fbpx

Malaga Marathon – gdy emocje już opadną

Published on: 18 grudnia 2017

Filled Under: Motywacja, W Biegu

Views: 8322

Minął tydzień od maratonu w Maladze. Emocje już opadły. Po samym biegu byłem dość obojętny – nie byłem ani zły, ani wkurzony. Nie udzyzułem nic odnośnie samego biegu. Jak na mnie to było dość dziwne – zawsze się bardzo przejmowałem tego typu sytuacjami. Za mną tydzień odpoczynku od treningu – czasu kiedy wyłączyłem się całkowicie – nie myślałem o tym, że muszę iść na trening. Dzwonił budzik – mieliśmy iść biegać, a mi jak się nie chciało to zostawałem w łóżku – nic nie musiałem – tylko mogłem! Spędziłem go aktywnie – chodząc po górach, wspinając się na wulkan, ale nie zabrakło też kilku kilometrów biegania. Z czasem jednak przychodzą refleksję i myśli na temat biegu i tego co się stało …

Ambitny cel, kilka miesięcy przygotowań. Tysiące ludzi śledzących i kibicujących. Większość pewna sukcesu. Po każdym udanym treningu komentarze, że trzy godziny pękną z palcem w … Do każdego z takich komentarzy podchodziłem z dystansem i zawsze odpowiadałem, że nic nie jest pewne – wiedziałem czym jest maraton, i że wystarczy, że nie będzie dyspozycji dnia, pogody lub cokolwiek nie zagra i o oczekiwanym wyniku można zapomnieć.

Jak nigdy byłem pewny siebie – nie mylić z pewnością, że osiągnę to co zamierzałem. Wiedziałem, że jestem przygotowany, jednak czas z jakim znalazłem się na mecie nie było nawet zbliżony do 3 godzin. Nie ma co się oszukiwać ten wynik to “porażka”. Piszę specjalnie to w cudzysłowie, bo to jak nazwać ten wynik jest zależne od tego z jakim punktem odniesienia na niego patrzymy.

Patrząc z perspektywy ostatnich miesięcy to jest to katastrofa. Rozumiem, gdybym dobiegł coś w granicy 3:01-3:05 wtedy faktycznie czegoś by zabrakło. Tu jednak ledwo poprawiłem życiówkę z przed prawie 3 lat … Ewidentnie tego dnia coś nie zagrało … o tym dokładniej w kolejnym wpisie, kiedy spotkam się z Treneiro i z nim przegadam sprawę …

Jeżeli jednak zmienić punkt odniesienie – tak jak napisał Arvind pod którymś z wpisów z relacji – “Czyta się to inaczej jak człowiek usunie 3 miesiące że wstępniaka i wstawi tam te ostatnie lata”. Jeszcze 6 lat temu nie myślałem o bieganiu – o maratonie pewnie jedyne co wiedziałem to to, że ma 42 kilometry i kilkaset metrów – w głowie mi się wtedy na pewno nie mieściło, że kiedykolwiek przebiegnę taki dystans, nie mówiąc już, że zakocham się w bieganiu i królewskich dystansów pokonam kilka w swoim życiu. Debiutując w maratonie przekroczyłem linię mety po 3 godzinach 40 minutach i 19 sekundach. Czy w ogóle przez myśl by mi wtedy przeszło, że podejmę taką próbę jak tydzień temu? Kilka lat biegania i stałego przekraczania granic pozwoliło mi jednak poprawić się o kilkadziesiąt minut … Chciałem jeszcze szybciej, jednak tym razem się nie udało osiągnąć zaplanowanego celu, choć nadal jest to mój najlepszy wynik w życiu. Z jednej strony porażka – z drugiej strony sukces?

Ciężko jest się cieszyć z wyniku, który był poniżej oczekiwań zarówno moich, Trenera jak i tysięcy ludzi, którzy obserwują przygotowania. Ciężko jest myśleć obojętnie o tym, bo gdzieś czuję, że zawiodłem – siebie, a może innych? Setki komentarzy, że nie jeden by marzył o takim wyniku sprawiają, że na sercu robi się cieplej, jednak musimy pamiętać, że każdy z nas ma swoje szczyty do zdobycia i nie możemy się ze sobą porównywać. Ciężko pracowałem przez ostatnie miesiące, jednak czegoś zabrakło … Zwyczajnie wynik ten mnie nie satysfakcjonuje…

Ten maraton to był najcięższy bieg w moim życiu i jednocześnie najgorszy w kontekście wyniku – tego wobec oczekiwań – założeń jakie miałem do zrealizowania. Kiedy próbowałem łamać 40 minut na 10 kilometrów próbowałem kilka razy – dobiegałem na metę w 40:41, 40:24, … brakowało tak nie wiele, a tym razem przepaść … zabrakło 17 minut …

Dostałem potężną lekcję pokory, moja wiara w siebie została wystawiona na solidną próbę. Zawsze mówiłem, że kiedyś w życiu potrzeba mi będzie takiego biegu. Biegu który poskłada mnie całkowicie – takiego, gdzie będę się zastanawiać czy biec dalej …. Biegu, który mimo “porażki” w zakładanym czasie pozwoli mi wygrać ze sobą… Przyszedł ten moment i wierzę, że był on mi potrzebny.

“Tam gdzie nie ma walki nie ma siły” – piękne hasło – motywuje, działa na nas! Jednak dopiero teraz po maratonie w Maladze zrozumiałem je dogłębnie. Dopóki się nie poddajesz to tak naprawdę jesteś zwycięzcą bo przekraczasz swoje granice… Inni mogą Cię wyśmiewać, cieszyć się z tego, że nie wyszło, jednak to Ty sam musisz wyciągnąć wnioski i walczyć dalej.

Część z Was pisała do mnie bezpośrednio, część w komentarzach. Jedni bali się zadać pytanie jak się czuję, a inni dopytywali czy minęła już mi złość. W ostatnim tygodniu z każdym dniem w głowie pojawia się coś nowego co analizuję i zastanawiam co zawaliło. Czego zabrakło… Nie jestem jednak zły – wewnętrznie czuję, że dobrze, że się tak stało – poznałem siebie samego z zupełnie innej strony -tej z której wcześniej nie znałem – nauczyłem się czegoś nowego … zdobyłem cenne doświadczenie, a przecież to one prowadzą nas do sukcesów… Pierwszy raz cierpiałem na biegu i przez myśl mi przeszło, że nigdy więcej maratonów … tak jednak było tylko 10 grudnia …

Nie wiem jeszcze kiedy pobiegnę kolejny maraton… na pewno nie będzie to 2018 rok. Wiem, jednak, że stanę jeszcze raz na linii startu, żeby udowodnić sobie, że potrafię wyciągnąć wnioski i że potrafię być lepszy od samego siebie. Nie od innych – ale od samego siebie!

2 Responses to Malaga Marathon – gdy emocje już opadną

  1. Piotr pisze:

    Cześć, fajnie, że piszesz szczerze, dlatego lubię czytać Twojego bloga. Jestem dużo starszy od Ciebie, przygodę biegową rozpocząłem 4,5 roku temu. W tym roku postanowiłem złamać 3.15 w maratonie… i się „udało”, też relacjonowałem moje przygotowania przez 15 tygodni na mojej stronie http://www.50andstill.pl i zrobiłem wynik….3.10.52. Tak jak Ty czułem, że nie mogę zawieść moich nie tak licznych (jak u Ciebie) fanów, czułem tą presję. Wiem, że się nie poddasz, że dasz radę! Emocje szybko opadną, z porażek należy wyciągać wnioski, aby je przekuć na sukces. Ja wiem, że tak będzie u Ciebie. Jestem tego pewny! Powodzenia! Może kiedys pobiegniemy razem. Ja w przyszłym roku chcę złamać 3 godziny, i wierzę, że mi się to uda. Pozdrawam Piotr

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *