Pamiętasz kiedy ostatnio patrzyłeś w lustro? Zapewne kilka godzin temu, przy porannej toalecie, ale kiedy tak na poważnie spojrzałeś w swoje lustrzane odbicie i zastanowiłeś się kim jest osoba po drugiej stronie? Lubisz ją? Jest Ci bliska? Widzisz tam kogoś z kim chciałbyś się zaprzyjaźnić? A może jest tam ktoś zupełnie inny, który po prostu tylko wygląda tak jak Ty, a tak naprawdę to całkowicie inna osoba?
Kilka dobrych lat temu wyjechałem z paczką przyjaciół na 3 tygodnie wakacji do Tajlandii. To były jeszcze czasy większego ja … O ile mnie jest już dużo mniej, to od tamtego czasu jedno się nie zmieniło. Od zawsze byłem organizatorem. To nie jest tak, że ktoś to na mnie zrzucał, bo było wygodniej (choć niewątpliwie dla wszystkich była to niezła ulga.) Po prostu to lubiłem. Szukanie lotów, hotelu, atrakcji – lubiłem i nadal lubię to całą logistykę. Kiedy dolecieliśmy na miejsce po kilkunastu godzinach lotów z przebojami, zostawiliśmy rzeczy w hotelu i poszliśmy na miasto. Była nas 5tka. Znaliśmy się dobrze, więc tego, że będą jakieś kwasy na wyjeździe się nie obawialiśmy. Jednak kiedy szwendaliśmy się po ulicach Bangkoku, ktoś tam chciał iść w jedno miejsce, a ktoś inny w drugie. Moja głowa czuła się wtedy wewnętrznie rozdarta, bo sam chciałem robić zupełnie co innego, ale wtedy w ogóle na to nie zwracałem uwagi. Chciałem „zrobić dobrze innym”. Nie pamiętam już szczerze o co chodziło, ale do dziś w pamięci mam sytuację, kiedy siedzieliśmy z moim przyjacielem Michałem na basenie i ja coś marudziłem, że Kini to się coś tam nie podoba, że z Karoliną gadała coś tam, a ja czułem, że to jakoś jest moja wina, mimo, że nic nie miałem z tym wspólnego.
Bardzo chciałem, żeby wszyscy byli zadowoleni z wyjazdu, przecież wziąłem na swoje barki jego organizacje, ale w tym wszystkim zapominałem o sobie samym. Kiedy tak rozmawialiśmy z Michałem po kilku piwach, uświadomił mi wtedy bardzo ważną rzecz, która tamtego dnia zmieniła moje nastawienie do życia. Zrozumiałem, że przede wszystkim trzeba robić rzeczy, które są zgodne z naszym wewnętrznym Ja. Przeleciałem tyle tysięcy kilometrów i mam się przejmować tym, że komuś nie podoba się np. łazienka w hotelu? Jestem w Tajlandii, miejscu, gdzie jest zajebiście tanie, jeszcze bardziej zajebiste jedzenie to do cholery mam się z tego cieszyć, korzystać ze słoneczka i lokalnych atrakcji (no może nie wszystkich :)). Zdjęcie poniżej chyba idealnie pokazuje, że zamiast cieszyć się wakacjami, ja miałem minę srającego kota na pustyni bo wciąż myślałem, czy na pewno wszyscy są zadowoleni…
Polub samego siebie!
Tamten wyjazd bardzo dużo we mnie zmienił. Zacząłem przed wszystkim brać pod uwagę to na czym mi zależy, a dopiero później patrzeć na wszystkich innych. Powoli zacząłem lubić moje wewnętrzne ja, choć zanim to się stało musiało minąć jeszcze trochę czasu. Zawsze byłem otwartą osoba, duszą towarzystwa, lubiłem jak byłem w centrum uwagi, jednak wewnętrznie czułem się mało odważny. Będąc 30 kilo większy wstydziłem się podejść do dziewczyny w klubie, a kiedy wchodziłem na siłownię, wzrok kierowałem w buty, kiedy podawałem kartę klubową recepcjonistce. Dopiero jak postanowiłem zmienić swoje życie i kiedy schudłem stałem się dużo bardziej pewny siebie. Cały czas pamiętam, jak ta sama recepcjonistka powitała mnie uśmiechem i coś zagadała. Zacząłem dobrze czuć się w swoim ciele. Zacząłem lubić samego siebie.
Co jest dla Ciebie ważne?
Pomyśl, co jest Twoim priorytetem. W miniony weekend rozmawiałem z koleżanką. Myśli o tym, żeby zrzucić parę kilo. Ma pełną wiedzę jak to robić, spotkała się z dietetykami, wie jakie produkty są zdrowe – a nawet lubi je, co jest już połową sukcesu. Jedyne co jej w tym przeszkadza, to myśl o tym, że przecież w piątunio wszyscy znajomi idą na piwo, i jak ona ma nie iść z nimi? Kiedy to mówiła, czuć było, że bardzo zależy jej na tych wyjściach … i tu pojawia się magiczne pytanie … Co jest dla Ciebie najważniejsze?
Wszystko da się ze sobą pogodzić, ale najpierw trzeba stanąć przed lustrem i przede wszystkim być fair z samym sobą. Jeżeli chcesz przejść na dietę redukcyjną – nie oszukujmy się – stawiasz przed sobą nie łatwy cel. Wiąże się on z pewnymi wyrzeczeniami i to Ty sam musisz stawić temu czoła. Kiedy zdecydowałem się odchudzać, wiedzieli o tym wszyscy moi bliscy znajomi, i w tym całym procesie okazało się, z kim tak naprawdę się przyjaźnię, a kto po prostu traktował mnie jak kompana do kieliszka. Nie wszyscy rozumieli to, że nie piję … a Ci co zrozumieli tylko mnie w tym dopingowali. Wciąż razem chodziliśmy na imprezy, tyle, że ja jechałem samochodem. Tak było łatwiej – nawet gdyby mnie korciło to miałem wymówkę, a dla pozostałych też to był plus, bo przynajmniej mieli darmową podwózkę do domu po imprezie. Koniec końców, osoby, które wtedy się ode mnie odwróciły to te, które teraz najbardziej gratulują za całą przemianę…
Bądź mini egoistą
O ile egoizm, zazwyczaj się kojarzy z negatywnym wydźwiękiem, to żeby być szczęśliwym to jednak musisz zostać trochę egoistą. Musisz myśleć o tym co Tobie sprawia radość, i żyć zgodnie ze swoim Ja. Nie przejmuj się tym co pomyślą sobie inni. Kiedy wyjeżdżam na służbowe wyjazdy (KLIK KLIK), nie mam problemu z tym, żeby wyjść wcześniej z kolacji i pójść spać. Rano czeka mnie wczesne wstawanie i chęć pobiegania i po prostu to lubię. Nie przejmuje się tym, że ktoś coś sobie tam pogada, że wychodzi wcześniej. Pogadają i im przejdzie, a to ja rano wstanę i dzięki mojemu treningowi będę miał energię na cały dzień.
Kiedy byliśmy na Sri Lance w pewnym momencie Magdzie i Bartkowi znudziło się jedzenie lokalnego Rice and Curry. Woleli iść na pizzę, czy burgera, ja jednak chciałem korzystać z lokalnych przysmaków. Raz się nawet całkiem nieźle pokłóciliśmy i był foch na kilka godzin. Wyszedłem z założenia, że niech każdy je na co ma ochotę – Magda chce pizzę – proszę bardzo :) Spotkajmy się za 30 min i każdy zje swoje.
To nie jest łatwe, ale jeżeli zrozumiesz, że Twoje życie musisz przeżywać na swój własny sposób, a nie sposób innych to zaczniesz czerpać z życia o wiele więcej. Nie przejmuj się tym co inni pomyślą. Rozwala mnie, jak ktoś mówi, tylko nie wrzucaj zdjęcia z minionkami, bo nigdy nie znajdziesz żony. Serio? Jestem wesołym człowiekiem i nie mam problem z pokazaniem się z kołdrą w minionki, i taką samą chciałbym mieć żonę – taką, która nie przejmuje się tym co powiedzą inni, tylko żyje swoim życiem i robi to na co ma ochotę.
Dla kogo to robisz?
Trenujesz, może masz trenera, który rozpisuje Ci zadania treningowe. Pomyśl dla kogo to robisz? Dla kogo trener układa Ci konkretne treningi? Dla Ciebie! Często słyszę od kogoś, że nie chce mu się iść na trening – wtedy zazwyczaj odpowiadam – to nie idź. Po co robić coś na siłę? Dopóki nie zrozumiesz tego, że idziesz biegać dla siebie samego, to takie pytania będą pojawiać się za każdym razem … Wyznacz sobie cel. Twój Cel. Taki, który sam sobie obierzesz i wewnętrznie będziesz czuć, że chcesz do niego dążysz – wtedy będzie o wiele łatwiej!
Jestem dziwnym przypadkiem, bo rzadko mam taki, że mi się nie chce. Lubię trenować i wiem, że to sprawia mi radość i odpowiednio nastraja na każdy dzień. Ale nie jest tak idealnie :) Są takie dni, że nie mam ochoty. Wtedy po prostu odpuszczam, albo patrze jak przerobić plan, żeby miało to ręce i nogi, a danego dnia odpuścić. Słucham organizmu. Świat się nie zawali, jak raz nie pójdę pobiegać :) Choć akurat biegania to chyba jeszcze nigdy nie odpuściłem :)
Jesteśmy amatorami. Bawimy się w trenowanie, często ścigamy się z uciekającymi sekundami na zawodach, ale przede wszystkim róbmy to dla siebie. Jeżeli robisz coś tylko dlatego, żeby ktoś zobaczył, że jesteś cool bo poszedłeś pobiegać i strzeliłeś selfiacza, to nic z tego nie będzie … Ciesz się SWOIM celem. Ciesz się swoją pasją!
Spójrz w lustro … przyjrzyj się dokładnie i zadaj pytanie – kto jest po drugiej stronie?
Czy to prawdziwy Ty?
Korzystaj z życia!
Realizuj swoje pasje!
Nie przejmuj się tymi co gadają …
Otaczaj się wyjątkowymi ludźmi!
Rób swoje!