podczas części kolarskiej znajduje się punkt żywnościowy. Boisko, na którym dawno temu z Mamą stawiałem swoje pierwsze sportowe kroki, w ostatni weekend maja przeistacza się w wielki parking rowerowy, na którym spokojnie możemy znaleźć rowery o łącznej wartości 10 000 000 złotych lekko licząc. Dziura w płocie od lat pozostaje nie załatana – to właśnie przez nią opuszczamy ośrodek TKKF wybiegając na trasę biegową.

13239049_1760389687508632_1562411862022446831_n

Sieraków to jednak nie tylko wspomnienia z dzieciństwa. Tu zaczęła się moja przygoda z triathlonem, kiedy 2 lata temu pierwszy raz z przerażeniem oglądałem start. Setki ludzie wbiegających do jeziora w którym uczyłem się pływać zrobiło wtedy na mnie niesamowite wrażenie. Wtedy wiedziałem, że chcę spróbować i odliczałem dni do następnego roku. Te emocje towarzyszyły mi podobnie i w tym roku. Od kilku miesięcy czekałem już na ten start. Były to dla mnie zawody o priorytecie A, i to tu chciałem wypaść jak najlepiej.

_54A5408

Nie ważne ile startów będę miał za sobą, rano, kiedy po ostatnim dopieszczeniu lowelo opuszczam strefę zmian pojawia się stres. Powoli dochodzi do mnie, to, że już za chwilę będę musiał się zmierzyć z pływaniem, jazdą na rowerze i biegiem. Będę musiał zmierzyć się z własną głową, bo o poziom wytrenowania dzięki Łukaszowi nigdy nie muszę się martwić.

13336048_977476859031480_3592541561870562580_n

Dziesięć minut po dziewiątej zaczęło się. Wbiegliśmy do wody. Jeszcze kilka sekund przed startem stałem w pierwszej linii. Na wszelki wypadek wycofałem się do drugiego rzędu. Spokojnie biegłem po skrajnej części do jeziora i gdy część osób już płynęła, ja znając dobrze jezioro jeszcze skakałem nad wodą. W Sierakowie jak dla mnie nie ma przysłowiowej pralki. A może i jest? Gdzieś w czubie i za mną, bo ja jej nie doświadczam. Woda jest krystalicznie czysta, tak, że widzisz nie tylko swoje ręce, ale i zawodników płynących koło Ciebie. Może kiedyś dzięki temu uda mi się wejść komuś w nogi i płynąć za nim. Po raz pierwszy nie myślałem o tym, oby wyjść z wody. Płynęło mi się dobrze, spokojnie własnym rytmem. Mam mały niedosyt, bo mógłbym postarać się szybciej płynąć, a tak było to po prostu dla mnie tempo szybszego rozpływania. Z wody wyszedłem 2 sekundy szybciej jak rok temu. Pływanie to dla mnie zawsze wielka niewiadoma, więc fakt, że na zegarku nie miałem straty wersus poprzedni rok był już dla mnie mocno podbudowujący. Najgorsze było już za mną … a może jeszcze nadejdzie?

GRU_5568

Pływanie to pikuś, przy tym co musisz zrobić zaraz po. Pół kilometrowy dobieg do strefy zmian, połączony ze stromym podbiegiem to chyba najcięższa konkurencja z jaką musimy się zmierzyć, i myślę, że organizatorzy mogliby w przyszłym roku wprowadzić dodatkową klasyfikację – najszybciej pokonany wybieg z wody, czy najszybsze pokonanie odcinka od wyjścia z wody do wejścia w strefę zmian.

Wiedziałem, że T1 to dla mnie pierwszy sprawdzian. Nie chciałem ganiać w tym roku po strefie i szukać swojego roweru. W zasadzie miałem tylko wbiec, zdjąć piankę założyć kask i numer startowy i gnać na trasę kolarską. Po raz pierwszy miałem wskoczyć na rower z wpiętymi butami …

_54A6020

Bieg na bosaka do belki, szybkie wskoczenie na rower, rozkręcenie go do prędkości kosmicznych i w końcu założenie buta. Gumki popękały, a cała sprawa jest dużo prostsza niż mogło się wydawać. Udało się – wychodząc na rower miałem już minutę zapasu do poprzedniego roku. Mała rzecz, a cieszy, bo to dopiero na biegu miało zacząć się urywanie czasu. Rower rok temu poszedł mi dobrze, jak na moje możliwości. Może nawet, aż za dobrze i to tu obawiałem się, że stracę. O zysku nawet nie marzyłem. Szczerze mówiąc miałem wrażenie, że jadę dużo szybciej jak rok temu.

_L3W3394

Gdy kończyłem pierwszą pętlę byłem przekonany, że zyskałem kolejną minutę. Teraz z perspektywy czasu jak patrzę, to jednak mój mózg podczas wysiłku nie jest najlepszy z matematyki. Mijając stadion zegar pokazywał 64 minutę, a więc jechałem równo na poziomie zeszłego roku. Na drugiej pętli zaczęły się małe problemy. Przednie blaty przerzutek postanowiły przestać ze mną współpracować. Po zejściu na niską tarczę, nie chciały wracać na górną. Często wymagało to ode mnie różnych zabiegów ze zmianami biegów, na czym traciłem kilkanaście sekund. W pewnym momencie postanowiłem, nie zmieniać już nic i pozostać na górnej tarczy. To ona dodawała mi prędkości na drugiej części jeziora, gdzie przeważały długie zjazdy. O ile podczas podjazdów to ja byłem wyprzedzany, to podczas jazdy w dół, to RunEat rozdawał karty. Gnałem jak szalony. Doping Doroty, Łukasza, Stasia, Kasi, Macieja, Mileny, Gosi dodawał niezłego powera. Nawet na zdjęcie się załapali.

D3S_8113 
Schodząc z roweru miałem 50 minut na pokonanie T2 i bieg. Wciąż byłem do przodu z czasem. Wiedziałem, że zmiany to około minuty-dwóch, a bieg liczyłem na jakieś 45 minut. Szybka i sprawna zmiana i już byłem na biegu. Już na pierwszych kilkuset metrach udało mi się wyprzedzić kilka osób i wiedziałem, że teraz zaczyna się zabawa. W końcu mogę robić swoje i to ja wyprzedzam innych, a nie jestem wyprzedzany.

Trasa w Sierakowie nie jest łatwa. Mocno krosowa, z licznymi podbiegami i zbiegami. Duża ilość ostrych zakrętów nie pomaga. No i najważniejsze, wspomniany już wybieg z wody, który ponownie trzeba pokonać na każdej z biegowych pętli. MASAKRA!

GRU_9388

Już podczas pierwszej pętli wiedziałem, że nie urwę tyle ile bym chciał, więc nie pozostało nic innego jak walczyć o każdą sekundę. Logistyka w Sierakowie jest tak świetna, że praktycznie co chwila można gdzieś spotkać kibiców. Dzieciaki na trasie śpiewające „Gaz, gaz, gaz wciskasz do dechy gaz gaz …” tak mnie rozbawiły, że mimo zmęczenia postanowiłem na podbiegu przyśpieszyć. Moment kiedy przebiegasz przez stadion i krzyczysz co chwila DAJESZ ŁUKASZ, czy DZIDA RUNEAT wtedy dodaje sił, a teraz kiedy o tym piszę powoduje pojawienie się łez w oczach.

_54A8789

Samotny finisz na stadionie to najlepsze co można sobie wymarzyć. Widziałem na zegarze uciekający czas. Miałem dosłownie sekundy, żeby móc złamać wymarzone 2 godziny trzydzieści minut. Udało się. Wbiegłem na metę z czasem 2:29:55. Wiedziałem, że dałem z siebie wszystko tego dnia. Setki treningów, tysiące kilometrów dla 145 sekund … ale było warto :) Dla każdej jednej sekundy!

Sieraków to impreza, która zawsze będzie bliska mojemu sercu. Może nie będzie to dla mnie najważniejszy start w sezonie, ale dla samej radości i możliwości zrobienia tego zdjęcia będę wracać tu co roku, co by za kilkanaście, kilkadziesiąt lat mieć całą serię zdjęć pokazujących, jak upływa czas, a pasja wciąż pozostaje w sercu.

13332851_10154887547219447_287504577527933834_n

Gorąco polecam Wam Sieraków i do zobaczenia w krainie tysiąca jezior za rok!

2 Responses to 145 sekund – Sieraków vol. 2

  1. Ł.O. pisze:

    Przepraszam za ignorację, ale z czym wiąże się te 145s?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *