fbpx

15 000 kilometrów biegowej przygody

Published on: 26 października 2017

Filled Under: W Biegu

Views: 12130

Tags: , , , ,

15 000 kilometrów za mną … to kawał drogi przebytej na własnych nogach. Ta niesamowita przygoda spotkała chłopaka, który kiedyś na myśl o sporcie przewracał się w łóżku na drugi bok, albo otwierał kolejną paczkę chipsów. 15 000 kilometrów to jak pobiec z Warszawy do Chicago (gdyby przez ocean dało się biec) i z powrotem. A jak ktoś woli w drugą stronę to jak z Warszawy do Hanoi … To 1399 biegów … To 1446 godzin w ruchu – ponad 60 dni … To 0.5% czasu jaki żyje … To moja przygoda, która dopiero się zaczyna …

15 000 kilometrów to czas na wspomnienia – po jednym na każdy przebiegnięty tysiąc …

1) Pierwsze buty

Kupione w Nowym Jorku na samym Times Square. Dobrze pamiętam – był 10 kwietnia 2010 roku – za kilka godzin wylatywaliśmy do Polski. Michał wybrał mi Nike Lunarglide, a do tego dokupiliśmy pchełkę Nike Plus, którą wkładało się pod wkładkę w bucie – ta łączyła się z iPodem i liczyła dystans na podstawie kroków.

sto

2) Pierwszy bieg

Zaraz po powrocie do Polski, 11 kwietnia założyłem buty i wyszedłem „pobiegać”. Aplikację włączałem już w domu, żeby liczyła nawet ten dystans, który pokonałem po schodach. Udało mi się wtedy pokonać 1.7 kilometra … Zajeło mi to ponad dwadzieścia minut. Ducha nie wyzionąłem, ale następnego dnia wyszedłem już na 1.8 kilometra – za każdym razem Nike+ mówił mi, że jestem lepszy niż dotychczas – to motywowało mnie do wydłużania dystansu. Do tej pory, kiedy przebiegam koło tego ronda, które wtedy było moim max możliwości przypomina mi się, że tu właśnie zaczynałem.

3) Pierwsze zawody 

To był bieg olimpijski, przy okazji Maratonu Warszawskiego w 2012 roku. Dystans 8 kilometrów pokonałem w 44 minuty 32 sekund (tempo: 5:34 min/km). Przemyślałem całe swoje życie wtedy i zastanawiałem się po co mi to … Pamiętam, że meta była podzielona na pół – dla nas i dla maratończyków. Na mecie zjadłem najlepszą grochówkę ever !!!

piol

4) Pierwsze dziesięć kilometrów

Bieg Powstania Warszawskiego w 2012 roku. Start o godzinie 21, a temperatura jakieś 30 stopni. Nie przebiegłem nigdy wcześniej takiego dystansu. Dwa dni wcześniej zrobiłem 7 kilometrów i też był mój max. Biegłem z kolega, z którym zaraz później szliśmy na urodziny do koleżanki. Tam od 21 trwał już melanż, a my byliśmy określeni, że lamusy poszły biegać. Pierwsze 4 kilometry jakoś przebiegłem, na podbiegu pierwszej pętli już miałem dość. Na górze złapałem 3 pół litrowe butelki wody i wypiłem na hejnał. Dalej już nie było mocy na bieganie, ale jakoś doczłapałem się do mety. Czas 1:06. Mój przyjaciel – ten sam co kupił mi buty do biegania – powiedział jak dojechaliśmy na imprezę, że czas do dupy … do dziś mu to wypominam :)

kras

5) Pierwszy Półmaraton

W zasadzie nie wiem skąd wziął się pomysł na półmaraton, ale miał to być Poznań. Nie byłem jeszcze w ogóle przygotowany i na 2 tygodnie przed zachorowałem … zapisałem się szybko na I półmaraton w Białymstoku i z pomocą aplikacji przygotowywałem się do tego biegu. Powiedziałem sobie, że jak przebiegnę poniżej 2 godzin to kupię sobie zegarek biegowy, a jak będzie poniżej 1:50 to Garmina 910 … Biegłem z koleżanką – ona już wcześniej trenowała, ja debiutant. Od początku było za wolno, na 12 kilometrze biegłem tyłem, żeby ją jakoś motywować i w końcu się oderwałem i pobiegłem lekko szybciej. Skończyłem 1:50:57, ale zegarek i tak kupiłem – uznałem, że zasłużyłem … może podświadomie już myślałem o triathlonie?

hal

6) Pierwszy trener

Po półmaratonie w Białymstoku wróciłem do Warszawy i jeszcze na biegowym highu zapisałem się na pierwszy maraton – nie w głowie mi było jeżdżenie po Polsce, a co tu mówić po świecie więc wybrałem ten w domu – Warszawski. Szukałem planów w internecie, jednak w tym samym czasie wpadł mi w ręce magazyn Runners World, w którym dla 50 osób było wyzwanie – 16 tygodni przygotowań do maratonu w Poznaniu. Dostałem się z listy rezerwowej (byłem pierwszy pod kreską) i tak rozpoczęła się moja współpraca z Łukaszem Kalaszczyńskim. Na żywo poznaliśmy się dopiero na 5 tygodni przed maratonem podczas 30 urodzin buta Nike Pegasus 30… Dziś to nie tylko mój trener, a przede wszystkim przyjaciel!

IMG_4218

7) Pierwszy zagraniczny bieg

W przygotowaniach do maratonu miałem znaleźć jakiś półmaraton. Nie mam pojęcia skąd wtedy wziął się pomysł na szukanie za granica, ale padło na Budapeszt. Napisałem do kolegi, powiedział, że chętnie pojedzie i tak na początku września stanęliśmy na linii startu. Łukasz rozpisał mi wtedy rozgrzewkę – 3 kilometry truchtu, ćwiczenia, przebieżki. Pomyślałem, że człowiek oszalał – ja mam biec 21 kilometrów, a on mi wcześniej jeszcze mówi, że mam przebiec dodatkowo 3 kilometry …

Cel na ten bieg to było rozmienić 1:45, co już stanowiło poprawę o 5 minut w stosunku do maja. Wynik na mecie 1:42:03. To chyba jeden z przyjemniejszych biegów jaki wspominam. Do Budapesztu wróciłem jeszcze raz na półmaraton (tym razem w kwietniu 2016 roku). Po raz pierwszy złamałem granicę 1 godziny i 30 minut. Ten z kolei był biegiem przy najsilniejszym wietrze z jakim się zmierzyłem. Wiało dobre 40km/h …

buda

8) Pierwszy maraton

Padło na Poznań. Do dziś pamiętam te dni – poniedziałki podbiegi, wtorki i czwartki były wolne, przeplatane środą w którą biegałem drugi zakres. (5:20 min/km). Piątki rozbieganie, sobota 10 km połączone z pompkami i brzuszkami, a niedziela to dłuższe biegi. Po pierwszym miesiącu myślałem sobie – ale lajtowe te przygotowania – max 15 kilometrów – idzie to jakoś przeżyć. Wtedy wychodząc z Koncertu Alicie Keys dostałem od Łukasza maila i kopara mi opadła. We wspomnianą środę treningi w kosmicznym tempie, a do tego dochodziło do 20 kilometrów. Musiałem zacząć wstawać o 5tej, co wydawało mi się kompletnie nie wykonalne…

13 października 2013 roku w Poznaniu ukończyłem pierwszy maraton. Rozpoczynając przygotowania chciałem złamać 4 godziny – cel wyznaczyliśmy na 3:39:39. Na mecie zameldowałem się po 3 godzinach 40 minutach 19 sekundach. Zabrakło 20 sekund – to pół sekundy na kilometr!!! Łukasz na mecie pogratulował, ale dodał, że jednak do celu trochę zabrakło – prawdziwy trener :) To miał być tylko ten jeden maraton … po wejściu do domu zapisałem się już na kolejny w Krakowie …

39772-MPO13-6099-42-000101-mpo13_01_tlp_20131013_124127

Dziś mam za sobą pięć, w tym ten wymarzony w Nowym Jorku … Kończąc największy maraton świata przebiegłem swój 9000 kilometr.

9) Pierwszy trening na stadionie

Wiedziałem, że istnieje coś takiego jak stadion, ale nigdy nie myślałem o tym, żeby amator na nim biegał. Pierwszy raz pojawiliśmy się na stadionie przed wylotem do Barcelony na półmaraton w 2014. Była zima, tory były zasypane śniegiem – jedynie połowa była odśnieżona, a my biegaliśmy 200 metrów. Biegałem wtedy za Dorotą, która prowadziła mnie na 42-44 sekundy, co było dla mnie mocnym wyzwaniem. Ostatnia się pościgaliśmy i nawet wygrałem, ale od razu mnie nastraszyli, że po co tak szybko, skoro za 4 dni półmaraton i na pewno się zakwasiłem …

IMG_8308

Bieganie na bieżni (KLIK KLIK)

9) Pierwsze bieganie bez muzyki

Nie wyobrażałem sobie biegania bez muzyki. Zawsze do tej samej playlisty. Wiedziałem gdzie jestem i ile już przebiegłem na podstawie muzyki, którą słyszałem w uszach. Tak było do czasu półmaratonu w Barcelonie. Już chciałem założyć słuchawki, a tu treneiro wybił mi to z głowy. Bałem się tego biegu – miałem biec na 1:37-1:38. To coś w okolicy 4:35 min/km co wydawało mi się a wykonalne. Do 9 kilometra wszystko szło jak należy – tam dopingowała Dorota. Mijając ja przyśpieszyłem i tak już zostało … Metę w Barcelonie przekroczyłem w czasie 1:34:18. Musiałem pokazać zegarek bo nie wierzyli … :)

IMG_0143

Relacja – półmaraton Barcelona (KLIK KLIK)

11) Pierwszy triathlon

Z kim przystajesz takim się stajesz. W maju 2014 po raz pierwszy pojechałem pokibicować Kalachowi na triathlonie. Pierwszy raz zobaczyłem jak to wygląda na żywo – moment kiedy zawodnicy wybiegają z wody po pływaniu i biegną do strefy zmian – dla mnie coś metafizycznego. Chciałem wystartować, zobaczyć jak to jest – nie byłem gotowy na żadne ćwiartki, ale po dwóch tygodniach byłem już triathlonistą. Ukończyłem pierwszy tri w Płocku (375m pływania, 8km roweru MTB i 2.5km przełajowego). Do dziś mam sentyment do tych zawodów i wracam tam co roku – idealne miejsce na debiut!

photo (8)

Relacja pierwszy triathlon (KLIK KLIK)

12) Pierwszy obóz

W lipcu 2014 roku pojechaliśmy pierwszy raz do Szklarskiej Poręby. Zorganizowaliśmy obóz – było nas razem 12 osób. Mój tryb życia, że w miejscu nie usiedzę za długo musiał wtedy zostać zweryfikowany. Życie obozowe polegało na zmianę trening / spanie / jedzenie. Pierwszy raz wszedłem wtedy na Śnieżkę – ba nie wszedłem – wbiegłem. 35 kilometrowa wycieczka podczas której pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie. Był deszcz, było słońce, a zaraz grad. Zakochałem się wtedy w Szklarskiej Porębie i zawsze z chęcią tam wracam – idealne miejsce do trenowania, i to tu spędzę najbliższe 3 tygodnie przygotowując się do maratonu w Maladze.

Za co kocham Szklarską Porębę (KLIK KLIK)

13) Pierwsze złamane 40 minut na dychę

Oj ile ja się musiałem z tym na walczyć. Podchodziłem kilka razy i zawsze coś nie grało. Głowa na widok tempa 3:59 na zegarku strajkowała i nie szło … zupełnie nie szło .. Zbliżałem się małymi krokami … 41:08, 40:41, 40:23, aż w końcu po wygraniu Bloga Roku pojechałem do Poznania na Maniacką Dziesiątkę. Miało być lekko poniżej 40 minut, a wyszło 38:36 … Głowa się odblokowała :)

14) Tysiące ludzi

Bieganie pozwoliło mi poznać niesamowitych ludzi. Najpierw wąskie grono biegowych znajomych stopniowo powiększało się o nowo poznawanych ludzi na imprezach biegowych. Zaraz po pierwszym maratonie – 7 listopada, w moje 31 urodziny powstał RunEat. Znajomi odradzali – po co będziesz to robił – kto to będzie czytał, oglądał – to bez sensu … Z każdym dniem rozwoju bloga powstawały nowe przyjaźnie … Dziś publikując ten artykuł RunEat to 19956 osób – kto będzie ten 20 000 ???

IMG_6290

15) Pierwsze 10 000 km

To było tak niedawno temu … marzec 2015 – Barcelona – wtedy na plaży przebiegłem swój 10 tysięczny kilometr. Szybko minęło, a mimo, że to już sporo kilometrów w nogach to wiem, że to dopiero początek tej przygody …

Dziękuje, że jesteście ze mną i za to, że mogą się z Wami dzielić motywacją i zarażać pasją !!!

3 Responses to 15 000 kilometrów biegowej przygody

  1. igor pisze:

    Ale reklama ” musi był” ;)

  2. Zibi pisze:

    Piekne slowa,
    trenuj dalej i spelniaj marzenia. Powodzenia w Maladze :)

    Z

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *