Nie lubię generalizować, ale mam wrażenie, że my Polacy mamy w naturze, że na wszystko narzekamy. Niczym smerf maruda – zawsze jest coś nie tak, a taki, żeby komuś dogodził to jeszcze się nie urodził. Obserwując to co się dzieję w sieci po poznańskim triathlonie to nie wiem czy mam się już z tego śmiać, czy płakać …
Na facebookowych grupach jedno wielkie narzekactwo … Z jednej strony rozumiem zawiedzionych zawodników z powodu niedomierzonej trasy, ale mam wrażenie, że to tylko powód do tego, żeby móc sobie ponarzekać na wszystko inne. Przeczytałem kilka relacji z zawodów i zamiast widzieć ducha sportu, walki o własne cele, to większość opowieści skupia się na tym co było nie tak. Listy „minusów” zwyciężają nad plusami … Trochę to przykre, bo gdzieś zapominamy wszyscy o tym, że sport amatorski to ma być przede wszystkim zabawa i radość.
Oczywiście – wszyscy walczymy o życiówki i pewnie sam był bym nieźle wku…., gdyby ktoś skrócił mi pływanie na pełnym dystansie o 800 metrów (zakładając, że kiedykolwiek w ogóle wystartuje na tym dystansie…). Myślę, że wtedy nawet bym powalczył o jakieś odszkodowanie, ale to co czytam zaczyna mnie przerażać – i to nie jest wyłącznie związane z zawodami ze stolicy wielkopolski, ale z tym co coraz częściej pojawia się w sieci…
Narzekamy na pakiety startowe … Serio? Naprawdę zapisujecie się na zawody, żeby dostać jakiś fajny pakiet startowy? W Paryżu, gdzie pakiet kosztował ca. 400 zł za maraton, w worku poza kompletem ulotek znalazła się mała paczka orzeszków i żelki … Przeczytałem, że rok wcześniej w Poznaniu w pakiecie była fajna torba, a tera zwykły worek na buty… Serio po raz drugi? Za pierwszym razem to może fajnie dostać torbę, czy worek, ale zakładając, że startujemy kilka razy, to już chyba i tak mamy tych worków pod dostatkiem, to po co narzekać? Wychodzę trochę z innego założenia – jak coś fajnego będzie w pakiecie, to tylko będzie się z czego cieszyć, a tak to to czego oczekuję od pakietu startowego to numeru startowego i chipa – to jest mi potrzebne do wystartowania w zawodach. Pamiętajmy – nikt nikogo nie zmusza do startowania …
Kolejki? No come on … jak ktoś przychodzi w ostatniej chwili to niech się nie dziwi, że trzeba spędzić trochę czasu w kolejce … (tak wiem, że w Poznaniu, było trochę zamieszania w pełnym dystansie). Ja wiem, że najlepiej to pomyśleć – przyjdę chwilę przed odprawą i załatwię wszystko – pakiet, wstaiwe rower i jeszcze będę mieć super miejscówkę, najlepiej w pierwszym rzędzie na odprawie. Wystarczy odpowiednio wszystko zaplanować, a w kolejce nie będziecie stać … a kolejka do masażu … cóż :) Większość z nas nie jest JESZCZE w elicie i kiedy wbiegamy na metę, takich jak my są dziesiątki … To chyba oczywiste, że chwilę trzeba będzie poczekać, przecież organizator nie zapewni jednego masażystę na każdego zawodnika …
Za krótkie / Za długie trasy? Chcemy tego, czy nie w triathlonie już tak jest. Tu nie ma atestów … i to jest coś co mnie osobiście bardzo denerwuje, ale tak jest … trasa trasie nie równa … i porównywanie życiówek nie ma sensu. Tu więcej, tam mniej … nie wiem do końca, czemu właściwie nikt nie robi atestu, ale musimy z tym żyć. Wszyscy mamy takie same warunki i najczęściej wiemy o tym wcześniej. W Suszu od początku wiadomo, że Sprint dla kategorii wiekowych ma około 6 km biegu. Wszyscy mają te same warunki. Powtórzę – skrócenie o 800 m trasy pływackiej w Poznaniu, jest całkowicie innym tematem i nie powinien się zdarzyć – tylko czemu najwięcej na ten temat dyskutują osoby, które nie startowały na tym dystansie?
Oprawa – za każdym razem kiedy na nią idę, zastanawiam się po co… przecież wszystko to już wiem… nie startuję pierwszy raz, a jednak czasami pojawiają się tam szczegóły, które pomogą później podczas zawodów… Triathlon to nie bieganie, tu po prostu warto pojawić się na odprawie, nawet na imprezach na których startowaliście już kilka razy – nigdy nie wiesz co organizator zmieni w danym roku.
Nie wspominając już o innych malkontenctwach, z którymi się już kiedyś spotkałem – nie ten smak izotonika na trasie, który jest czyimś ulubionym, czy mój ulubiony przytyk do orgów – zdechły kot na trasie półmaratonu…
Hejt, czy nawet jad zawiści będzie się jeszcze lał przez kilkanaście dni i tyle z tego, że w sieci będziemy nawzajem wymieniać się komentarzami. Za rok listy startowe na zawodach i tak będą wypełnione po brzegi. Zamiast tracić czas na wylewanie żali i narzekanie, idźmy na trening się wyżyć. Lepiej zrobić formę i pokazać się z najlepszej strony na zawodach zamiast siedzieć przed kompem i narzekać, że zupa była za słona …
Ciekawe wiadomości muszę poczytać więcej na ten temat. Ktoś wie gdzie odnajdę więcej informacji na ten temat