Dziś wszędzie w sieci będzie o miłości, i dużo będzie o tej miłości do biegania, a ja Wam zdradzę jeden powód dla którego z pozoru nie lubię biegać :) Mówię to oczywiście z przekąsem, bo biegać kocham i nie wyobrażam sobie, żeby nie było biegania w moim życiu. Jedyna rzecz, która mnie denerwuje to to, że nie mam wbudowanej w oczy jakiejś kamery, czy przetwornika obrazu na późniejszy zapis cyfrowy. To co jednak cieszy to to, że to co zobaczę podczas treningu na zawsze będzie w mojej głowie.
Jest piątek, godzina 21:10, piszę do kolegi wiadomość na fejsie: „Idę w kimę – imprezowicz pierwsza klasa, Piątek i o 21 już w łózku” i tym samym nastawiam budzik na 5:10. Zaplanowane standardowe 8 godzin snu :) Budzę się kilka minut przed piątą, przed budzikiem. Próbuje jeszcze zasnąć na te przysłowiowe dziesięć minut, ale coś nie idzie. Wstaję, szybka bułka z dżemem, herbata z cukrem i jadę do centrum. Zostawiam samochód i o 5:40 jestem już w biegu.
Pierwszy raz biegnę o tej porze po swoim mieście, po centrum. Kiedyś o tej porze wracałem z imprez i obraz miałem trochę zamazany, więc tak naprawdę odkrywam uroki budzącej się Warszawy na nowo. To co widzę jest po prostu przepiękne i wkurza mnie tylko, że chciałbym się zatrzymywać jeszcze częściej i robić więcej zdjęć, a najlepiej mieć ze sobą ciężkiego Nikona do robienia jeszcze lepszych fotek. Ale cóż – radzić sobie trzeba – telefon wyjmuje w biegu jak wiem, że będę chciał zrobić – zatrzymuje się jedynie na 3 sekundy i biegnę dalej.
Jedyny dłuższy – minutowy przystanek mam na starówce gdzie widzę wschodzące słońce w oddali nad stadionem narodowym. Stoi obok fotograf i mówi: „Pan jeszcze poczeka z 10 minut – wtedy to dopiero będą widoki”, na co odpowiadam mu, że nie mam czasu, ale będę wdzięczny jak zrobi mi zdjęcie. Pan życzy udanego biegu i biegnę dalej.
Miasto cały czas powoli budzi się ze snu, a budynki zostają coraz bardziej oświetlone widniejącym coraz wyżej nad horyzontem słońcem.
W końcu dobiegam do Być Może, na liczniku mam już 18km – wypijam herbatę i lecę dalej z grupą wspólnie pobiegać po Łazienkach.
Jedni powiedzą – nienormalny, że wstaje o 5 w sobotę, kiedy może się wyspać – a ja po prostu jestem szczęśliwy tym co widzę i szczerze Wam polecam, abyście spróbowali chociaż jednego dnia wstać przed słońcem i pobiegać w takich warunkach. Naprawdę widoki zostają na długo w pamięci i naładują Cie energią na cały dzień.
Zobaczcie jak było pięknie.
No to udanych walentynek – w końcu wszyscy kochamy bieganie :)