Zostaw przeszłość za sobą, buduj satysfakcjonującą Cię przyszłość – często słyszymy, że najważniejsze jest to, żeby iść naprzód zostawiając za nami to co było i nie oglądać się za siebie. Sam tak często mówiłem, i w dużej mierze się z tym zgadzam, ale … Nie da się zaprzeczyć, że przeszłość jest dla nas wszystkich lekcją – mamy dobre i złe wspomnienia, jednak z każdej z tych chwil możemy wcyiągnąć coś dla siebie, co pomoże nam w rozwoju. Teraźniejszość to nic innego jak dar. Powinniśmy, żyć chwilą i czerpać z życia ile możemy – każda godzina, minuta czy sekunda życia to coś co nie zdarzy się już ponownie, więc dlaczego maksymalnie tego nie wykorzystać? Jednak to przyszłość jest motywacją – mamy tą wspaniałą możliwość, że jako homo sapiens możemy marzyć, a co jeszcze wspanialszego – realizować te marzenia … Dla mnie jednym z nich jest start w 70.3 IM Astana. To w niedzielę o 8 rano (4 czasu polskiego) wskoczę do (jeszcze) zimnej rzeki Iszym w Kazachstanie, żeby pokonać 1900 m pływania, następnie przejechać 90 kilometrów pośród kazachstańskich stepów, a na koniec przebiec półmaraton wzdłuż tejże rzeki, kończąc na zakręconych ścieżkach parku w Astanie, który nie przez przypadek nosi nazwę Astana Triathlon Park…
PRZESZŁOŚĆ
Dziś jednak chciałbym na chwilę zatrzymać się i spojrzeć wstecz. Nie będę jednak analizować tego ile w ostatnim czasie przepłynąłem, ile razy przekraczałem granice komfortu pokonując niekończące się podjazdy na kolarskich treningach, czy w końcu ile kilometrów przebiegłem w samo południe, żeby jak najlepiej przygotować się do możliwych na trasie upałów.
Dziś patrzę na to kim byłem kilka lat temu. Czy temu sam Łukasz – jeszcze wtedy nie RunEat, a raczej wyłącznie EAT mógł w ogóle pomyśleć o tym, że będzie chciał pójść w kierunku sportu, wyznaczać sobie wyzwania, które codziennie będą motywować go do przekraczania kolejnych granic? Wtedy w 2011 roku, kiedy pojechałem na rowerową majówkę, często zsiadałem z roweru – nie byłem w stanie nim pokonać małego wzniesienia, a z planowanych przez kumpla codziennych wycieczek po 100 kilometrów po krakowskiej jurze, kończyliśmy na 20 kilometrach i browarze zajadanym czipsami.
To cztery lata temu w Sierakowie po raz pierwszy zobaczyłem triathlon na żywo, żeby po dwóch tygodniach – 15 czerwca po raz pierwszy wystartować … I tak przepadłem … w końcu You Never Know Until You TRI
TERAŹNIEJSZOŚĆ
Dziś nie mogę się doczekać tego, żeby usłyszeć już wystrzał startera. Nie mogę się doczekać tego, żeby zrobić to do czego przez ostatnie miesiące sumiennie się przygotowywałem. Nie muszę nic nikomu udowadniać. Jaki czas chce osiągnąć na mecie? Najlepszy na jaki będzie mnie stać danego dnia. Czy myślę o cyferkach? Skłamałbym mówiąc, że nie – otwierałem excela, żeby zrobić symulację, co będzie jeśli popłynę po tyle itp … jednak im bliżej startu tym na całe moje szczęście przestałem to robić. Nie chcę nastawiać się na żaden wynik – chciałbym, żeby to był mój najlepszy start w życiu – taki z którego będę czerpać jak najwięcej przyjemności – tych mentalnych – tych emocjonalnych. Kiedy od początku tego roku przestałem napinać się na wyniki odnalazłem na nowo radość z treningów. Pisząc książkę, cofając się do swoich początków, ponownie poczułem radość z tego co robię. Odkryłem raz jeszcze ile radości może dawać amatorski sport. Wyjeżdżając tydzień temu usłyszałem – BAW SIĘ TYM i tak zamierzam robić.
Czy jestem gotowy? Wiem, że treningowo jestem przygotowany. Zabrzmi to trochę śmiesznie, ale kiedy wychodzisz na 60 czy 80 kilometrów roweru to wydaje Ci się, że to mało to chyba jest ten moment, że czujesz, że nadszedł najwyższy czas na wydłużanie dystansu. Czy wiem jak będzie wyglądać półmaratoński bieg po 90 kilometrach roweru? Wiem, że jestem wybiegany i moja głowa z każdym kolejnym dniem jest do tego co raz bardziej przekonany.
Czy się boję? Do tej pory przed każdym ważnym startem oblatywał mnie strach – w głowie pytania – czy dam radę? A co pomyślą sobie ludzie, jak będzie gorszy wynik. Przestałem o tym myśleć – nie robię tego dla nikogo, a dla SIEBIE. Na razie nie czuję strachu i mam nadzieje, że w niedzielę z uśmiechem wskoczę w piankę. Obawiam się jedynie pogody – jeszcze nie byłem w miejscu, w którym z dnia na dzień warunki atmosferyczne potrafią się tak diametralnie zmienić. Jednego dnia biegam w koszulce na ramiączkach, żeby następnego na rower zakładać bluzę, podwójne skarpetki i rękawiczki. Czuję respekt przed wiatrem, który może tutaj rozdawać karty – wiem, że muszę robić swoje – to na co mnie stać!
Dziś wiem, że dzięki pracy z Kalachem jestem na to gotowy!
PRZYSZŁOŚĆ
Przyszłość to motywacja. Przyszłość to start w niedzielę, to zwiedzania Kazachstanu po stracie. Przyszłość to kolejne plany i wyzwania, które już chodzą po głowie. Przyszłość to start w Mistrzostwach USA w triathlonie na dystansie olimpijskim i kolejne ROAD TRIP. Przyszłość to marzenia …
Patrzę teraz na siebie z perspektywy czasu i cieszę się z tego co dzieje się w moim życiu. Cieszę się z ludzi, którzy są dookoła, i tym co mnie spotyka. Jara mnie to, że pokonałem drogę od grubasa do kogoś kto wyznaczył sobie za cel dystans pół IronMana. To właśnie nowe wyzwania powodują, że codziennie chce mi się działać dalej. A Ty kiedy ostatnio zrobiłeś coś dla siebie całkowicie nowego? Kiedy postawiłeś przed sobą zadanie, które dało Ci potężną dawkę motywacji do działania? Kiedy zatrzymałeś się na chwilę w szalonej codziennej pogoni i spojrzałeś wstecz ile już dokonałeś?
Trzymajcie za mnie kciuki w niedzielę, a ja mocno kibicuje Waszym wyzwaniom!
PS. Jeżeli podobał Ci się tekst, zostaw łapkę w górę, a jak możesz podziel się nim ze znajomymi. To pomoże mi w dotarciu do Was za każdym razem kiedy coś publikuję. Dzięki!