Kilka dni temu odezwał się do mnie Rafał (szefuncio Płockich Night Runnersów), czy nie wrzuciłbym na bloga informacji o biegu ultra jaki organizują nocni biegacze z Płocka. Na początku powiedziałem wprost, że fanpage czy blog nie jest tablicą ogłoszeń, ale chwile później pomyślałem, że fajnie będzie z kimś pogadać o tym czym jest bieganie ultra. Sam na razie nie mam w głowie biegania dystansów powyżej maratonów, ale jak wiadomo z czasem w głowie pojawiają się nowe pomysły, nowe wyzwania – kto wie czy to nie będzie kiedyś Ultra? Póki co jedyne co mam w głowie to maraton w Wiedniu za 7 dni i nadchodzący sezon triathlonowy :) Póki co siebie nazywam ultrasem, bo wyjechaliśmy 2 miesiące temu na ultra krótki wyjazd do Brukseli pobiegać :)
Żeby dowiedzieć się czegoś więcej o bieganiu ultra wziąłem na spytki Maćka Grabowskiego – chłopaka, który kiedyś tak jak każdy z nas zaczynał bieganie, ma na koncie kilka maratonów – za 3 tygodnie ponownie będzie mierzyć się z królewskim dystansem, ale w jego głowie siedzi coś więcej. Do maratonów ma respekt, ale to co go pociąga to też jeszcze większe dystanse. Ma już też za sobą Rzeźnika (80km w Bieszczadach) czy też Bieg 7 dolin (100km w Krynicy Górskiej).
Mamy porozmawiać o biegach ultra, ale zanim przejdziemy do tematu powiedz mi jak rozpoczęła się Twoja historia biegowa i jakie były Twoje ulubione dystanse, zanim zacząłeś bawić się w ultra?
Dość trywialnie, 33 lata na karku i początki kryzysu wieku średniego (śmiech), niektórym w tym wieku udało się zmienić świat mi po prostu zachciało się zmienić własne życie padło na bieganie. Najprostszą i najtańszą dyscyplinę sportową, przynajmniej wtedy tak mi się wydawało.
A tak poważnie to chyba była to ucieczka od dużych kłopotów rodzinnych od nowej dość burzliwie zmieniającej się wokół mnie rzeczywistości, sposób na odstresowanie, sposób na frustrację, złość i negatywne emocje.
Dzięki mojej żonie (wtedy jeszcze narzeczonej) pierwsze bieganie i pierwsze przełamywanie własnych słabości było w lesie, pewnie miało to dość duże przełożenie na moje późniejsze przełożenie na miłość do biegania w terenie.
Wracając do lasu – las to spokój, świeże powietrze jakiś przemykający zwierz i … rany to działa, pomimo bólu, braku oddechu, i zaledwie kilku kilometrów w nogach, działa. Nie myślałem o problemach i złych ludziach. W głowie pojawia się myśl … muszę tak częściej i dłużej … początki uzależnienia.
Nigdy nie miałem ulubionych dystansów, ja po prostu lubię biegać, chociaż spokojnie można powiedzieć że jest to moją małą obsesją. Moimi pierwszymi zawodami wbrew wszystkim poradnikom i ekspertom był Półmaraton Dwóch Mostów w Płocku po 2 miesiącach biegania, raczej z czystej ciekawości niż próby sprawdzenia się czy też czegokolwiek udowodnienia. Później jakaś dyszka, znów półmaraton, pierwszy maraton, ponownie półmaraton, maraton na którym doświadczyłem zwątpienia i osławionej „ściany”. Tak przebiegłem swój pierwszy sezon i w końcu nadeszły … święta Bożego Narodzenia na które dość nieoczekiwanie dostałem „Jedz i Biegaj” Scotta Jurka
Wiesz, „Jedz i Biegaj” Scotta to była pierwsza książka o tematyce biegowej jaką przeczytałem i też dała mi potężnego kopa motywacyjnego. Wtedy bym nie pomyślał o tym, ale teraz książka, której sam jestem współautorem stoi obok Scotta na jednej półce :) Skąd więc wziął się w Twojej głowie pomysł na bieganie ultra? Czy to właśnie ta książka była inspiracją?
Właśnie z prezentu świątecznego, książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.
Pominę fakt że książkę dostałem od swojej Agi i tą samą książkę ja jej kupiłem, także biblioteczka powiększyła się o dwie nowe pozycje. Mój prezent wynikał raczej ze skojarzenia tytułu „Jedz i Biegaj” … ooo „kuchnia”, konik mojej żony, może dodatkowo uda mi się ją namówić na bieganie, Aga poszła dalej przeczytała wiele recenzji … veganin, biegacz, świr na punkcie swojej pasji to musi być dla Maćka.
Oboje ją przeczytaliśmy w parę dni oboje byliśmy nią zachwyceni, oboje cos z niej wzięliśmy, dawno nie czytało nam się tak dobrej pozycji. Aga przekonała się że można na veganiźmie biegać takie dystanse z takimi wynikami mi że w ogóle można biegać takie dystanse z takimi wynikami, że można czerpać z biegania tyle radości że bieganie może pochłonąć Ciebie całego. Wpadłem jak śliwka w kompot, chociaż wtedy nie miałem pojęcia co to są biegi ultra i ze w ogóle można biegać coś więcej niż maraton.
No właśnie – maraton sam w sobie to już jest dla początkującego biegacza coś ULTRA – czego właściwie brakowało Ci w popularnym teraz bieganiu maratonów?
Nic, poważnie nic, cały czas uważam że dystans maratonu jest ogromnym wyzwaniem. Zresztą moim wielkim marzeniem jest złamanie 3h, dla mnie to inna półka biegaczy, elita (śmiech). Zacząłem od 3:37 na ORLEN Maratonie, później przyszedł Maraton Warszawski i „ściana”, nie wiedziałem gdzie jestem, po co, dlaczego ja w ogóle tak się męczę, skończyło się na 3:44, szykowałem się na 3:20. Przyszła pokora dla dystansu. Później drugi ORLEN Maraton, miało być długie wybieganie przed pierwszym ultra w Szczawnicy – Niepokorny Mnich, poszło nadspodziewanie jak dla mnie dobrze bo 3:23 tym bardziej że w ogóle nie nastawiałem się na wynik, chyba w tym jest szkopuł (śmiech). Teraz jestem w treningu do trzeciego ORLENu. Jak pójdzie? Zobaczymy.
Zresztą uważam że teorie które pojawiły się jakiś czas temu w sieci i które wywołały morze emocji jest całe mnóstwo racji. Był to bodajże felieton Marty Tittenbrun w Magazynie Bieganie pl. „Ultramaratony są dla cieniasów” i poruszający problem entuzjazmu nad bieganiem a raczej biegaczami ultra. Osobiście dla mnie dużo większą barierą w tym momencie jest złamanie wymarzonej 3ki w maratonie niż „zaliczenie” 100km w górach, ale chciałem dość mocno podkreślić że jeszcze większym osiągnięciem byłoby nie „zaliczenie” ale przebiegnięcie stówki z bardzo dobrym czasem, ale to już całkiem inna bajka.
Trzymam kciuki za Orlen – w sumie mamy bardzo podobną historię maratońską – też debiutowałem w okolicy 3:40, kolejne dwa były atakiem na 3:20 a skończyło się 3:27 i 3:24 – zobaczymy co to będzie za tydzień w Wiedniu. Boje się tylko, że im dalej będziemy rozmawiać to też mi zacznie w głowie chodzić pomysł ULTRA :) Co daje Ci takie bieganie długodystansowe?
Radość, swobodę, oczyszcza umysł, pozwala przełamywać własne słabości, własne granice. Czyli to samo co każde inne bieganie tylko w dużo większej pigułce, w ultrapigułce.
Póki co dla mnie wszystko co powyżej maratonu to trochę takie klepanie kilometrów – jest jakaś szansa, żebyś namówił mnie na przebiegnięcie choć metra więcej jak maraton? Przecież na 40 kilometrze to każdy myśli, że ani metra więcej?
Bo to z założenia jest klepanie kilometrów (śmiech). Przekonywać nie będę do tego, powiem trochę pompatycznie trzeba dojrzeć (śmiech). A poważnie, trzeba po prostu spróbować albo się to pokocha albo nigdy więcej nie spróbuje. Ja spróbowałem i się zakochałem, chociaż po każdym ultra twierdzę że nigdy więcej.
Co polecałbyś dla takiej osoby jak ja, żeby rozpocząć bycie ultrasem? Jaki bieg, jak dystnas? Od razu 100km, czy np. 50?
Moje pierwsze ultra to 55km na prywatnym biegu w okolicznych lasach, zresztą po tych samych po których będą biegali zawodnicy na Rykowisku.
By zacząć proponowałbym podobnie, coś swojego niezobowiązującego, bez presji współzawodnictwa z grupą zapaleńców. Dużo radochy pozwoli zapomnieć o trudzie, tak długiego biegu. Zobaczysz czy Ci się podoba, czy chciałbyś spróbować czegoś poważnego.
Wiem, że próbowałeś dostać się na Rzeźnika, ale nie było szczęścia w losowaniu … co jest takiego w bieganiu po górach? Sam biegnę drugi raz Rzeźniczka – wspominam to jako super przygodę, mega widoki, aktywne spędzenie dnia w górach, ale jak na razie jestem chyba asfaltowcem, a bieganie po górach robi się coraz bardziej popularne…
Sam sobie odpowiedziałeś co jest takiego w górach … super przygoda, mega widoki, aktywne spędzenie dnia w górach dodałbym jeszcze, wspaniali ludzie, mnóstwo historii na trasie, zagłębienie się w siebie, piękno świata, piękno ludzkich charakterów, to ciężko znaleźć w bieganiu po asfalcie, chociaż nie wątpię że także można znaleźć.
Mój miał to być drugi Rzeźnik, niestety a może właśnie stety się nie udało. Ale, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, wpadliśmy z grupą wspaniałych, cudownych mocno zakręconych ludzi, że jeśli nas nie chcą to sami sobie stworzymy własne ultra i tak powstał pomysł na bieganie ultra po Mazowszu, na imprezę Rykowisko.
Rykowisko – nazwa w sumie tak samo trafiona jak Rzeźnik – opowiedz proszę coś więcej.
Rykowisko to zawody biegowe rozgrywane na terenie Pojezierza Gostynińskiego, skierowane przede wszystkim do miłośników sportu i rekreacji, pasjonatów biegania w terenie. Zawody odbywać się będą w pięknej scenerii lasów a trasa poprowadzona jest szlakami turystycznymi regionu.
Trasa pod względem technicznym należy do tras bardzo łatwych, poprowadzona jest w pięknej scenerii lasów, jezior i bagien. Wiedzie urokliwymi szlakami regionu co mamy nadzieje zrekompensuje wszystkim brak gór.
Rykowisko to wspólny projekt grupy ludzi związanych blisko z Night Runners Płock, początkowo miał to być bieg spontaniczny małej grupki, frustratów którzy nie dostali się na Rzeźnika (śmiech) wprawdzie miały być medale pamiątkowe ale nie miało być żadnej rywalizacji czysty niczym nie zmącony bieg. Ale że życie bywa dość przewrotne, jakoś tak wszystko nam fajnie zaczęło samo pracować, że postanowiliśmy … a dlaczego nie stworzyć pierwszych zawodów ultra na Mazowszu. Jak postanowiliśmy tak zaczęliśmy działać. Najpierw poszerzyliśmy grupę organizacyjną z trzech osób do kilkunastu. Co się później okazało – sami wariaci i ludzie z ogromną pasją tworzenia. Później z racji że jesteśmy grupa nieformalną nawiązaliśmy współpracę z lokalnym stowarzyszeniem – Stowarzyszenie Gmin turystycznych Pojezierza Gostynińskiego co z racji że stowarzyszenie działa na terenie biegu i zrzesza gminy przez które jest wytyczona trasa, okazało się strzałem w dziesiątkę. A teraz kiedy jesteśmy już po kilku tygodniach organizacji i mamy sam bieg ogarnięty organizacyjnie (min. wyznacona trasa, nawiązana praca ze sponsorami i uruchomione zapisy), skupiliśmy się na pikniku rodzinnym połączonym z integracją całego środowiska biegowego. Nie chcę zdradzać atrakcji które mają się pojawić na pikniku gdyż jesteśmy na etapie podpisywania umów, ale zapowiada się bardzo atrakcyjnie.
Także … w imieniu swoim i Stowarzyszenia Gmin Turystycznych Pojezierza Gostynińskiego wraz z grupą nieformalną RYKOWISKO zapraszamy miłośników sportu i rekreacji, zwłaszcza pasjonatów biegania, do udziału w ultramaratonie pn. RYKOWISKO.
Dzięki Maciek – powiem Ci, że trochę Ci się udało we mnie rozbudzić rządzę przebiegnięcia więcej jak 42km 195 m. Jak na razie jednak pozostanę przy swoich planach i skupie się na triathlonie w tym sezonie – ale nie mówię NIE – kiedyś na pewno postawie sobie cel – może 50, a może 100? Kto wie? Granice są po to, żeby je łamać, a poprzeczka, żeby ją podnosić ;) W końcu SKY IS THE LIMIT, choć ja raczej wyznaję zasadę, że SKY IS NOT THE LIMIT. Zawsze można jednak zrobić coś więcej jak się już do tego nieba dotrze :)
Informacje o biegu:
Zawody odbędą się 30 maja br. (sobota) w miejscowości Łąck, koło Płocka, trasa będzie liczyła 86km.
Podczas trwania zawodów na terenie boiska w Łącku, gdzie zorganizowana będzie też meta, przewidziany jest piknik rodzinny z wieloma atrakcjami dla najmłodszych, w przededniu ich święta (Dzień Dziecka :-))
A jak z Wami? Są tu już jacyś Ultrasi? Macie w głowie bieganie coś powyżej maratonu? Dajcie znać w komentarzach, a jeśli podoba Wam się historia Maćka, albo choć przez sekundę pomyśleliście – o ULTRA … muszę to kiedyś zrobić to kliknij Lubię To poniżej. Może za 3-4 lata też się skuszę na jakąś setkę, ale najpierw wyzwanie to Iron Man, ale to już zupełnie inna historia …