Obiecałem minimum cztery części o Maratonie w Nowym Jorku i słowa dotrzymam. Najlepsze zostawiam sobie na koniec, a dziś trochę o tym największym z królewskich biegu od kuchni.
Nie pisałem o tym za dużo w poprzednich wpisach z prostego powodu. Nie chciałem w jednym miejscu łączyć emocji ze sprawami organizacyjnymi. Kiedy byłem jeszcze za wielką wodą, otrzymałem od Was sporo wiadomości z pytaniami techniczno organizacyjnymi więc dziś o tym jak to wszystko zorganizować.
Wejściówka
50000 osób to już całkiem sporo w porównaniu do największych naszych rodzimych biegów, gdzie na starcie staje maksymalnie 15 tysięcy, choć chyba tej liczby jeszcze nie osiągneliśmy. Tu nie działa zasada, kto pierwszy ten lepszy. Tu albo trzeba mieć szczęście, albo szczęściu trzeba dopomóc.
Pakiet startowy można zagwarantować sobie w jeden z poniższych sposobów:
- szybko biegać :) Wystarczy, że w roku poprzedzającym maraton nabiegacie odpowiedni dla swojej kategorii wiekowej czas (wiek liczony jest na dzień maratonu w którym będziecie biec). To dość znacząca informacja, bo np. Krasusowi dała dwie minuty zapasu na półmaratonie (starość nie radość :))
Mężczyźni | Maraton | Półmaraton | Kobiety | Maraton | Półmaraton | |
18-34 | 02:53:00 | 01:21:00 | 18-34 | 03:13:00 | 01:32:00 | |
35-39 | 02:55:00 | 01:23:00 | 35-39 | 03:15:00 | 01:34:00 | |
40-44 | 02:58:00 | 01:25:00 | 40-44 | 03:26:00 | 01:37:00 | |
45-49 | 03:05:00 | 01:28:00 | 45-49 | 03:38:00 | 01:42:00 | |
50-54 | 03:14:00 | 01:32:00 | 50-54 | 03:51:00 | 01:49:00 | |
55-59 | 03:23:00 | 01:36:00 | 55-59 | 04:10:00 | 01:54:00 | |
60-64 | 03:34:00 | 01:41:00 | 60-64 | 04:27:00 | 02:02:00 | |
65-69 | 03:45:00 | 01:46:00 | 65-69 | 04:50:00 | 02:12:00 | |
70-74 | 04:10:00 | 01:57:00 | 70-74 | 05:30:00 | 02:27:00 | |
75-79 | 04:30:00 | 02:07:00 | 75-79 | 06:00:00 | 02:40:00 | |
80+ | 04:55:00 | 02:15:00 | 80+ | 06:35:00 | 02:50:00 |
- wybiegać sobie pakiet – to opcja raczej wyłącznie dla mieszkańców Nowego Jorku. Wystarczy pobiec w dziewięciu biegach kwalifikujących do maratonu, oraz dodatkowo wziąć udział w jednym – dziesiątym jako wolontariusz. Tak swój pakiet dostaje większość naszych rodaków za granicą – między innymi członkowie grupy 3run.pl, która opiekowała się nami podczas pobytu w NYC.
- mieć trochę szczęśćia, czyli zostać wylosowanym w loterii. Zapisy rozpoczną się 21 stycznia i potrwają miesiąc do 21 lutego. Nie martwcie się – przypomnę Wam o tym. Zasady losowania są dość skomplikowane. Miejsca z loterii uzależnione są od liczby osób, które zakwalifikują się przez dwie powyższe metody. Na początku losowani są Amerykanie z rejonu Nowego Jorku, później z pozostałych stanów, a na samym końcu międzynarodowi biegacze w tym my :) Losowanie odbędzie się 8 marca. Tu rozpoczynają się też pierwsze wydatki – koszt wzięcia udziału w loterii to 11 dolarów.
- pomóc szczęściu poprzez wykupienie pakietu startowego od organizacji charytatywnych. Zazwyczaj kupujesz od razu pakiet z przelotem i hotelem. Na pierwszy rzut oka ceny wydają się kosmiczne, ale jak się wszystko podsumuje, to nie wychodzi dużo drożej niż, dla szczęściarzy, którzy wylosowali pakiet. Biuro podróży Marathon Travel organizuje takie wyjazdy i znajomi z nich w tym roku korzystali. Do końca listopada jest promocja, więc może ktoś już chce sobie zaklepać przyszłoroczny wyjazd :)?
Sam pakiet startowy nie jest tani. Dla nas to koszt 347 dolarów, które ściągane są automatycznie z karty kredytowej po wylosowaniu w loterii. W pakiecie koszulka, numer startowy, medal na mecie i niezapomniane przeżycia :)
Wiza
Mam to szczęście, że ten koszt mi odpadł. Amerykańską wizę mam już od kilkunastu lat więc spokojnie mogłem znaleźć swój stary paszport i rozpocząć poszukiwania biletu lotniczego. Jeżeli nie masz jeszcze wizy to nastaw się na koszt 624 zł (aktualny na dzień pisania posta). Amerykanie już od tego momentu pokazują, że lubią sobie liczyć za wszystko. Pamiętam jak aplikowałem o swoją pierwszą wizę kilkanaście lat temu i płaciłem wtedy 100 zł. Warto zaznaczyć, że to koszt rozpatrzenia wniosku wizowego, a nie gwarancja wizy. Może się zdarzyć, że konsul nie przyzna wizy, a tak naprawdę promesy wizowej i kilka stówek przepada. Myślę, jednak, że z papierkiem w postaci potwierdzenia startu w maratonie nie ma takiej opcji, żebyście nie dostali wizy. No chyba, że macie kogoś nielegalnie siedzącego zza wielką wodą.
Dochodzi jeszcze koszt zadzwonienia na infolinie 0-700 amerykańskiej ambasady, koszt zdjęcia i na sam koniec DHLa który dostarczy paszport do rąk własnych, a to w sumie kolejna setka.
Przelot
Kiedyś wydawało mi się, że blisko 10 godzin lotu do Ameryki to dużo. Po prawie dwunastu godzinnym locie z Nowego Jorku na Hawaje stwierdziłem, że jednak przez Atlantyk to się szybko leci. Jeżeli w marcu już dowiesz się, że jesteś szczęściarzem i masz pakiet proponuję rozpocząć polowanie na okazję i dobrą cenę na przelot do NY. Oczywiście opcji jest tyle ile dusza zapragnie – polecam jednak lot bezpośredni. Nam udało się kupić bilety za 2000 zł – w cenie przelot nowiutkim Dreamlinerem :) Jako dość duży fan lotnictwa spodziewałem się trochę większego WOW, ale trzeba przyznać, że jest więcej miejsca na nogi niż w wysłużonych już dużych benkach 767. Szczerze polecam dopłatę 100 zł do jedzenia – Otrzymacie wtedy jedzenie, jakie dostają pasażerowie klasy Premium – będzie trochę smaczniej i więcej, a do tego wino :)
Przy dobrych wiatrach spokojnie można znaleźć przelot w cenie 1800, a jak już naprawdę zawieje tak jak w ostatnich dniach to i w dobrej promocji z jedną przesiadką w którymś z Europejskich portów można kupić bilet za 1500 zł.
Życie
Pierwsza rzecz o jaką trzeba zadbać to mieszkanie. Ceny w nowojorskich hotelach stopniowo idą w górę im bliżej samego maratonu, więc warto o to zadbać jak najwcześniej. My wynajęliśmy mieszkanie na Manhattanie, które poleciły mi koleżanki, które mieszkały w nim rok wcześniej też podczas maratonu. Koszt to 150 dolarów za noc, co jak na Nowy Jork nie jest wygórowaną stawką. Mieszkaliśmy tam w trójkę, ale spokojnie mogliśmy tam przyjąć jeszcze ze 2-3 osoby. Co prawda była tylko jedna łazienka, i mogło by zrobić się ciasno, ale w mieszkaniu w zasadzie tylko spaliśmy. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany – napiszcie na priv, a podeśle kontakt.
Mieszkanie ma o tyle zaletę wobec hotelu, że możecie sami sobie ugotować jedzenie, a to przed maratonem duża zaleta. Po pierwsze wiecie co jecie, a w Ameryce ciężko jest znaleźć coś lekkiego :) Śmiałem się trochę, że tam nawet jak nie chce się robić carboloadingu to i tak jedząc cokolwiek zapycha się człowiek jak szalony. Wszędzie w restauracjach porcje są gigantyczne, a do tego tłuste i dosyć kaloryczne.
Druga sprawa jest taka, że jedzenie na mieście podrożało … bardzo! Pamiętam jak kiedyś 50 dolarów to był świat i ludzie, żeby zjeść na mieście trzy posiłki. Teraz tak naprawdę wychodziło, że śniadanie to koszt 15-20 dolarów (bagel, sok i herbata, albo jakaś jajecznica z herbatą). Lunch czy obiad – makaron / pizza z herbatą czy małym piwkiem Corona (uwielbiam :)) to koszt 30 dolarów. To już zawiera napiwek. W Ameryce jest niepisana zasada, że napiwki są obowiązkowe. Te poszły w górę i obecnie kelnerzy oczekują tipsów w granicach 20%. To na nich właśnie zarabiają, po ich stawki godzinowe są bardzo niskie. Bardzo często europejczycy unikają dawania napiwków, więc nie dziwi często widok zdenerwowanego kelnera, kiedy odbiera pieniądze i nie widzi tam stosownego napiwku.
Stówka
Niesamowite jest to jak szybko rozchodzą się pieniądze i to wcale nie małe. Chodząc w trójkę po mieście powoli zaczynaliśmy się śmiać, że gdzie nie pójdziemy to leci stówka. Wejście do restauracji – stówka na trzy osoby. Bilety na obserwatorium World Trade One – kolejna stówa na trójkę. Musical? Mecz koszykówki? To kolejna setka, tym razem na osobę… Nawet zdjęcia z maratonu kosztują sto dolków…
Nie przeliczaj
Dla własnego świętego spokoju nie będę sumował tu powyższych kwot. Jedna rzecz jakiej kiedyś nauczyłem się na wyjazdach do Ameryki, a nawet Europy, w której króluje Euro to nie przeliczać. Gdyby na każdym miejscu liczyć ile to byłoby w złotówkach to nie wypiłbym pewnie herbaty w Starbucksie (nie piję kawy), wszędzie chodziłbym na piechotę, bo jak tu wydawać 12 złotych za przejazd metrem, a na śniadanie, obiad i kolację jadłbym pewnie w McDonaldzie jak kiedyś żyjąc wyłącznie na dolar menu (choć tak naprawdę to nie wiem, czy to jeszcze istnieje :).
Trzeba pamiętać, że dla Nowojorczyków dolar to taka nasza złotówka. Jest drogo – to fakt. Jest nawet drożej jak kiedyś, ale nic na to nie poradzimy. Niestety jestem typem osoby, której pieniądze za bardzo się nie trzymają. Staram się coś odkładać, ale jak tylko zbierze się jakaś sumka to od razu staram się znaleźć jakieś miejsce, gdzie mogę pojechać, pobiegać, zjeść coś nowego, spełniać marzenia.
Podobno złapanie byka na Wall Street za jajka przynosi szczęście i dużo hajsu, więc mam nadzieję, że wyjazd szybko się zwróci :) To by było tyle w kwestii podsumowania. Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania dajcie znać – chętnie odpowiem :) Tymczasem czeka na Was jeszcze jedna część relacji. Było już wcześniej o samym biegu, dziś o kosztach, a za kilka dni będzie wyłącznie o emocjach.
Trudno się z Tobą nie zgodzić w kwestii wydatków. To był mój kolejny pobyt w USA ale miałam wrażenie że ceny poszybowały niesamowicie. A do tego kiedyś wydawało mi sie ze napiwek był nieobowiązkowy i nie 18-20% a jakieś 10% :-) Nie mniej poleciałabym jeszcze raz na ten maraton!