fbpx

Sucha Szosa w Suszu

Published on: 3 lipca 2015

Filled Under: Triathlon

Views: 5388

Tags: , ,

Mówili, że Susz jest stolicą polskiego triathlonu – nie mylili się. Miałem okazję to sprawdzić z dwóch stron – pierwszego dnia triathlonowego święta jako kibic, drugiego jako zawodnik podczas rozgrywanego już po raz 24 w Suszu sprintu.

Do Susza przyjechaliśmy w piątek popołudniu i udaliśmy się prosto do biura zawodów odebrać pakiet startowy dla Treneiro. Eco Susz triatlon rozpoczynał się w sobotę popularną już połówką. Muszę przyznać, że byłem dość zaskoczony widząc sporo znajomych, którzy rano wprowadzali swoje maszyny do strefy zmian. Wiedziałem, że bawią się w triathlon, ale nie spodziewałem się ich na takim dystansie. O ile ćwiartkę w jakikolwiek sposób jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś idzie tak pół na pół przygotowany, to połówka już jest dla mnie wyzwaniem do którego nie podszedł bym ot tak z marszu.

image2

Ten dzień był dniem Treneiro. Generalnie zawody w których Łukasz startuje są chyba dla mnie bardziej wypompowujące psychicznie niż te w którym sam muszę walczyć ze sobą. Mimo, że staram się być w jak największej ilości miejsc podczas trasy i mam ze sobą aparat, to i tak nie jestem w stanie zrobić sensownego zdjęcia, bo bardziej patrze na zegarek i na Łukasza niż w obiektyw aparatu.

image5

Przez cały czas trwania zawodów miałem włączony zegarek i GPS zliczał jaki dystans pokonałem podczas kibicowania. Susz jest o tyle dobrą imprezą dla kibiców, że będąc praktycznie w jednym miejscu można kibicować swoim zawodnikom na wszystkich trzech etapach zawodów. Praktycznie powinno być w cudzysłowiu, bo tego dnia podczas 4 godzin kibicowania pokonałem ponad 7 kilometrów. Jak by trener dowiedział się, że na dzień przed zawodami tak latam to normalnie dostałbym opierdziel :)

image8

W sumie to po jakimś czasie dostałem może nie ochrzan, ale przykazanie, żeby iść odpoczywać. I tak niczym menel wziąłem folie do przykrycia roweru i położyłem się zaraz za placem zabaw … chciałem poleżeć, ale nie trzeba było długo czekać i odpłynąłem.  30 minutowa drzemka na słońcu leżąc na plastikowej folii – masakra :) Obudziłem się dosłownie zlany potem i głodny jak wilk :) Jedyną rzeczą, która była akceptowalna tego dnia do zjedzenia przed startem był burger :) Jak się okazało daje radę :). W nazwijmy to miasteczku triatlonowym spędziliśmy jeszcze trochę czasu w oczekiwaniu na dekorację :) Tu już muszę przyznać czułem zmęczenie, ale moment w którym Treneiro odbiera nagrodę za II miejsce w generalce (4:01:15 – What the fuck???) i pierwsze w kategorii automatycznie postawił mnie na nogi :)

IMG_0117

Wieczorem pozostało jeszcze tylko przygotować sprzęt na następny dzień i można było iść spać. Szczerze mówiąc trochę się tego bałem, że obudzę się o 5 jak zwykle i nie będę miał co ze sobą zrobić. Start był dopiero zaplanowany na 11:30, więc w planie był wyjazd z naszej miejscówki w Iławie o 9, a więc budzik spokojnie był nastawiony na ósmą. Organizm ludzki to jednak całkiem sprytna bestia. Wiedział dobrze, że tej nocy potrzebuję jak najwięcej snu i przespałem jak dziecko 9 godzin :) Szczególnie po pysznej lemoniadzie w takich warunkach na noc :)

image3

Kiedy wyjechaliśmy rano zaczęło padać – a nawet lać. Nie powiem, że trochę przeszedł mnie strach przed jazdą na rowerze. Szybkie jechanie na tych cieniuteńkich kółkach po mokrej – śliskiej nawierzchni nie jest zbytnio bezpieczne. Kiedy zaczynałem przygodę z triathlonem najbardziej balem się pływania. W końcu tam w jakiś sposób nie do końca jesteśmy zależni od samych siebie. To można dostać kopa w twarz od kogoś, czy też ktoś może po Tobie przepłynąć, nie mówiąc już o tym, że ktoś z tyłu złapie Cię za nogę i wciągnie pod wodę. Mimo, że do szybkiego pływania jeszcze mi sporo brakuje, to w wodzie czuje się już dość pewnie, jedyne czego brakuje mi to odwagi do tego, żeby płynąć szybciej i jak to mówią po innych :) Może z czasem przyjdzie mi ta odwaga… to czego najbardziej się obawiam to rower … zaczynam jeździć co raz szybciej i po prostu boję się, że zaliczę szlifa :)

DSC_0680

Do wody weszliśmy kilka minut przed dziewiątą. Start zaplanowany był spod pomostu, ale że było nas ponad 600 osób to wszyscy nie mieli jak złapać się za dość krótki i niestabilny kawałek czerwonej wykładziny. Za namową Łukasza podpłynąłem najbardziej wgłąb jeziora i przez kilka minut dryfowałem w wodzie w oczekiwaniu na strzał startera. Musze przyznać, że z perspektywy wody taka ilość zawodników w wodzie robi wrażenie. Żałowałem wtedy, że nie mam ze sobą komórki, żeby móc zrobić zdjęcie.

Padł strzał i zaczęliśmy płynąć – plan na ten etap był prosty – wyjść z wody poniżej 15 minut. Płynęło mi się bardzo dobrze. Jedyne co mi przeszkadzało to inni zawodnicy na których często wpływałem i nie mogłem płynąć dalej. Nadal jest mi głupio popłynąć po kimś i w momencie gdy dopływam do kogoś po prostu tracę rytm i zaczynam płynąć wolniej dostosowując się do osób płynących przede mną. Muszę nad tym jeszcze trochę popracować i znaleźć jakąś lukę między innymi i popłynąć swoje szybko i do przodu.

_O0C1708

Przy bojkach to była masakra. Dziki tłum i walka o to by płynąć jak najbliżej bojki. Na całe szczęście udało mi się opłynąć obie dość sprawnie i na ostatnią prostą postanowiłem lekko odbić na bok, żeby móc płynąć samemu. Jak się okazało to było idealne rozwiązanie bo wyszło na to, że płynąłem cały czas w dobrym kierunku a jednocześnie nikt mi nie przeszkadzał. Ostatnia bojka z lewej ręki i to wyjścia z wody. Tu już mocniej zacząłem pracować nogami, żeby przyzwyczaić je powoli do tego co je niedługo czeka. Płynąłem tak długo jak się dało. Inni już szli, a ja cały czas płynąłem do momentu, kiedy rękoma zacząłem dotykać dna. Dzięki temu udało się wyjść z wody przed tymi wszystkimi którzy już w wodzie zaczęli iść. Szybkie spojrzenie na zegar – 14:28 – jest dobrze – pół minuty lepiej od zamierzonego celu. Szybki bieg do strefy zmian i pierwsza padaka :)

_18K3239

Postanowiłem zaoszczędzić kilka sekund w T1 i nie zakładać skarpetek. O ile piankę udało mi się jak zawsze zdjąć szybko, podobnie jak założyć buty to dłuższą chwilę zajęło mi zakładanie kasku. Przed startem ułożony był tak, żeby tylko wsadzić na głowę i zapiąć paski – musiał chyba w między czasie spaść bo sznurki były w środku a na dodatek pokręcone. Tu straciłem kilkanaście cennych sekund na rozplątanie, a do tego pasek z numerem też był jakoś dziwnie poluzowany, i kolejne sekundy bezsensownie poszły w otchłań czasu. A zegar cyk cyk cyk …

Sprawnie udało mi się wydostać z boksu – wtedy po raz pierwszy usłyszałem Dorotę krzyczącą dawaj … dawaj … (tak dzisiaj się nad tym zacząłem zastanawiać, że to takie śmieszne, jak ludzie krzyczą kibicując właśnie DAWAJ :D A co mam robić :D ??? Przez kilka sekund miałem problem z wpięciem butów w pedały … muszę w końcu zacząć trenować to wsiadanie na rower z wpiętymi już butami … :)

_O0C1889

Te 20 kilometrów plus 200 metrów to był pierwszy raz kiedy ujeżdżałem moje wyścigowe lowelo na nowych kapciach. O ile ciężko się go rozkręca to jak już wejdzie na wysokie obroty to daje radę maszyna. Mknie jak szalona :) Pierwsza piątka 9 min 15 sekund – myślałem, że będzie koło 9:30 więc cisnąłem dalej… druga 9 minut :) Myślę sobie – no nieźle się jedzie :) Jedyne momenty, kiedy zwalniałem to około półtora kilometrowe odcinki po kostce gdzie nieźle nami trzęsło.

Jest jedna rzecz jednak, która na rowerze mi nie pasowała. Sprint zazwyczaj odbywa się w konwencji z draftingiem – czyli pozwala się uczestnikom jechać na tak zwanym kole. Tu było inaczej – zawody odbywały się bez draftingu – tak więc zobowiązani byliśmy do zachowania odstępu 10 metrów pomiędzy rowerami. Zobowiązanie to chyba tylko na piśmie, bo to co odbywało się na trasie to przechodziło ludzkie pojęcie. W pewnym momencie łyknęła mnie grupka dwudziestu osób jak jeden wielki parowóz. Cóż… może jestem głupi, ale w momencie jak widziałem, że nie jestem w stanie wyprzedzić gościa przede mną to zwalniałem i trzymałem odstęp – przynajmniej byłem fair w stosunku do samego siebie.

7L3W8043

Nie widziałem też na trasie ani jednego sędziego. Nie rozumiem do końca ludzi, którzy uwielbiają się wieźć na kole – ale każdy postępuje ze swoim sumieniem. Inna sprawa to taka, że te zawody nie powinny się odbywać bez draftingu. Trochę ciężko jest zachować odstęp jeśli na 10 kilometrowej pętli jest ponad 600 rowerów. Ale jak sama matematyka pokazuje można :) Organizatorzy jednak na przyszły rok mogli by rozważyć jednak opcję z draftingiem – przynajmniej wszyscy mieliby czyste sumienie, a i może wyniki byłyby lepsze :)

7L3W8616

Dwie pętle podczas których mijaliśmy dwie super strefy kibica, a nawet trzy bo jeszcze ta przy nawrotce i czas wracać do strefy zmian. I to już po prostu armagedon. O ile zawsze wychodziły mi mistrzowsko to tym razem po prostu chyba się opalałem w tej strefie. Spędziłem prawie dwie minuty na … zakładaniu butów. Co nie założyłem buta to zwijała mi się wkładka. Już w pewnym momencie straciłem cierpliwość i po trzech próbach postanowiłem porzucić wkładki i biec bez. To spowodowało trochę podrapań na nogach, ale przynajmniej mogłem już wyjść ze strefy. Usłyszałem tylko krzyk Artura, gdzie mi się tak śpieszy … odkrzyknąłem tylko, że już wystarczająco długo tu siedziałem :) Artur później powiedział tylko, że byłem jak znikający punkt i, że po chwili mnie nie było :)

_O5B5920

Pierwszy kilometr nieźle – 4:14, ale później już jakoś nie szło – nie było zmęczenia, tętno jak na rozbieganiu, ale jakoś nie mogłem się zebrać żeby przyśpieszyć. Po prostu sobie biegłem, chyba te zmiany butów długie coś mi w głowie zablokowały. Mimo, że nie biegłem swojego to jednak mega fajne jest to, jak po kolei wyprzedzasz wszystkich…

D3S_3956

Zostały dwa kilometry i w pewnym momencie z daleka ujrzałem znajomą koszulkę polo w biało czarne paski.To był Tata Łukasza. Krzyknął do mnie, żeby już się rozpędzać i to zadziało… tego właśnie mi brakowało – kopa, żeby zacząć biec swoje. Przyśpieszyłem i już mknąłem do mety. Jakieś 500 metrów przed metą był jeszcze Łukasz z Dorotą – tam kolejny kop motywacyjny i już ile fabryka dała. Zza zakrętu wyłania się meta i czerwony dywan – setki kibiców i Darek krzyczący Oooooogieeeeeń !!! Przybiliśmy pionę i koniec :) Meta.

EZ3A8441


aa

Łukasz zapytał, czy jestem zadowolony … powiedziałem, że nie bo strefy zmian spieprzyłem kompletnie, ale pozostałe rzeczy całkiem ok. Jak widać triatlon to nie tylko pływanie, rower czy bieg. To także tych kilka minut w strefie zmian, w których można łatwo zyskać, a jeszcze łatwiej stracić czas. Tak jak mówię, że biegi wygrywa się taktyką negative split, to triatlony przegrywa się strefami zmian. To był pierwszy i ostatni raz kiedy tak spierdzieliłem sprawę.

DSC_0780

Po zawodach zostaliśmy jeszcze trochę, żeby pokibicować młodym podczas Mistrzostw Polski. Tam to chłopaki się uwijali – pływanie – tak ze dwa razy szybciej jak moje – zmiana – to już w ogóle kosmos – na rowerze jak pendolino a na biegu to już torpedy :) Eh… szkoda, że nie jestem już taki młody i nie zacząłem dawniej tej zabawy z Tri :)

DSC_0873

Mimo, że jest to mój pierwszy sezon triatlonowy, to rok temu miałem okazję zobaczyć trochę imprez kiedy jeździłem z Łukaszem kibicować. Bez wątpienia Sieraków był numer jeden, a obok Przechlewo, które miało super atmosferę i lokalizację. Poznań, który jest tak przez wszystkich wychwalany dla mnie był totalnie bez klimatu … jedna wielka komercja. Teraz udało mi się zobaczyć sławny Susz. Na pewno jest to w moim mniemaniu impreza która wchodzi w TOP 3 polskich imprez triatlonowych. Świetna organizacja, fajna trasa biegowa, rowerowa lekko wymagająca, ale i z niezła nawierzchnią (poza kawałkiem po kostce) i do tego kibice. W mieście nikt nie psioczy, że triatlon, że zamknięte ulice. Wszyscy kibicują – wychodzą z domów zarówno w samym Suszu jak i w okolicznych miejscowościach. Dziewczyny na biegu przebrane za pielęgniarki – MEGA MEGA MEGA :) Za rok na pewno wracam, i Wam polecam też rozważenie tej imprezy w swoich kalendarzach startowych. Krótki dystans też idealnie nadaje się do debiutu :)

Jak zawsze – jeśli podobało się – poproszę o lajka poniżej :) A już za dwa dni kolejny start :) Me lowe Triatlony :)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *