Do końca roku zostały jeszcze trzy miesiące, a ja już myślami jestem w przyszłym roku. Śmiesznie to zabrzmi, kiedy w październiku mogę powiedzieć że to był dobry rok. Wydałem książkę, na Tajwanie stanąłem na swoim pierwszym triathlonowym pudle, zadebiutowałem na połówce w Kazachstanie, a do tego miałem możliwość startowania na dwóch mistrzowskich imprezach z najlepszymi zawodnikami ameryki i świata. Przed końcem ubiegłego roku powiedziałem sobie, że chciałbym, żeby to było rok podróży i tak też się stało. Zjechałem kawał świata, a w planach do końca roku czeka mnie jeszcze kilka wyjazdów …
Po tym wszystkim potrzebne mi było roztrenowanie. Po raz pierwszy wyglądało u mnie ono całkowicie inaczej jak do tej pory. Przez blisko miesiąc nie robiłem prawie nic. Nie trenowałem, za to dużo jadłem, popijając do tego dobre wino. Jak być w RPA i do rozpływającego się w ustach stejka nie wziąć kieliszka wina? Tak naprawdę to z tym całem jedzeniem roztrenowywać zacząłem się w czerwcu po Kazachstanie. Waga poszła w górę – taka trochę sinusoida – raz w górę, raz w dół. Tłumaczyłem sobie, że skoro spalam tyle kalorii na treningach to nic się nie stanie jak zjem dodatkową paczkę paluszków, czy batonika … Koniec końców po powrocie z Afryki waga wskazała 72 kilo, kiedy w czerwcu było 65 kilo. Nawet nie patrząc na cyferki zacząłem się z tym źle czuć. Leginsów nie oszukasz – zaczęło być mi trochę ciasno w tych bardziej obcisłych – przyszedł czas, żeby powiedzieć sobie dość…
Pod koniec września wyjechałem z pracy na dwutygodniowy trip po europie, gdzie szkoliłem naszych pracowników. Powiedziałem sobie, że to będzie ten okres, kiedy zaczną pracę nad sobą. Wyznaczyłem sobie cele … nie będę jeść słodkiego, nie będę pił wina, nie będę, nie będę …
Namówiłem do tego samego Bartasa z którym razem byliśmy w Astanie i Port Elizabeth, a ten codzień mówił – dobra zacznę od jutra … nie jem słodyczy było naszym wspólnym celem, jednak już po kilku dniach padło pytanie – a mogę w weekend zjeść coś słodkiego?
Przez pierwszy tydzień twardo się trzymałem – Berlin, Amsterdam, czy Londyn – kuchnia tych miast dupy nie urywa, więc szło łatwo – kiedy przylatywałem wieczorem do hotelu byłem już tak zmęczony, że jadłem jakąś sałatkę w hotelowej restauracji i szedłem spać. Cały misterny plan poszedł w pizdu kiedy w piątek zaleciałem do Mediolanu. Włochy …. wszędzie pizza, makarony, czy grissini. Zapach pizzy tylko kusił, ale o dziwo, tego dnia akurat nie miałem ochoty na pizzę. Chodziło za mną gnochi … Znalazłem małą klimatyczną knajpkę i na stół wjechało włoskie kopytka, zagryzione wcześniej bagietką z oliwą, a do tego czerwone włoskie wino.
Z jednej strony byłem zły – wytrwałem tydzień w postanowieniu, a tu łamałem się. Z drugiej pomyślałem – RunEat – jesteś jeszcze na roztrenowaniu – teraz korzystaj, bo kiedy jak nie teraz? Uświadomiłem sobie wtedy, że błąd popełniłem już na samym początku… fundamenty – to one zawsze są najważniejsze i od tego jak zaczniesz budować swoje postanowienia w dużej mierze zależy ich końcowy sukces.
Jak wyznaczyć cel?
Cel musi nas przede wszystkim motywować. Mówienie sobie – schudnę 10 kilo, czy powiedzenie, a w zasadzie zakazanie – nie będę czegoś robił już na starcie skazane jest w dużej mierze na porażkę. Zakaz sam w sobie powoduje to, że chcemy go złamać…. taka nasza ludzka natura …. Wyznaczanie od razu z grubej rury zrzucania wagi, też nie będzie pomocne, bo do osiągnięcia celu cały czas będzie przed nami długa droga.
Podziel swój główny cel na kilka mniejszych, które będą twoimi drogowskazami po drodze do głównego celu.
Zamiast zakazów pomyśl o tym, że chciałbyś czegoś nie robić. Słowo CHCĘ jest to kluczowe. Nic nie muszę, tylko chcę…
Gdzie tkwi sukces?
W życiu nikt nikomu nic na tacy nie podaje. Jeżeli chcesz coś osiągnąć, musisz na to zwyczajnie pracować. Ciężko pracować. I musisz być w tym konsekwentny. Jeżeli codziennie np. podjadasz batoniki, a za cel wyznaczasz sobie tego nie robić, musisz zbudować w sobie nawyk. To nie jest proces, który nastąpi w ciągu jednego, czy dwóch dni. Często możemy przeczytać, że aby coś stało się Twoim nawykiem musi upłynąć nie mniej jak 21 dni. Nawet jeżeli w dwudziestym dniu zjesz snickersa to niestety – za bardzo gwiazdorzyłeś – zabawę w budowanie nawyku możesz zacząć od nowa.
Konsekwencja
To tu właśnie pojawia się konsekwencja. Najpierw miej odwagę zacząć, siłę by być w tym konsekwentny, i cierpliwość by doczekać efektów. Sorry …. ale idąc dalej w konwencji batoników, czy słodyczy – gofry nad morzem nie mają 0 kalorii. Wiadomo – wszystko jest dla ludzi, jednak jeżeli chcemy nad czymś pracować to trzeba być w sobie odnaleźć te pokłady konsekwencji …
Nagradzaj się …
Nie zapominaj jednak o tym, że trzeba się nagradzać … pomyśl o czymś co sprawia Ci przyjemność, coś czego nie robisz za często, a wywoła uśmiech na Twojej twarzy … nawet jeśli to będzie ten batonik to super – tylko po pierwsze primo – pamiętaj o budowaniu nawyku i 21 dniach, a po drugie primo ultimo … pamiętaj, że nagroda jest fajna, jak jest wyjątkowa, więc niech ten batonik nie wjedzie na stałe …
Jak myślicie, istnieje prosty przepis na sukces? Co się tak naprawdę w życiu liczy – talent, szczęście, przypadek? Przepis jest tak naprawdę prosty – wyznaczaj ambitne cele, bądź w nich konsekwentny i na końcu się nagradzaj …
Przede mną jeszcze 15 tygodni przygotowań do pierwszego startu w 2019 roku. Sezon zacznę wcześnie – 1 lutego start w Dubaju na 1/2 Ironman. Chciałbym w okresie przygotowawczym mocno popracować nad tym co jem – udało mi się już wypracować nawyk nie picia słodkich napojów i jedzenia słodyczy – waga stopniowo spada, jednak teraz najważniejsza będzie konsekwencja … Najbliższy tydzień spędzę razem z Treneiro w Zakopcu. Pogoda zapowiada się wyśmienicie – taki październik to mógłby być zawsze !!!
Pomyśl co chciałbyś zrobić – co jest Twoim celem? Napisz go na kartce i schowaj go do ulubionej książki. Pracuj nad sobą, bądź konsekwentny i zobacz gdzie będziesz za 21 dni! Daj znać nad czym pracujesz i wzajemnie się motywujmy.
Pamiętaj – Anything is possible !!!
Zawsze inspirowałem się takimi ludźmi co przekraczają granice swojej wytrzymałości :) super….
Zapraszam także na mojego bloga http://www.jezykbiega.wordpress.com