Pamiętacie te czasy, kiedy byliście dziećmi i mama mówiła: BEZ CZAPKI I RĘKAWICZEK NIE WYJDZIESZ?
Zakładam, że tak, ale jak macie słabą pamięć to szybko Wam ją przypomnę, no chyba, że należeliście do tych kilku procent grzecznych dzieci, które zawsze chodziły w czapce – ja unikałem jej jak ognia – po prostu miałem wrażenie, że wyglądam w niej jak debil (nadal zresztą tak uważam …).
Zbierałem się już jakiś czas do napisania tego krótkiego posta, a dzisiejsza pogoda przekonała mnie do tego, że czas w końcu wam to wrzucić :) Będzie dość krótko i na temat :) Rok temu, dokładnie 9 lutego w Warszawie świeciło piękne słońce a termometry wskazywały jakieś 18 kresek powyżej zera. No ciepło jest pomyślałem, i założyłem krótkie rajtki i popołudniu poszedłem biegać. Krótka rozgrzewka zrobiłem fotkę wrzuciłem na fanpage i byłem gotowy do biegania. Nie mineła minuta i dostałem smsa od Pani Trenerowej (pozdrawiam Dorota ;-)). Cytuje … „… będzie zjeba …”.
Na wspomniany opierdziel nie trzeba było długo czekać. Treneiro przekalkulował sobie ile będę biegać dyszkę, i jak tylko wszedłem do domu dzwoni telefon. Tutaj już nie będę cytował pięknej polszczyzny Treneiro, ale nieźle mi się oberwało … :( Po pierwsze za gołe nogi, po drugie za brak czapki. Dodam tylko, że 7 dni później miałem startować w półmaratonie w Barcelonie … a to był jedyny dzień z takimi temperaturami – kilka dni wcześniej padał śnieg i było na minusie, w poniedziałek 10tego podobna sytuacja.
Kwintesencja tej rozmowy to było pytanie :
Chcesz do ^#%^#$%^ się rozchorować?
Nie powiem, że później przez cały tydzień chodziłem przestraszony, że zaraz złapie mnie jakieś chorubsko.
W marcu jak w garncu, kwiecień plecień …
A teraz do rzeczy. Pogoda jaka jest, każdy widzi za oknem. Tylko dzisiaj w Warszawie zmieniała się kilkukrotnie. Rano, gdy biegałem, była śnieżyca, chwilę później świeciło słońca. Zaraz zacinał deszcz i grad, żeby znów wyszło słońce – no zwariować można.
Podobnie jest w ostatnim czasie z pogodą. Jeden dzień świeci słońce i jest ciepło, żeby następnego dnia zacinał wiatr i temperatura spadała w okolice zera.
Wszyscy jesteśmy mocno stęsknieni za latem, krótkimi koszulkami i lejącym się z nas potem, ale …
Idzie forma – spada odporność
… naprawde nie warto przez mały głupi błąd stracić tego, nad czym pracowaliście przez całą zimę (bo pracowaliście prawda :-))? Zbliżamy się do okresu wiosennych startów – treningi wchodzą już na wyżyny swoich możliwości – często spada objętość (kilometraż) treningowy, a wchodzi duża ilość treningów interwałowych (szybkościowych). Tygodnie ciężkich treningów, odpowiednie wytrenowanie organizmu powoduje spadek przeciwciał w naszych organizmach a co za tym idzie spadek odporności, dzięki czemu jesteśmy niestety bardziej podatni na choroby. Zachorowania przed startowe są zauważalne wśród dużej liczby sportowców (i to nie takich jak my amatorów). Im bliżej okresu startowego tym więcej osób choruje, a najczęściej są to infekcje gardła. Sam jestem tego przykładem, kiedy na kilka dni przed półmaratonem we Frankfurcie dopadła mnie infekcja gardła.
Nasze organizmy póki co przyzwyczajone są do chłodnych temperatur, więc nie dostarczajmy im szoku termicznego, dopóki same się do nadchodzącej wiosny i lata nie przyzwyczają. Dziś rano kiedy po śnieżycy wybiegałem z Agrykoli widziałem Panią biegających w krótkich spodenkach…. W zimę sporo osób biega w krótkich skarpetkach – Achillesy same się proszą o chorobę…. no gdzie rozum się pytam?
Ostatnio zwracałem uwagę kilku osobom, aby założyły czapkę, bo jak głupi latali po zimnie z odsłoniętą głową, to słyszałem odpowiedź DOBRZE TATO.
Jeżeli nie chcecie stracić tego nad czym pracowaliście przez ostatnie tygodnie, aby wasza forma sportowa przyszła w momencie startów zastosujcie się do tych kilku rad a życiówki same się już niedługo posypią :)
No to powymądrzałem się przy okazji Wielkiego Piątku :) To mówiłem ja Wasz Tata :)
Tym samym życzę Wam Wesołych i Smacznych świąt i pamiętajcie, żeby na spacery wielkanocne założyć czapkę :) No i fajnie będzie jak klikniecie tu poniżej na Lubię To :)