Mieszkając w Polsce powinniśmy się czuć w pewien sposób wyjątkowi. Nie wszystkie kraje mają dostęp zarówno do gór jak i do morza. Nie wiem czemu, ale w mojej głowie utarło się pewne przeświadczenie, że im dalej na południe – to bardziej górzyście, a im bardziej będziemy zbliżać się do morza tym podłoże stanie się bardziej wyrównane. Serio – nie mam pojęcia skąd taki pomysł, ale w miniony weekend miałem okazję zweryfikować swoją super trafną spiskową teorię dziejów na temat pofałdowania naszego kraju.
Do Stężycy zapisałem się już dawno, dawno temu, myśląc wtedy, że będę robił cały cykl 1/8 IM podczas zawodów Garmina. Jak to z planami startowymi bywa szybko zostały zweryfikowane i jeszcze do minionego czwartku na zawody w ubiegły weekend wybierałem się do Szczecina, aby po raz drugi wystartować na popularnej w Polsce ćwiartce. Na dodatek zawody miały rozgrywać się w randze mistrzostw polski na tym dystansie, więc była szansa na zostanie 125 vie mistrzem Polski na 1/4 (a może nawet 93 :))? Cyferki można wybierać losowe :)
Koniec końców stanęło na tym, że wybraliśmy się jednak do Stężycy, która położona jest bliżej Warszawy – nie, żeby jakoś znacząco bliżej bo kilkadziesiąt kilometrów :) – ale w taki upał każda godzina spędzona w samochodzie mniej wyszła wszystkim tylko na dobre. Do tego wszystkiego prosto z zawodów musiałem udać się do Gdyni na szkolenie dla sędziów Gdynia IronMan więc Stężyca w tym tylko pomagała.
Na Kaszubach znaleźliśmy się już w piątek po południu. Pierwsze co rzuciło się w oczy to tabliczki z nazwami miejscowości w podwójnym nazewnictwie, a dosłownie chwilę później droga zaczęła falować raz pod górką a raz w doł . Nie trzeba było długo czekać, żebym stwierdził, że tu będzie gorzej jak w Sierakowie :) Im bardziej zbliżaliśmy się do Ostrzeszyc w których nocowaliśmy tym widoki robiły się ładniejsze, a droga jeszcze bardziej pofałdowana :) Willa (bo tak nazywała się w internetach) w której mieszkaliśmy była położona na totalnym odludzi – po prostu cisza i spokój – i przepiękny zachód słońca … idealne miejsce na odpoczynek przed zawodami. Do tego wszystkiego w domku były wszystkie rzeczy z poprzedniego wieku – meble kuchenne, garnki, lampa, koce – wszystko dosłownie identyczne jak było kiedyś u mnie w domu, a docelowo znalazło się na działce.
W Sobotę popołudniu udaliśmy się do Stężycy odebrać pakiety startowe. Jeszcze jak jechaliśmy zobaczyłem w jeziorze bojki i od razu przypomniał mi się podbieg z Sierakowa zaraz po wyjściu z jeziora. Tu czekało nas dokładnie to samo – będąc po drugiej stronie jeziora niż strefa zmian od dobrze było widać, że będzie trzeba się trochę wdrapać pod górkę :)
Parkując samochód okazało się, że parkujemy obok trasy biegowej … cóż – ciężko było nie znaleźć się koło niej, gdyż jak ktoś trafnie napisał – to najbardziej kręty bieg triatlonowy w Polsce.
Żeby tego było trasa wytyczona była w 90% na otwartej nawierzchni – w 40 stopniowym upale to jak patelnia. Nie pozostało nic innego jak iść zjeść makaron, przygotować sprzęt i odpoczywać przed niedzielnym startem.
Cała ta zmiana miejsc spowodowała, że wystartowałem na 1/8 zamiast 1/4, która planowana była na szczecin. Może to i dobrze? Raz, że pogoda raczej nie sprzyjała długiej walce ze sobą, a dwa, że krótkie start na tydzień przed idealnie podbijają mi formę, więc liczę na to, że za 2 dni w Bydgoszczy będzie moc :)
Do strefy zmian przyjechaliśmy dosłownie w ostatnim momencie. Jeszcze jak zostawialiśmy rowery sędziowie już prosili o wychodzenie. Trochę za wcześnie jak dla mnie, bo zawody rozpoczynały się o 12 a strefa zamykana była już o 10:30. Spokojnie można by dać zawodnikom jeszcze te 30-45 minut – po co tak wcześnie zamykać?
W oczekiwaniu na start rozgrzewka robiła się sama – było tak gorąco, że nawet siedząc w cieniu człowiek pocił się niesamowicie. Na 45 minut przed startem postanowiłem 5 minut potruchtać – tak pro forma. Tempo nie powalało :) 5:30-5:45 i dosłownie się ze mnie lało :) O ile mój iSuite od Zerod idealnie sprawuje się w takich warunkach, o tyle założenie piani na spocone ciało graniczyło dosłownie z cudem. Po kilku minutach walki udało się wcisnąć w ogumienie – mówię Wam – to jest lepsze jak sauna :) Założyć obcisły wielki kawał gumy i postać nawet minutę na słońcu :)
Szybko wszedłem do wody, żeby się chwilę rozpływać, ale to chwilę u mnie zawsze jest za krótkie – tak było i tym razem. Popływałem może z 2-3 minuty i wyszedłem, żeby zaraz znów wejść i dopłynąć do linii startu. Tu jak zwykle to samo … wszyscy dobrze widzą gdzie powinni być, a zawsze co mądrzejsi próbują dryfować przed bojkami – dzięki temu w nagrodę wszyscy musimy dłużej czekać, aż sędziowie wycofają mądralińskich do tyłu.
Syrena zawyła i trzeba było płynąć. Starałem się zrobić to tak zwane 200 metrów w pałę – to wyszło mi z tego tyle, że zamiast na bojkę popłynąłem w stronę brzegu :) Brawo ja – Lepszy ja :) Jedyne co z tego wyszło to to, że jestem w stanie później dalej mocno płynąć, ale nad nawigacją to jeszcze trzeba popracować :) Z wody wyszedłem po 9 minutach 14 sekundach co z jednej strony można powiedzieć, że jest zadowalającym wynikiem – lepszym jak w Piasecznie, a z drugiej strony apetyt jednak jest już na trochę szybsze pływanie – tu pewnie by tak było gdybym płynął w odpowiednim kierunku zamiast zwiedzać jezioro halsując to na lewo to na prawo :)
Po wyjściu z wody szybki podbieg i dość długi dobieg do strefy zmian. Całość to prawie czterysta metrów co w upale i pół piance do przyjemnych nie należy. Strefę zmian udało się przyzwoicie zaliczyć i szybko wybiegłem na rower.
Założenie na rower było takie, żeby pojechać mocno nawet kosztem biegu. Trzeba w końcu było się odważyć i mocniej pokręcić. Zważając na to, że trasa była dość pagurkowata to nie spodziewałem się fajerwerków, a tu była całkiem niezła niespodzianka. Pierwsza piątka ze średnią 34.3 km/h, druga piątka – 35km/h, myślę sobie – jednak można jak się chce – trzecia nadal przyzwoicie jak na podjazdy pod górkę – 33km/h i czwarta już pokazała, że nad podjazdami to muszę jeszcze popracować. 28km/h. Na ostatnie dwa udało się jeszcze zebrać i wyszły po 34km/h.
Tu odkryłem, że jednak muszę się w jakiś sposób kontrolować z prędkością na rowerze. Dopiero jak zobaczyłem, że ostatnia piątka wyszła słabo to dopiero wtedy przyśpieszyłem – może można było wcześniej cisnąć bardziej? W każdym razie z roweru zszedłem zadowolony, bo ja i jechanie w okolicach 34-35km.h to póki co nowość :)
Kolejna strefa zmian – w porządku, aczkolwiek można by szybciej. Muszę w końcu ogarnąć inne buty, bo te mimo, że tym razem udało się założyć szybko to jednak wybiegając ze strefy musiałem się na chwilę zatrzymać, żeby poprawić buta – trochę za bardzo ściskał.
Sam bieg wyszedł przyzwoicie, aczkolwiek oczekiwałbym trochę szybszego biegania. Można tu trochę zwalić na pogodę i krętą trasę, ale patrząc na samo tempo to wolałbym widzieć szybsze. Fakt, że biegło się nieźle i rozkręcałem się to jednak liczne zakręty mocno spowalniały.
Na metę udało się wbiec po godzinie i dwudziestu jeden minutach. Dało to jednocześnie 26 miejsce na ponad 130 osób startujących. Przez cały czas trasy kombinowałem, że uda się połamać godzinę dwadzieścia. Wszystko spoko, tylko jak to w triathlonie bywa – długość trasy zazwyczaj mało ma wspólnego z planem :) Zamiast 5km biegu było pięć i pół co automatycznie dodaje 2 minuty do wyniku końcowego :)
Cały start całkiem udany – prosto z mety pobiegłem wyczekiwać na Łukasza, aczkolwiek nie udało mi się na niego doczekać na biegu – kapeć na 30km rowerze wykluczył go z dalszej walki.
O klimacie imprezy za dużo nie ma co mówić bo kibiców mało, choć na biegu kilka osób całkiem nieźle dopingowało. Trasa rowerowa szybka, ale też wymagająca. Nie wiem jak to w przyszłym roku będzie bo przebiegałem koło znaku, że szykuje się tam budowla – może dzięki temu uda się przesunąć bieg w mniej kręte zakamarki Stężycy :)
Czy wrócę? Nie wiem – fajnie było wystartować, ale na pewno w Polsce jest sporo innych imprez do odwiedzenia i poznania :) Sieraków czy Susz to to na pewno nie był, choć złego słowa powiedzieć na organizację nie mogę. Na biegu pod dostatkiem woda, gąbki, lód czy kurtyny wodne.
A teraz czas na kolejny start – Bydgoszcz Triathlon. Ciekawe czy uda się poprawić wynik z Sierakowa :) Zobaczymy już w niedzielę – trzymajcie kciuki – możecie nawet przetestować swoje wirtualne klikając Lubię to poniżej :) Hi 5!