Jeszcze mi nigdy czas nie mijał tak szybko … Mam wrażenie, że dopiero co pisałem o Chomiczówce i o tym, jak minął tydzień przed, a tu minął kolejny tydzień treningów. Bez wątpienia był to tydzień, gdzie objętość poszła w górę. Chyba jeszcze nigdy nie przepłynąłem tyle w jednym tygodniu, nie mówiąc o siedzeniu na trenażerze. Biegania nie było za dużo pod względem ilości treningów, bo aż trzy, ale za to o dosyć dużej objętości.
O dziwo był też to tydzień, gdzie wszystko po kolei robiło się w miarę łatwo. Fakt, w poniedziałek jak nigdy wcześniej czułem uda i czwórki. Nawet po maratonach chyba nigdy tak nie odczuwałem nóg – z chodzeniem nie był problemu, ale w nocy z niedzieli na poniedziałek to nawet spać nie mogłem, bo za każdym razem jak się przewracałem to czułem lekki ból… cóż, świadczy to tylko o tym, że pokręciłem nóżkom podczas Chomiczówki :)
Poniedziałek – wolne – 1km rozpływania
Po Chomiczówce miało być wolne, ale że zazwyczaj po zawodach chodziłem lekko rozruszać na nogi to tak też stało się i w ten poniedziałek. Po za tym i tak nie mogłem spać, bo czułem nogi, więc na basenie lekkie 40 baseników kraulem. Trochę się zdziwiłem jak po 20 minutach było już po pływaniu – ale to idealny moment, żeby wejść do jacuzzi i chwilę po prostu poleniuchować.
I tak wiem, że jacuzzi to pewnie źródło syfu etc., ale zakładam, że skoro byłem pierwszy w nim po całej nocy to woda się już nieźle tam przefiltrowała :)
Wtorek – bieganie 12km + 5×100/100, pływanie 2.9km
Mimo, że dalej czuć było w nogach bieg, to bieganie poszło o dziwo „wygodnie”. Przez pierwszy kilometr trochę czwórki dawały znać, ale później już jak się rozkręciłem to szło całkiem nieźle :) Ale ten dzień to nie był dzień biegania. Tu kluczowym był popołudniowy trening i pływanie. Tydzień wcześniej była to dla mnie trauma. Ledwo wyszedłem z wody, żadnego z basenu nie przepłynąłem wtedy w zakładanym czasie (no może nie żadnego, ale prawie:)
Tym razem wszystko było w głowie. 116 basenów poszło tak szybko, że ze zdziwieniem wychodziłem z wody. Zadania wykonane szybciej jak zakładany czas :) Dało to niezłego kopa motywacyjnego, że jednak treningi to przynoszą efekt – trzeba tylko solidnie pracować :)
Środa – 46km roweru, ćwiczenia ogólnorozwojowe
Tym razem rower z rana i pedałowanie na wysokich obrotach :) Nie ma co tu się rozpisywać – trochę się można spocić, a na wieczór jeszcze popracować nad siła i powyciskać trochę ciężarkami :)
Czwartek – 1.8km pływania, 65 km roweru
Pływanie z rana z zadaniami na czas. 10 razy długość basen w tempie – żywo – czyli szybko :) Później 6 x 50m 49-50 sekund i 3 x 100m w czasie 1:54-1:55. Zawsze mnie trochę śmieszy jak mam zadanie gdzie mam się zmieścić mniej więcej w 1 sekunde przy pływaniu 4 długości basenu. Póki co nie mam pojęcia jak jeszcze kontrolować swoje tempo, ale mimo mocnego płynięcia, które na pewno nie jest w strefie komfortu, udało się zmieścić wszystkie długości poniżej zakładanego czasu.
Na popołudnie kolejna bariera do przekroczenia. Tak długo jeszcze nie siedziałem na rowerze – w sumie wyszło 1:55. I naprawdę nie wiem o co chodzi, jak ktoś mówi, że nudzi mu się na trenażerze… Ja to lubię. Póki są zadania to jest co robić – najgorsze jest zazwyczaj ostatnie 15-20 minut, gdzie trzeba się rozjechać – wtedy to już mi się nudzi :) Kolejna dobra rzecz to to, że trening, który powtarzałem już wychodzi dużo łatwiej i na niższym tętnie.
Gdy czytałem zadania treningowe i widziałem 5 x 5 min kadencja powyżej 100 / 1 min luz, a później 3 x 5 min (100) / 2 min luz, to najpierw myślałem, że to błąd, później porównałem do treningu sprzed tygodnia. Tam były 4 minutowe szybkie kręcenia – i wtedy nie były one hop siup do zrobienia. A tu niespodzianka – te 5 minutówki szły łagodnie i nie były męczące :).
Piątek – 18km biegania
To czego spodziewałem się po tym bieganiu to jednej wielkiej mogiły. Do tej pory po rowerze zazwyczaj słabo się biegało następnego dnia, a tu znów niespodzianka :) Nie dość, że szybko, to na niskim tętnie i bez bólu. Widać, że mięśnie się przyzwyczajają do wysiłku. Tak trzymać :)
Sobota – 40km roweru, sprawdzian pływanie
Weekend rozpoczęty od pokręcenia na lowelku. Tym razem ćwiczenia na kręcenie raz jedną, raz druga nogą. Do tego trochę ćwiczeń na kręcenie na „twardo” czyli na mocnym obciążeniu trenażera. I znów niespodzianka. Tydzień wcześniej nie mogłem utrzymać 2 minut na stojąco – tym razem się udało :) W nowym ciuszku jeszcze fajniej się kręci na lowelku.
Drugi trening to sprawdziany. Pierwszy był miesiąc temu na 200 i 100m. Tym razem do popływania było 400 i 200m. Oczywiście wszystko poprzedzone rozpływanie i kilkoma pływackimi przebieżkami, czyli żywymi pięćdziesiątkami :)
400 wypadło w 7:27. Tak wiem … dla niektórych to wolno :) Dla mnie szybko i jestem zadowolony, bo to jest utrzymanie tempa, które nie jest dla mnie komfortowe na setkę a tu udało się popłynąć tak 400m. Oczywiście pierwszy basen dużo za szybko i później przyduszało, ale jeszcze nad tym popracuje :) 200 w tempie z poprzedniego sprawdzianu. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale obstawiam, że gdybym płynął 200 przed 400 to popłynął bym szybciej więc jest progress :)
Niedziela – 22km biegu
W niedzielę ruszyliśmy ze spotkaniami Bieganie na Śniadanie. Żeby zdążyć na 9 pod Być Może, tym razem na rozbieganie wyszedłem o 5:30. Jeszcze nigdy całego treningu nie zrobiłem po ciemku. Nie sprawiało mi to jakiegoś dużego problemu, poza tym, że nie wiedziałem gdzie są kałuże :) Ale naprawdę fajny trening – mocno na głowę działający. A najlepsze było to, że tego dnia po 100 metrach biegu spotkałem już pierwszego biegacza :)
O 9 spotkaliśmy się, żeby wspólnie pobiegać a później zjeść razem śniadanie :) Następny raz widzimy się w sobotę 7 lutego o godzinie 8 i nie może Cie zabraknąć :) Wpadaj koniecznie :)
A przy okazji tego dnia udało mi się odwiedzić targi jedzeniowe i spróbować nowego jedzonka w tajsko indyjskiej knajpce.
Posłowie :)
Wychodzi na to, że Chomiczówka zrobiła swoje – przewietrzyła płuca i teraz dużo łatwiej biega się na rozbieganiowym tempie. Tętno zaczyna powoli spadać, a jednocześnie mięśnie przyzwyczajają się do nowej pracy :) To był dobry tydzień – 7.3km pływania, 151 km roweru i 57km biegania.