fbpx

Bydgoszcz Triathlon – start życia !!!

Published on: 12 lipca 2017

Filled Under: Triathlon

Views: 16316

Tags: , ,

Co jest Twoim największym triathlonowym marzeniem? – zapytała mnie tygodni temu koleżanka w pracy? Iron Man na KONA? dopytywała. Nie musiałem długo się zastanawiać nad odpowiedzią. Chciałbym ukończyć kiedyś zawody i powiedzieć, że wszystkie dyscypliny poszły mi tak jak chciałem … . Po tegorocznej edycji Enea Bydgoszcz Triathlon mógłbym powiedzieć, że to marzenie się spełniło …

Z Bydgoszczą jestem od początku. Dwa lata temu, kiedy dwóch pasjonatów triathlonu raczkowało z tworzeniem nowej imprezy na mapie polski z przyjemnością przyjąłem zaproszenie na konferencję prasową. Kuba i Olek stworzyli przy okazji Bydgoszcz Triathlon Team – od razu powiedziałem, że chcę być częścią tego wyjątkowego zespołu, a zarazem wspierać rozwój super imprezy.

Z biegiem czasu fluorescencyjne koszulki i hashtag #MAMCEL zaczął podbijać krajowe imprezy triatlonowe. W strefach zmian zawodnicy poznawali się po czapeczkach wywołując na twarzach wzajemny uśmiech. Jak sięgam pamięcią mój pierwszy start w Bydgoszczy nie był zbytnio udany, choć życiówka na ćwiartce wtedy padła. Całą trasę kolarską pokonałem wtedy na zaciśniętym hamulcu. Podczas jazdy zastanawiałem się co się stało, że noga nie podaje .. przecież forma była!. Rok później poprawiłem wynik o kilka minut …

W tym sezonie ponownie miałem stanąć na linii startu ćwartki, aczkolwiek los chciał inaczej. Szczęście uśmiechnęło się w loterii i wylosowanie wejściówki (za którą zapłacisz MASTER CARD) na olimpijkę w Nowym Jorku zweryfikowały plany. Zdecydowałem się na krótki szybki dystans 1/8 IM, który podbije formę przed startem. Mimo, że raczej jestem długodystansowcem, to lubię szybkie ściganie na sprintach czy 1/8, dlatego też ten start był dla mnie swego rodzaju priorytetem A. Będąc ambasadorem Enea Bydgoszcz Triathlon zależało mi na tym, aby wypaść na tej imprezie w szczycie swojej formy. Treningi przed wyjazdem napawały optymizmem, ale wolałem się nie podpalać bo już nie raz było tak, że byłem mistrzem treningu.
IMG_3859

Na tydzień przed wybrałem się na kilka dni do Szklarskiej Poręby, żeby podbić troszeczkę formę. Większość treningów stanowiły zakładki, a i w wodzie starałem się spędzić trochę czasu. Żałowałem, że nie mogłem pobiegać po moich ukochanych górkach, ale priorytety były inne. Wrócę, jeszcze co by wbiec na Śnieżkę, a nie wjechać jak Janusz kolejką :)

Do Bydgoszczy przyjechałem w czwartek wieczorem. Pomogłem chłopakom trochę w biurze zawodów i piątek spędziłem raczej na odpoczywaniu, aniżeli ganianiu po mieście. Nogi czułem o dziwo luźne jak nigdy, a przez cały dzień stres nawet nie chciał się pojawić. Dopiero wieczorem zacząłem się lekko denerwować, ale to była już pora spania. Późna pobudka bo o 6tej (dwa dni wcześniej budziłem się w okolicy 4tej – może to był objaw stresu?). Śniadanie zjedliśmy w towarzystwie Agnieszki Jerzyk i Maćka Dowbora. Aga obiecała, że się pościgamy, a ja tylko poprosiłem ją, żeby czekała na mnie na mecie z medalem. Maćkowi buzia się nie zamykała i całe wciskanie bułek z miodem minęło dość szybko przy opowieściach o różnych trasach triathlonowych na świecie. Maćku – do Las Vegas to ja chyba przejadę się na jakieś TRI kiedyś!.

IMG_4328 2

Chwilę po siódmej byliśmy w strefie zmian. Mój rower był ulokowany w podobnym miejscu jak rok temu – zaraz na końcu alejki przed samym wyjściem z hali Łuczniczka. Bez wątpienia to jest najbardziej spektakularna strefa zmian jaką w życiu widziałem. Jest też niezwykle szybka! Bez zbędnego ceregielenia się, zostawiłem lowelo i poszliśmy pomóc Aniołkom przygotować się do ich sztafetowego startu.

IMG_4580 2

Po rozgrzewce, na której nie czułem tak zwanego luzu wskoczyłem do wody trochę się rozpływać. I tu poczułem tak zwane flow. Wiedziałem, że płyniemy z prądem, a mi tak dobrze płynęło się pod prąd !!! To dodało mi energii i wiary w siebie. Wyszedłem z wody, przybiłem kilka piątek i grzecznie ustawiłem się w strefie przed startowej. Przede mną wystartowali zawodnicy z numerami 1-20 (pretendenci do wygranej), następnie sztafety i jako jedna z pierwszych par wskoczyłem do wody razem z Tomciem. Pływa znacznie lepiej ode mnie – w Sierakowie dołożył mi bodajże dwie minuty, więc moim celem było go mieć cały czas w zasięgu wzroku, a idealnie to złapać mu się w nogi. Hop do wody i stawiam wszystko na jedną kartę. Płynę spokojnie, na długim wyleżeniu. Rozglądam się w lewo i widzę gdzieś lekko za sobą – zaraz mnie pewnie wyprzedzi myślę sobie. Zmieniłem sposób płynięcia i zamiast naparzać rękoma staram się wykorzystywać nurt i jednocześnie zachowywać technikę. Po cichu liczyłem na tempo 1:40 – może 1:35. Mijam kolejne białe boje kierunkowe aż w końcu widzę żółtą. Ostatni nawrót. Wpływam do doku z którego będę wychodzić i tu zostaję przyciśnięty do muru. Można powiedzieć, że dosłownie. Zawodnik obok mocno mnie zamyka w szczelinę między nim, a murem, ale płynę do samego końca. Wynurzam się, zatrzymuje zegarek i sam nie wierzę. 6 minut 12 sekund !!! To daje tempo w okolicy 1min 20 sekund na 100 metrów! Oczywiście nurt rzeki robi swoje, ale machać rękoma też ktoś musiał. To daje mi mega kopa do mocnej walki dalej! Jak się okazuje, popłynąłem o jakieś 35-40 sekund szybciej na setkę niż zazwyczaj to robiłem podczas zawodów w tym sezonie, kiedy moi Tri Bracia zyskali jedynie 10 sekund. To pozwala mi sądzić, że w końcu coś się w tym pływaniu ruszyło.

PŁYWANIE (oficjalne wyniki) – 6 min 38 sek – 90/950 miejsce

IMG_4594

Szybka zmiana – zaraz przed halą zdjęcie pianki i wrzucenie jej do worka i pogoń do strefy zmian. Będąc już w swojej alejce widzę Tomka wbiegającego do hali. WHAT? Popłynąłem szybciej od niego?! Kask na głowę, numer na tyłek i dzida, co by chociaż przez kilometr być przed nim na rowerze. I tak się dzieje, zaraz na początku podjazdu wyprzedza mnie. Jadę mocno (jak na siebie). Patrząc na zegarek widzę okolicę 190 – 200 W i ku mojemu zaskoczeniu nie wymaga to ode mnie, aż tak dużego nakładu siły, jak mogło by się to wydawać. Wyprzedzam kilku gości na podjeździe i kolejnego na zjeździe. Rolling start daje tą super przewagę, że na trasie kolarskiej jest się praktycznie cały czas samemu. Na nawrotce średnia prędkość 34 km/h. O matulu! RunEat w końcu się przełamał i coś tam kręci tymi nogami. Do końca zostaje jakieś 8-9 kilometrów – lekko z górki więc próbuję jeszcze szybciej jechać. Dojeżdżając do Hali Łuczniczka na zegarku średnia równo 35 km/h. To mój najszybszy rower jak do tej pory bez żadnych dysków i bajeranckich kół. Może i będą ze mnie ludzie?

ROWER (oficjalne wyniki) – 38 min 35 sek – 134/950 miejsce

ENE132_13588_2017

Znów szybka zmiana – decyduję się na bieg w Nike ZOOM ELITE 9. Jest dynamicznym butem, choć pewnie szybciej biegł bym w startówkach Nike ZOOM STREAK. Wiedząc, że następnego dnia czeka mnie jeszcze jeden start, wolę nie zakładać Streaków bo czasami bez skarpetek mnie obcierają. Szybka zmiana i ostatni najfajniejszy element – BIEG ! Tu zaczynam wyprzedzać ! Chciałbym biec coś poniżej 4 min/km. Nogi czuje jednak zmęczone po mocniejszym rowerze i trzymam tempo w okolicy 4:00-4:05. 5 km 400 metrów mija dość szybko. Będąc na wysokości 3 kilometra po drugiej stronie rzeki, słyszę jak na metę wbiegają zwycięzcy. WOW… szykuje się chyba niezły wynik. Chciałem zakręcić się w okolicy 1:13-1:14. Na metę wbiegam jako 88 z pośród 950 startujących z czasem 1:11:32. To pierwsze zawody, kiedy wszystko poszło jak trzeba! Choć nie ukrywam, że apetyt jest jeszcze większy, bo wiem, że w biegu mam jeszcze sporo zapasu, nie mówiąc już o rowerze. Ale wszystko po kolei. Małe sukcesy przynoszą w końcu te duże! To był najlepszy start w moim życiu, a kolejne przede mną !!!

fot.Patrycja Pietrzak/Maratomania.pl

fot.Patrycja Pietrzak/Maratomania.pl

BIEG (oficjalne wyniki) – 22:10 – 62 miejsce

Na tym zawody jeszcze się nie kończą. W niedzielę rano razem z Arkiem i Darkiem stajemy na starcie sztafet. Mamy apetyt na pudło! Arek jako pierwszy płynie – wychodzi z wody jako drugi, a zaraz za nim Darek odpala rakietę na rowerze. 45 km pokonuje w czasie 1:06 (średnia 40km/h) i daje mi tą przyjemność wyjścia na bieg jako pierwszego zawodnika ze sztafet. Przez pierwsze 5 kilometrów czuje się jak PROs. Przede mną jedzie rower z pilotem trasy. Mam około 3 minut przewagi nad drugim zawodnikiem. Założeniem było biec poniżej 4 min/km. Pierwszy kilometr szybko – 3:50 – nie sprawiał zbytnich trudności. Drugi lekko wolniej, ale do piątego trzymam średnie tempo 3:57-3:58. Wtem jak pendolino przebiega koło mnie zawodnik ze sztafety numer 5. Zaraz, zaraz … jeżeli miałem 3 min przewagi to moje kalkulacje mówiły, że mogę swobodnie biec po jakieś 18 sekund wolniej na km od kogoś szybszego, no ale kto będzie zapierdzielać 3:42 ??? Ano okazuje się, że takich było kilku … ale co się dziwić, skoro maratonu biegają w 2:30-2:40? Do siódmego kilometra utrzymuje drugie miejsce. Zaraz przy moście mija mnie kolejna sztafeta i spadamy na trzecią pozycją, którą do końca dowożę na metę. Nie biegnie się łatwo – jest dosyć ciepło, a nawrotka, zmiana nawierzchni i podbieg na moście wytraca cenne sekundy. Wbiegając w trójkę na metę cieszymy się z pudła. Radość nie trwa zbyt długo, kilka sekund po mnie wbiega kolejna sztafeta, która jak się okazuje wystartowała po nas, tak więc ich czas netto jest lepszy od naszego. Utrzymujemy jednak trzecie miejsce męskich sztafet ! Szkoda tylko, że jako jedyne właśnie męskie nie były nagradzane pudłem :) Ważne jednak, że jako drużyna zaprezentowaliśmy się jak najlepiej. Przegraliśmy pudło w generalce o 24 sekundy. To ja powinienem pobiec o te kilkadziesiąt sekund szybciej, tak więc bardzo Was chłopaki przepraszam, ale tego dnia na tyle było mnie jedynie stać. Jeszcze kiedyś pokażemy światu, że w TRI BROTHERS jest siła. Przy okazji wielkie podziękowania dla Sisu za super stroje startowe dla nas !!!

IMG_4636 2

Kończąc, bo i tak wyszło bardzo długo, jak na tak krótki start… wyszło bardo dobrze. W końcu się przełamałem zarówno w pływaniu jak i na rowerze. Na bieganiu jeszcze odpalę … może już w najbliższą niedzielę w Nowym Jorku? Pozdrawiam z 10 000 metrów nad ziemią w drodze do mojego drugiego domu …

I jak to mówią amerykanie LAST BUT NOT LEAST !!! Bardzo dziękuje za doping !!! W Bydgoszczy czuje się jak w domu – dziękuje za spotkania z Wami, rozmowy – te krótsze i dłuższe. Dla mnie to największa nagroda móc porozmawiać na żywo – posłuchać o Waszych sukcesach. Dziękuje za to, że jesteście !!!

Łukasz, dziękuje za przygotowanie !!! Bez Ciebie nie było by tego sukcesu !

Koniecznie wbijajcie na instagrama Tam na instastorries będziecie mogli śledzić moje poczynania w Nowym Jorku !!!

4 Responses to Bydgoszcz Triathlon – start życia !!!

  1. czytelnik pisze:

    Serio? Dalej Pan się cieszy czasem który zrobił płynąc z prądem? To tak jakby jechać rowerem mając huragan dujący w plecy. ponad 6min czyli przysłowiowej dupy nie urywa, bo niektórzy na 1/4 mieli takie międzyczasy, będąc zmęczonymi wcześniejszą walką z prądem. Drugie – rower. 190-200W, dobrze że w końcu zdjął Pan testowy dysk od RONa.
    Biegu gratuluję – w końcu Pan wywodzi się z tego środowiska.

    Nie wiem konkretnie do jakich słuchaczy chce Pan trafić. Jeżeli debiutujących to okej, być może jest to jakiś punkt. Ale czy do osób które trenują tyle samo godzin co Pan… podobno trenuje Pan 10-15 h tygodniowo. Ja podobnie, ale jedyne co dostaję od świata to wypłata od pracodawcy, za którą dopiero mogę kupić rzeczy do tri. Niestety firmy mają wypięte na „nie-posiadacza bloga”. co robię źle?

    • RunEat RunEat pisze:

      Tak ciesze sie z plywania nawet jezeli jest z pradem. I dlaczego tez wyjasnilem – poplynalem relatywnie duzo szybciej jak pozostali znajomi, ktorzy plywali ze mna na innych zawodach. Prad daje wszystkim tyle samo, tak wiec jednak sam cos poplynalem z siebie szybciej.

      Rower – nie wiemy jak bym pojechal z dyskiem – moze bylo by szybciej, moze wolniej – WATy w koncu sa wynacznikiem sily, a nie sprzet na ktorym jedzie zawdonik. Dysk ma zaoszczedzic WATy.

      Podobnie jak Pan pracuje i dostaje wyplate, za ktora oplacam swoje starty i podroze. Nikt mi tego nie finansuje. Sprzet podobnie – w przypadku RONa testowalem dwukrotnie. Czy firmy maja wypiete na nie posiadacza bloga – nie wiem? Sam kiedys zaczynalem i nikt niczego nikomu za darmo nie daje. Znam mnostwo zawodnikow, ktorzy nie maja bloga, a potrafia porozmawiac dostac do testowania sprzet. Zycze powodzenia na zawodach !

  2. pats pisze:

    Świetnie, naprawdę dobry wynik, widać robota nie idzie na marne!

Skomentuj czytelnik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *