Zastanawiałeś się kiedyś jak ważne w życiu są fundamenty? Nie mam na myśli tych na których stoi Twój dom, choć ten przykład najtrafniej obrazuje to jak duży wpływ mają podstawowe czynności życiowe na Twój sukces – zawodowy, sportowy, czy ten najważniejszy – osobisty.
Kiedy zaczynasz coś robić od PODSTAW przywiązujesz ogromną uwagę by wykonywać to jak najlepiej. Prawdopodobnie na początku na każdych zawodach odnosisz sukces co utwierdza Cie w przekonaniu, że treningi mają sens – banan nie schodzi z twarzy – i o to chodzi! Nic bardziej nie motywuje do działania niż progres. Z czasem jednak zaczynasz wsiąkać w to coraz bardziej – trening staje się codziennością i gdzieś w tym wszystkim zaczyna się gubić to świeże spojrzenie na podstawowe rzeczy.
Jako manager z ponad dziesięcioletnim doświadczeniem w pracy w korporacjach mogę śmiało powiedzieć, że te wszystkie “mądre” prawa biznesu, książki mówiące jak osiągnąć sukces można bardzo łatwo przenieść na życie osobiste. Jeżeli w biznesie coś przestaje się sprawdzać, dziesiątki analitycznych głów próbują przeanalizować czerwone cyferki doszukując się przyczyn niepowodzenia. A wystarczy spojrzeć na podstawy danego biznesu – odnaleźć jego początkowe założenia, a odpowiedź na postawiony problem przyjdzie szybciej niż może się komuś wydawać.
Wszystko co budujemy w życiu bez względu na to czy jest to przygotowywanie do maratonu, czy duży projekt w korpo ma szansę na powodzenie jeżeli zadbasz o jego podwaliny. Praca u podstaw – to klucz sukcesu. Oczywiście nie namawiam Cię teraz do powrotu do pozytywistycznych lektur, które niektórym do dziś śnią się po nocach.
Zastanawiasz się pewnie dlaczego o tym piszę?
Triathlon, czy samo bieganie uzależnia. Endorfiny, które wytwarzają się podczas treningu dają nam energię do dalszego działania, a my podświadomie chcemy więcej i więcej. Często wpadamy niestety w samozaciskową pętlę, do czego oczywiście nie chcemy się przyznać przed innymi, nie mówiąc już o sobie samym.
Wyznaczamy sobie cele – świetnie – nadal uważam, że żeby coś osiągnąć, trzeba widzieć do czego chcemy dążyć. Nic samo się nie zrobi, jednak należy pamiętać, żeby zachować w tym BALANS! Piszę o tym, bo sam jakiś czas temu zauważyłem, że tak bardzo wpadłem w rytm treningowy że zapomniałem często o podstawach. Gdzieś powoli zaczął znikać czas na wszystko inne – trening jeden, praca, drugi trening i do wyra. Oczywiście o jedzeniu na szczęście nie zapomniałem – jeść mogę zawsze i wszędzie.
Zacząłem się nad tym mocniej zastanawiać po maratonie w Maladze, gdzie mimo świetnego przygotowania coś nie zagrało. Z perspektywy czasu co raz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to właśnie brak porządku w podstawowych rzeczach nie pozwolił mi osiągnąć wtedy zamierzonego celu.
Na codzień obserwujesz mnie w sieci – widzisz mój “piękny” wirtualny świat – bieganie o wschodzie słońca, podróże po świecie … to wszystko super wygląda, a jednak w pewnym momencie zaczyna czegoś brakować. Przychodziłem do domu zrzucałem z siebie ubrania po treningu, szedłem do prysznic i siadałem do pracy. W międzyczasie wracałem z jakiejś podróży a na rozpakowanie walizki czekałem kilka dni. Zacząłem żyć w bałaganie, żeby nie użyć bardziej dosadnych słów. Często znalezienie czegoś graniczyło z cudem. Powoli zaczynałem tworzyć w tym bałaganie korytarze, które pozwalały mi przedostać się z łózka do kuchni i do łazienki. Tłumaczyłem sobie to tym, że nie mam czasu na sprzątanie, a przynosząc nowe rzeczy do domu tylko go co raz bardziej zagracałem. O ścieleniu łóżka nie wspominam …
I tak w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że po prostu się w tym źle czuje. Do “odgruzowania” mieszkania zbierałem się kilka lat – nigdy nie było okazji… albo ja nie chciałem jej po prostu znaleźć. Pod koniec lutego okazało się, że na półmaraton warszawski przyjedzie do mnie Szymon z rodziną. To był przełom – miałem trzy tygodnie, żeby doprowadzić mieszkanie i do stanu używalności. Tu nie było czasu na zastanawianie się, czy to mi się jeszcze przyda. Czy ta bluzeczka, którą kupiłem 6 lat temu i nie miałem jej na sobie od tamtego czasu powinna leżeć w mojej szafie. O ubraniach z czasów kiedy ważyłem 100 kg nie wspominam.
Zawziąłem się – przejrzałem każdą szufladę, każdy zakamarek w który kiedyś coś włożyłem. Zasada była jedna – bez przebaczenia – wszystko co nie było mi potrzebne i nadawało się do użytku oddałem, a to czego czasy świetności już minęły znalazły miejsce na śmietniku. Wszystko to czego nie mogłem przez kilka lat znaleźć. Wyniosłem z domu kilkadziesiąt wielkich worków na śmieci i tak od ponad dwóch miesięcy żyję w czystym mieszkaniu.
Ktoś powie pierdoła, a ja czuje się teraz jak zupełnie inny człowiek. Dużo lepiej mi się trenuje. Nie rzucam już rzeczy gdzie popadnie, a kiedy chcę coś położyć na odwal, to od razu mi się przypomina, że nie po to robiłem porządki i od razu odkładam rzeczy na ich miejsce. Mogę spokojnie zaprosić kogoś do domu… nie mówiąc – spotkajmy się innym razem, bo dziś mam bałagan …
Podstawy, podstawy i jeszcze raz fundamenty.
Zadbaj w swoim życiu o to co jest w nim najważniejsze – ogarnij mieszkanie, znajdź czas na spotkanie się z dawno nie widzianymi znajomymi. Jak raz nie zrobisz treningu to forma nie ucieknie, a to co dostaniesz w zamian to ludzie. Szczęśliwy człowiek to taki, który obcuje z innymi. Myśl o tym co jesz … Jeżeli źle się czujesz w swojej pracy – zacznij myśleć o zmianie – w pracy spędzasz ogromną część swojego życia! Nie sposób jest narzekać – trzeba działać! Weź życie w swoje ręce i zadbaj o podstawowe rzeczy a gwarantuje, że sukcesy zaczną przychodzić dużo łatwiej.
I najważniejsze – pościel łóżko po przebudzeniu !!! Ten jeden mały krok już zapoczątkuje zmianę w Twoim życiu!
PS. Jeżeli podobał Ci się tekst, zostaw łapkę w górę, a jak możesz podziel się nim ze znajomymi. To pomoże mi w dotarciu do Was za każdym razem kiedy coś publikuję. Dzięki!