fbpx

Całe życie na walizkach

Published on: 23 czerwca 2016

Filled Under: Podróże, Triathlon, W Biegu

Views: 17125

Tags: , , ,

„Ile Ty masz urlopu?”, ” Ty w ogóle pracujesz?”, „Gdzie znowu jedziesz?” – to chyba najczęściej zadawane mi pytania w ostatnim czasie. W sumie nie ma co się dziwić… Kiedy ktoś z boku obserwuje moje podróże może dojść do takich wniosków. Tylko ostatnie trzy tygodnie to Wielkopolska, Podlasie, Dolny Śląsk. To minione weekendy, a udało się odwiedzić już całkowicie odległe od siebie trzy regiony Polski. To tylko wycinek tego co już za mną i zapowiedź tego co nadejdzie. Dopiero połowa czerwca, a do końca triathlonowego sezonu jeszcze dobre dwa miesiące.  

Jeśli o urlopie mowa, to mam dokładnie tyle samo co każdy. Jak ustawa przewiduje 26 dni. To stanowczo za mało dla osoby, z podróżniczą smykałką. Nie ma co owijać w bawełnę. Kręci mnie opcja – wsiąść w samolot, polecieć np. do Rzymu tylko po to, żeby zjeść kolację w okolicach fontanny di Trevi, rano pobiegać i wsiąść w samolot powrotny do Polski. Czasami takie weekendy staram się wydłużyć o jeden dwa dni, tak żeby do granic możliwości wykorzystać czas, kiedy znajduje się poza domem.

13508866_10154947485424447_3914677917264048072_n

Życie na walizkach to kwestia wyboru. Nie byle jakiego – całkowicie świadomego. Kiedy decydujesz się na ten styl życia – bierzesz to z całym inwentarzem. Ze wszystkimi zaletami, ale i wadami – tymi, których nie widać na facebooku. Często słyszę – „zazdroszczę”, „Ty to masz życie” – fakt – mam takie, życie na jakie sam się zdecydowałem.

12799212_10154619497124447_3226918252872045859_n

Piątek – godzina 16ta. Po pracy wsiadam w samochód. Szybki dojazd do Łomianek. Tam przepakowanie manatków do drugiego samochodu. Zakładamy bagażnik – na niego rowery – zazwyczaj dwa, czasami trzy. Mimo, że samochód jest w stanie pomieścić 7 osób, my ledwo pakujemy się w trójkę dorosłych i 4 letniego Stasia. Razem z nami jedzie kuchenka elektryczna, blender, blacha ciasta drożdżowego. Każdy ma ze sobą dwie pary butów do biegania (no może poza Dorotą – ona ma jedną, bo jest na roztrenowaniu). Komplet dodatkowych kół do roweru to standard.

13339528_1764913533722914_286336421739614709_n

Sobota to zazwyczaj dzień wolny, choć często jest tak, że jednego dnia startuje ja, drugiego Treneiro. Nie jest łatwo – często w okolicy jest mnóstwo fajnych miejsc do odwiedzenia, a z uwagi na zawody czasem musimy odpuścić zwiedzanie. Jednego dnia to ja ścigam się sam ze sobą, Treneiro dopinguje, a następnego zamiana ról. Tak będzie i w najbliższy weekend, kiedy w sobotę wystartuję w Suszu na dystansie SPRINT, a Łukasz następnego dnia stanie na linii startu w 1/2 IM.
13335822_1764835937064007_377910779451408699_n

Niedziela – mimo, że nie mam zawodów to nie ma tu dłuższego spania. Kiedy Łukasz o 6 wstaje, żeby zjeść śniadanie, ja idę na swój trening. Wracam, znów pakujemy samochód i jedziemy na zawody. Moment, kiedy Łukasz jest na trasie, jest o wiele bardziej stresujący niż, kiedy ja sam walczę ze sobą. 16-ta, czasami 17ta – dekoracja zwycięzców. Wsiadamy w samochód i do Warszawy często dojeżdżamy w okolicy północy. Rano trzeba wstać na trening i iść do pracy… żeby było łatwiej, śpię u Trenerstwa.

13332768_1764741030406831_4055627209685180233_n

Poniedziałek … 6 ta rano zazwyczaj basen, czasami coś innego. O 8 jestem już w pracy. Powrót do domu i szybkie pranie. Dobrze, że teraz jest ciepło, bo przynajmniej szybko schnie. Zaczyna się odliczanie … byle do weekendu…

Weekend zaczyna się zazwyczaj wcześniej – w czwartek trzeba już się spakować. Jest o tyle dobrze, że wszystko co potrzebne jest na suszarce. Wystarczy zdjąć i zapakować do walizki. Później znieść wszystko do samochodu. Na raz się nie da … dwie torby, worek z butami, ciasto …

W piątek rano koło zaczyna zataczać na nowo swój krąg. Trening … praca … i znów w trasę.

13244761_10154874339319447_2268346155087836622_n

W tygodniu na początku często odsypiam i czasami nawet nie ma siły zrobić prania. Czasami jest tak, że wychodzę na trening, wracam, rozbieram się – treningowe ciuchy zrzucam na podłogę, szybko idę pod prysznic, jem śniadanie i wychodzę do pracy. Po – obowiązkowa drzemka. Zazwyczaj nie dłużej jak 15 minut, choć w tym tygodniu przeciągała się nawet do dwóch godzin. Efekt? Ciężko było nawet przejść od łózka do toalety :)

IMG_7643

Można narzekać albo i nie. Może i w ciągu tygodnia nie ma za dużo czasu, jednak to te wyjazdy są czymś co dają mi siłę na cały tydzień. Żyję od weekendu do weekendu :)

To każdy weekend jest dla mnie swoistym urlopem. Na dłuższy urlop rzadko mogę sobie pozwolić. Zazwyczaj to jeden dłuższy wyjazd związany jest z maratonem. To wtedy przyjeżdżam kilka dni wcześniej, aklimatyzuje się do nowego miejsca. Biegnę maraton, a później jadę na krótkie wakacje. Ale nie takie, z leżeniem na plaży. Jakoś to chyba już nie dla mnie. Wolę pobiegać czy pojeździć na rowerze po nowych miejscach – tak było na Hawajach. Byliśmy tydzień, a na plaży byliśmy ostatniego dnia na 5 minut, żeby powiedzieć, że byliśmy :).

image28

W tym roku będzie podobnie. Maraton w Maladze, a później szybka wizyta w Gibraltarze i kilka dni odpoczynku na Wyspach Kanaryjskich. Taki aktywny urlop – aktywny wypoczynek – aktywna regeneracja.

Każdy z moich urlopowych weekendów to okazja do potrenowania w innych okolicznościach,  zwiedzenie nowych miejsc, czy spróbowanie nowych lokalnych przysmaków. Nie ma czasu na odpoczynek. Staram się żyć z całych sił. Mocny trening z rana, a później w góry – ponad 600 schodów do pokonania. Tak było w miniony weekend.

13466028_10154942416534447_4639947176481084083_n

Może nie zawsze jest łatwo, bo trzeba ogarnąć pracę, ugotować jedzenie, zrobić trening, a czasem i odwiedzić fryzjera, ale w głowie jest zawsze myśl, że już za kilka dni piątek i znów będzie można podbijać świat :) A Piątek już jutro … tym razem kierunek Susz :)))

Każdy ma to na co się zdecyduje – ja wybrałem drogę tułacza, ale póki co to jest właśnie życie jakie kocham.

13 Responses to Całe życie na walizkach

  1. Gosza pisze:

    Dobry tekst! Dobrze wiedzieć, że nie tylko my mamy taki, ładnie mówiąc, nieład po weekendach :D Znam to dobrze, ale nie ze startów w zawodach, tylko z drugiej strony – organizatorzy też cały czas kursują po PL ;)

  2. kwasnaali pisze:

    to kiedy robisz to ciasto? :)

  3. arian pisze:

    Fajny tekst, ale robisz z siebie takiego bohatera, że aż mdli. Drogę tulacza? Łukasz, Ty chyba nie masz pojęcia co robią zawodnicy z rodzinami. Przydałoby Ci się trochę skromności.

    • RunEat RunEat pisze:

      Tu nie chodzi o robienie z siebie żadnego bohatera. To tekst o tym jak wyglada moje życie. Na pewno jest duzo latwiej niz osobom, ktore maja rodziny, dzieci. Ja nie mam wiec pisze o swoich odczuciach. pzdr

  4. czongo pisze:

    Hej! Intensywnie… Ja bym się chyba nie wyspała :P
    Mogę z ciekawości zapytać jaki charakter ma Twoja praca zarobkowa?

  5. Beata pisze:

    Podziwiam i życzę wytrwałości- bo ona jest bardzo ważna w dążeniu do wyznaczonego celu :)

  6. FilipO92 pisze:

    Hejo. Gdzie lecisz na Kanary? Jeśli Teneryfa, to polecam odwiedzić wieś Masca. Długie zejście do doliny, gdzie dostają się tylko piesi (inaczej się nie da). Aktywnie, pięknie i cieplutko! Raj na ziemii :)! Pozdrawiam.

  7. Anna pisze:

    Świetny tekst, masz bardzo ciekawe życie, aż zazdroszczę !!

  8. Artykuł wręcz rewelacyjny, fajnie się to wszystko czyta !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *