Dzisiejszy tekst głównie skierowany jest do korpo ludków, ale tak naprawdę jego zastosowanie jest na tyle uniwersalne, że może się przydać każdemu. Kiedy jesteśmy u siebie w domu dużo łatwiej jest nam ogarniać to co jemy, łatwiej zmobilizować się do treningu i w ogóle wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej.
Takie weekendowe, nie mówiąc już tygodniowe wyjazdy zawsze kończyły się u mnie kilkoma dodatkowymi kilogramami. Co prawda szybko się ich pozbywałem po powrocie, ale tym razem postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. W styczniu udało mi się trochę wytopić z siebie tłuszczyku i być już na odpowiedniej wadze na najbliższy sezon więc nie chciałem teraz wszystkiego zaczynać od nowa i wracać do kraja z 3 kilo obywatela więcej.
Zanim do meritum – ważna rzecz – zasada zerowa :)
0. Kup dużą walizkę
Jeżeli chcesz służbowy wyjazd spędzić i nadal aktywnie trenować nie ma innej opcji. Masz do zabrania dwa razy więcej rzeczy jak inni, a może i nawet jeszcze więcej :) Do ciuchów do pracy, tych na wieczorne wyjście dochodzi jeszcze pół walizki ubrań treningowych. A jak to już jest triathlon to w ogóle przekichane :) Bo poza biegowymi wdziankami, trzeba zabrać jeszcze rzeczy do pływania, na rower, nie zapominając o tych na siłkę. Koniec końców – pół walizki wypełniona jest sportowym stuffem.
Przechodząc do konkretów oto moje pięć sposobów jak przetrwać kilka dni poza domem.
1. Nie zmieniaj nawyków
To tak naprawdę najważniejsza zasada. Twój organizm przyzwyczajony jest do pewnego funkcjonowania, więc po co mu to zmieniać. Od jakiegoś czasu zawsze o 10 jem jabłko, natomiast na podwieczorek paczkę wafli ryżowych z czekoladą. To jest moje odkrycie roku, które podpatrzyłem u Kasi i Bartka. Takie cztery wafle potrafią nieźle zapchać, a zarazem dostarczają niezłej dawki kalorii ok. 300kcal, więc idelanie na przekąskę w ciągu dnia. To dużo lepsze niż ciastka, które spotkasz na firmowych spotkaniach. Codziennie rano brałem jedno jabłko ze śniadania i wkładałem do torby z laptopem, a wafle ryżowe zabrałem ze sobą z polski. Ktoś może pomyśleć – kretyn – wiezie do Anglii ze sobą przekąski, a ja dzięki temu przynajmniej nie jadłem niezliczonej ilości ciastek.
2. Wyjdź rano na trening
Zabierz ze sobą buty do biegania – one naprawdę nie zapchają Ci walizki, a bieganie w nowych miejscach zawsze dostarcza pozytywnych emocji. Przyjeżdżam już do Northampton od jakiegoś czasu, więc w zasadzie czuję się tutaj jak w drugim domu. W hotelu już mnie znają i bez problemu wpuszczają na siłownię przed oficjalnym otwarciem. Znam już miasto na tyle, że nie mam problemu z wyznaczeniem trasy na odpowiedni kilometraż.
Zrób trening rano – wstań godzinę wcześniej i pójdź pobiegać. Wieczorem będzie ciężko – będziesz zmęczony po pracy, nie będzie Ci się chciało i nie będzie czasu, bo zaraz trzeba będzie iść na kolację firmową. Daje Wam gwarancję, że kilkadziesiąt minut biegu rana da Wam energię na cały dzień.
3. Jedz z głową
Wyjazdy w grupie często charakteryzują się tym, że po całym dniu pracy pewnie wszyscy pójdziecie na kolację. Przystawka, do tego główne danie i często wskoczy jeszcze deser. Jedz z głową. Jeżeli wiesz, że wieczorem zjesz więcej to w ciągu dnia postaw na sałatkę. Nie rezygnuj z jedzenia, myśląc, że zrobisz dzięki temu miejsce na wieczorny derser, tylko zjedz coś lżejszego. U mnie to nawet nie jest duża zmiana, bo zazwyczaj mój główny posiłek to właśnie kolacja, która daje mi energię na poranny trening.
4. Wino zamiast piwa
Idziesz ze znajomymi z pracy na kolację wieczorem, a może po prostu posiedzieć w barze i pogadać przy piwku? W sumie to najlepszy sposób na integrację :) Zamiast opijać się browarem wybierz kieliszek czerwonego wina. Tylko niech będzie to kieliszek, a nie od razu cała butelka :) Czerwone wino zmniejsza nadciśnienie tętnicze, powoduje wzrost dobrego cholesterolu i pomaga budować czerwone krwinki. Może nie jest to reguła, ale mi zawsze się dobrze biega następnego dnia po wypiciu kieliszka wytrawnego czerwonego wina
5. Wyśpij się
Może zabrzmi to dziwnie, ale lubię spać w hotelach. Łóżka, zazwyczaj są mega wygodne dzięki dobrym standardom materacy, ale to co robi robotę to kołdry. Zawsze są takie puchowe, puszyste – milusie. Lubię ten moment, kiedy zasłaniam zasłony i w pokoju jest tak ciemno, że jedyną rzeczą jaka świeci jest zegarek na dole telewizora, i dioda sygnalizująca, że ładowarka do telefonu jest podłączona do prądu. Skorzystaj z tego, że jesteś poza domem i nie musisz martwić się o przygotowanie jedzenia na następny dzień, zrobienia prania, czy sprzątania. Wykorzystaj ten czas na spanie. Dzięki temu zregenerujesz organizm i nie będziesz mieć żadnego problemu ze wstaniem wcześniej, żeby zrealizować punkt 2-gi :)
Pięć prostych rzeczy, a jak weźmiesz je pod uwagę to zapewniam, że nie będą Cię męczyć wyrzuty sumienia, że wyjechałeś na tydzień poza dom i nic ze sobą nie zrobiłeś. Koleżanki na początku często mówiły – znów zapomniałam butów do biegania. Teraz niektóre z nich, wiedząc, że ja biegam codziennie na wyjeździe i mając świadomość, że się da, same wychodzą na krótką przed pracową przebieżkę. A poza tym, czy może być lepszy początek dnia od pobiegania w nowym miejscu?
Szczerze polecam zastosować na najbliższym wyjeździe!
A może macie jakieś Wasze sposoby na korpo wyjazdy?