fbpx

Veni Vidi Vici – Mistrzostwa Świata 70.3 IM RPA

Published on: 11 września 2018

Filled Under: Bez kategorii

Views: 7992

Tags: , , ,

Życie potrafi nas zaskakiwać na każdym kroku. Pozytywnie, i negatywnie. Nigdy nie wiesz co będzie jutro. Ba! Nie wiesz co będzie za godzinę! Nadarzają się nam okazję, a my często zastanawiamy się, czy warto, czy powinniśmy, a co inni powiedzą ? Powiem krótko – jeżeli masz okazję coś zrobić, to nie zastanawiaj się nad tym, tylko zrób to. Zwyczajnie możesz nie mieć na to szansy więcej w życiu!

Zanim zaproszę Was na moją trasę z RPA chciałbym odnieść się do tego, dlaczego zdecydowałem się skorzystać z okazji, jaka do mnie zapukała po debiucie na połówce dwa i pół miesiąca temu w Kazachstanie. Otrzymałem niesamowitą możliwość skorzystania z kwalifikacji na Mistrzostwa Świata w 70.3 IM. Byłem całkowicie tego świadomy, gdzie jest moje miejsce w triathlonowym szeregu, ale musiałbym być skończonym debilem, żeby odmówić … skąd mam wiedzieć, czy kiedykolwiek jeszcze będzie mi dane znaleźć się na jednej trasie zawodów z najlepszymi zawodnikami na świecie?

IMG_9990-2

Kiedy w moje ręce trafiła srebrna monetka poczułem się szczęściarzem. Gra w Ironmana, jak dobrze nazwał to Darek ma jasno określone reguły. Każda impreza pod logiem IM, czy to połówka, czy pełen dystans ma określoną liczbę „przepustek” na mistrzostwa (o tym jak zdobyć slota pisałem tutaj). Gro zawodników wyszukuje odpowiednie trasy, sprawdza listy startowe – jadą z jednym celem – ścigania się i wywalczenia możliwości dostania się na tę jedyną w roku imprezę. Jak na jednej imprezie się nie uda, szukają innej. Mają na to blisko cały rok. Inni robią swoje – ich celem jest meta, a przy okazji korzystają ze szczęścia …

Startując w Astanie nie liczyłem na slota – tamtego dnia liczył się przed wszystkim mój pierwszy start na tym dystansie. Wiedziałem jednak, że gdy nadarzy się możliwość, i ktoś przede mną nie skorzysta z danej mu okazji, ja dwa razy zastanawiać się nie będę. Byłem całkowicie tego świadomy, że pewnie będę zamykać stawkę w swojej kategorii w RPA, ale jakie to ma znaczenie dla amatora, który kiedyś był grubasem, a teraz bawi się sportem?

DSC00808

To była okazja, jaka może już nigdy się mi nie przytrafić. Przygotowywałem się tak jak do każdego innego startu – nie wyznaczałem sobie żadnego celu – chce być w pierwszej 50tce, czy złamać 5 godzin. Każdy triathlon jest inny, inne warunki. Ja tego dnia chciałem dać z siebie wszystko, jednocześnie chłonąć każdą sekundę jaką przeżywałem zarówno podczas trasy, jak i w całej magicznej otoczce przedstartowych dni.

Jeszcze w Stanach, podczas Mistrzostw USA poznałem młodego 25 letniego chłopaka. Razem byliśmy na szkoleniu dla trenerów. Usiadł koło mnie, zaczął rozmawiać – każdą przerwę przegadaliśmy razem. Kipp 5 miesięcy temu zadebiutował w połówce w Texasie, zapraszając mnie do siebie na przyszły rok. W swoim pierwszym starcie złamał 4 godziny i właśnie przeszedł do zawodników PRO. Na pytanie czy spotkamy się w RPA, powiedział, że chce pojechać na mistrzostwa w kategorii już PRO – nie brał slota …. Byliśmy podobni – mówił, że w triathlonie najlepsze jest bieganie :)

W niedzielę przed moim wylotem do RPA zobaczyłem, że wygrał zawody. Miałem napisać do niego w poniedziałek, ale zalatany ogarnianiem wszystkiego przed wyjazdem nie zdążyłem. We wtorek lecąc już do RPA, zobaczyłem, że Kipp odszedł od nas w poniedziałek rano … Nie zdążył pojechać na upragnione mistrzostwa. Mimo, że widziałem człowieka kilka razy w życiu byłem w szoku. Czułem się jak by mnie ktoś zdzielił obuchem po głowie. Wiedziałem, że ten start w sercu będzie dla niego. To nie będzie nawet zbliżony wynik, ale chciałem oddać swoje serce na starcie dla Kippa.

40461386_2198008107080119_2443866769727684608_n

Kipp nie zdążył … mnie tylko utwierdził w tym, że nie można nic odkładać na jutro. Liczy się TU i TERAZ. Nie jestem typem ścigacza. Nie interesuje mnie rywalizacja z innymi – kiedy jestem na starcie, ścigam się z samym sobą, daje z siebie wszystko, ale nie oszukujmy się – wiadomo, że nie stanę na pudle, ani nie znajdę się w pierwszej dziesiątce, czy nawet setce najlepszych w mojej kategorii na całym świcie. Uprzedzając dalszą część – zająłem 343 miejsce na 385 osób w swoje kategorii wiekowej. Mogłem zająć nawet ostatnie, ale to co przeżyłem to moje.

Przybyłem, Zobaczyłem, Zwyciężyłem – zwyciężyłem z samym sobą !!!

VENI, VIDI, VICI !!!

Na relację z trasy zapraszam wkrótce, a teraz chciałbym poprosić Was o jeszcze jedną rzecz. Wczoraj dowiedziałem się, że Gosię dotknęła ciężka choroba. Nie znam jej osobiście, wiem jednak, że jest jedną z nas – aktywna mama, ultra maratonka nagle przestała mieć możliwość robienia tego co kocha. Dwa lata temu zrobiła dla mnie tort urodzinowy z minionkami! Wczoraj w ciągu jednego dnia udało się uzbierać kwotę jaka jest potrzebna do rehabilitacji, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Jeżeli możesz odmówić sobie jedno piwo, jeden pakiet startowy to dorzuć się proszę do zbiórki. Przed Gosią jeszcze wiele kilometrów i tortów do zrobienia! Pomóżmy Gosi wrócić na biegowe ścieżki!

https://www.siepomaga.pl/malgorzata-nowak

Nie zastanawiajcie się dwa razy! Korzystajcie z tego co życie Wam daje !!!

Nie patrzcie na to co mówią inni – co przeżyjecie to Wasze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *