Pierwszy raz triathlon w mojej głowie pojawił się 3 lata temu. W zasadzie jak dłużej pomyśle, to nie wiem, czy nawet wcześniej wiedziałem, że coś takiego w ogóle istnieje. To był rok 2013 – rok, w którym później debiutowałem w maratonie. Gdzieś w pierwszych miesiącach w sieci przewinęła się informacja, że w Poznaniu odbędzie się pierwsza impreza triathlonowa. Pomyślałem sobie wtedy – pływać umiem, to chyba te 950 metrów jakoś przepłynę, do tego rower – no przecież każdy umie jeździć na rowerze … a 45 km to w końcu nie jest tak dużo. No i bieg … 10.5 kilometra? Przecież biegnę w tym roku w maratonie to dyszka z małym hakiem nie powinna stanowić problemu. Długo się nie zastanawiałem, zapisałem się, a w momencie klikania polecenia zapłaty już wiedziałem, że nie wystartuje w tych zawodach …
Od tego czasu wyzwanie połączenia trzech dyscyplin, z których każda z osobno wydaje się bułką z masłem siedział mi w głowie. Za pierwszym razem nie udało mi się wystartować z bardzo prostego powodu. Kiedy kliknąłem ZAPŁAĆ uświadomiłem sobie, że przecież w ten weekend świętuje z moimi przyjaciółmi ich ślub w Bydgoszczy. Notabene, równo dwa lata później podczas Bydgoszcz Triathlon przebiegałem koło katedry w której ślubowali sobie miłość.
Napisałem wtedy do organizatorów i udało mi się przenieść wydane pieniądze na przyszły rok, tak więc wizja startu w pierwszym triathlonie przesunęła się o rok. I dobrze się stało – wtedy skupiony byłem na przygotowaniach do maratonu, a teraz patrząc z perspektywy czasu jestem przekonany, że wtedy w Poznaniu bym nieźle cierpiał, startując bez żadnego sensownego przygotowania, bo na to, żeby zrobić trening popularną zakładkę – trening łączący np. rower i bieg, na pewno bym nie wpadł.
Nadszedł kolejny rok, kiedy zacząłem się zbliżać powoli do triathlonu. W maju 2014 roku pojechałem razem z Treneiro do Sierakowa (miejsca mojego debiutu na 1/4), kibicować mu podczas startu. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem na żywo jak to wygląda, i miałem też podjąć decyzję, czy startuję w Poznaniu. Do dziś pamiętam ten moment, kiedy setki ludzi wbiegały do wody. Już wtedy przepadłem i wiedziałem, że chcę wystartować, jednak stwierdziliśmy, że jeszcze 2014 pozostanie rokiem biegania i solidnym przygotowaniem do maratonu (Łukasz osiągnął najlepszy czas podczas etapu biegowego, za który dostał nagrodę – pakiet startowy na maraton w Wiedniu, który później miałem okazję wykorzystać), a na linii startu 1/4 po raz pierwszy stanę w 2015. Jednak, żeby nie czekać cały rok postanowiłem sprawdzić swoich sił na super krótkim dystansie – niespełna 400 metrów pływania, 8 km roweru i 2.5 km biega. Jak to mówi moja koleżanka Ola – taki triathlon dla dzieci. Dwa tygodnie po Sierakowie wystartowałem w Płocku … Zakochałem się wtedy w triathlonie od pierwszego wejrzenia….
Mówią, że triathlon uzależnia, i przyznam, że nie ma w tym, żadnego wybujałego gadania. Jeśli raz spróbujesz to przepadniesz… chcesz jeszcze więcej, mimo tego, że wiesz ile wyrzeczeń w ciągu roku cię to kosztuje. Mimo tego, że często podczas zawodów cierpisz, to jednak z niecierpliwością czekasz zawsze na nadchodzący sezon. Na spotkania z ludźmi, na widok tysięcy rowerów w strefie zmian, na kolejne przesuwanie granic.
Poprosiłem kilka bliskich mi osób o to, by powiedziały trochę o swoich początkach. Nie ukrywam – mam w tym ukryty cel. Chciałbym tym Was zachęcić do spróbowania sił w tri, a jako, że do sezonu jest jeszcze sporo czasu, to jeśli teraz wyznaczysz sobie cel, to z pewnością na wakacje będziesz odpowiednio przygotowany by poznać coś nowego.
Łukasz Kalaszczyński – mój trener,
Mistrz Polski w duathlonie, V-ce Mistrz Polski w 1/2 IronMan
Pamiętam swój pierwszy start w triathlonie: – to było w 2009 roku podczas Triathlonu MTB w Płocku. Do zawodów przystąpiłem „z marszu”. Jedynie w tamtym okresie troszkę biegałem. Kończąc wyścig wiedziałem jednak, że „przepadłem” na rzecz tej pięknej dyscypliny sportu. Niestety w niedługim czasie później doznałem poważnej kontuzji kolana, która wyeliminowała mnie ze sportu na ponad rok. Początkowo moje triathlonowe starty w połączeniu z małą objętością treningową były tylko zabawą. Pierwsze „małe sukcesy” – zdobycie podium na dystansie 1/4 IM Poznaniu czy Sierakowie spowodowały, że wszystko zaczęło się rozwijać i coraz bardziej zacząłem w to „wsiąkać” … aż triathlon stał się członkiem naszej rodziny. Bo jak to można inaczej nazwać skoro na każdy dłuższy wyjazd jadą z nami dwa rowery, pianka czy dwie torby sprzętu sportowego. Nie ma tu znaczenia czy jedziemy na wakacje do Chorwacji, czy do rodzinnego Płocka, do którego często jadę właśnie na rowerze. Jak u każdego triathlonisty w pewnym momencie pojawiła się myśl o zakupie roweru szosowego. Pierwszego swojego szosowego bike’a kupiłem za wypłatę z …. urlopu macierzyńskiego Doroty…
Lidia Juchniewicz, brązowa medalistka MP 1/4 IronMan
Ze sportem jestem związana od dzieciństwa. Całe życie było związane z aktywnością fizyczną :). Jak nie tenis stołowy i klasa o profilu sportowym w szkole podstawowej to zajęcia dodatkowe, które po lekcjach towarzyszyły mi od najmłodszych lat. Z pędem do aktywności fizycznej się urodziłam. Wewnętrznie wiedziałam, że sport jest moja pasją i odskocznia od biedy i bardzo skromnego życia. Po studiach (nie inaczej, jak tylko padło na AWF), praca i codzienne obowiązki spowodowały, że aktywność fizyczna zeszła na drugi plan. Kilogramy, które zaczęły się odkładać na moim ciele spowodowały, że zaczęłam pomalutku biegać. 2006 rok był przełomowy pierwsze uczestnictwo w biegu ulicznym i przebiegnięte 5 km:). Waga spadała a we mnie obudziła się też chęć rywalizacji i pracy nad kondycją. 5,10 ,półmaraton i maraton- tak szło po kolei . Jedna życiówka, druga i kolejna…. Jestem raczej osobą wszechstronną jeżeli chodzi o sport więc zaczęłam szukać dla siebie innej dyscypliny i wyzwania, które dałoby mi więcej satysfakcji i mobilizacji do trenowania. Jako, że podstawy technicznego pływania liznęłam na studiach, a rower szosowy od kilku miesięcy stał w domu to nie było innego wyjścia żeby spróbować sił w triathlonie – sprawdzenia swoich możliwości organizmu czy podołam :).W 2011 roku wystartowałam w Suszu na pierwszym swoim triathlonie na dystansie ½ IM … i tak zostało do dzisiaj :)
Artur Mieloch – AA – Ambitny Amator
Moje pierwsze podejście do triathlonu odbyło się prawie 20 lat temu w Chodzieży. Trudno nazwać to startem :) Wyscig odbywał się z wody i niestety temperatura wody była zbyt niska, na takiego chudzielca i po 30 sekundach wyszedłem z wody przed startem. Drugiego podejście do triathlonu miałem w Suszu, gdzie wśród młodzików zająłem trzecie miejsce. Mój „powrót” do triathlonu nastąpił w 2011. Był to start trochę nieprzemyślany, bo zdecydowałem się od razu na 1/2 Ironmana, bez wielomiesięcznych przygotowań. Mój trening rowerowy w całym okresie przygotowawczym zamykał się w 70 km, które teraz często pokonuje w ciągu jednego treningu. Start ten traktowałem na zasadzie – co ja tego nie zrobię? O ile pływanie i rower jakoś zlecialo, tak bieg to ponad 2h męki. Przez cały bieg snulem plany na starty i treningu w kolejnym sezonie. Jednak zapału wystarczyło na 2 tygodnie. Na dobre w triathlon „wpadłem” w 2014. Wtedy to zdecydowałem się na współpracę z trenerem. Trening z trenerem to nie tylko dobrze opracowany plan pod cały sezon, ale również wygoda. Nie muszę się zastanawiać, co i jak muszę robić. Mam wykonać dane zadanie i tyle. Nawet jak moja kochana żona ma jakieś wątpliwości co do mojego treningu, to zawsze powtarzam, ze z pretensjami to do Łukasza.
Kamil Magott – 3cie miejsce w Sprint podczas Herbalife IM Gdynia 2015
Początek szkoły średniej, trochę więcej kilogramów niż norma, ale nie wiele, znudzony wszystkim, młody, zbuntowany, wyszedłem pobiegać. Zawsze jak to robiłem to wracałem po 10 minutach i wychodziłem za 2 miesiące. Tym razem było inaczej, zaparłem się, padał śnieg, było zimno, a ja biegałem i to regularnie. Aż po pól roku zobaczyłem stronie o triathlonie i tak się stało, że bez namysłu zacząłem trenować, we wrześniu 2012 poszedłem pierwszy raz w życiu na basen i uczyłem się pływać samemu. A w czerwcu 2013 zadebiutowałem w Suszu…
Kamil Damentka – złoty medalista MP juniorów, uczestnik Mistrzostw Europy
Przygodę ze sportem zacząłem od pływania, które uprawiałem 7 lat. Triathlon trenuję od 2 lat. Była to trochę spontaniczna decyzja i do dziś nie do końca wiem, jak to się zaczęło, ale uważam, że była bardzo dobra. Do zmiany dyscypliny pchnął mnie brak zadowalających wyników w pływaniu – mimo ciężkiej pracy oraz perspektywa wykorzystania mojej umiejętności pływackich oraz zamiłowania do biegania. Wiedziałem również, że czeka mnie jeszcze więcej bardzo wyczerpującej pracy ale z nadzieją na lepsze. Okazało się, że w triatlonie bieg jest moim największym atutem a biegam tylko od 2,5 roku. Bieganie sprawia mi ogromną frajdę i mnóstwo satysfakcji. Bardzo lubię sporty multidyscyplinowe. Wymagają one wszechstronności, ogromnego zaangażowania i samodyscypliny a jednocześnie są widowiskowe i przynoszą wiele zadowolenia.
Paweł Lenartowicz – brązowy medalista Mistrzostw Polski w duathlonie
W piątej klasie podstawówki na wf nauczyciel zobaczył ze biegam lepiej od kolegów z klasy i zapytał mnie czy nie chciałbym trenować biegania – pomyślałem czemu nie przecież i tak nic do roboty nie mam. Dał mi namiary na mojego byłego teraz już trenera i poszedłem do niego z tatą. Okazało się, ze to nie same bieganie będzie moim wyzwaniem, tylko właśnie triathlon. Wiadomo jak to na początku, było ciężko ponieważ nie umiałem pływać w ogóle, ale na bieganiu i rowerze szło dobrze. W końcu nauczyłem się pływać – to była 6 klasa – mogłem już trenować pływanie, i tak doszło do pierwszego start – pływanie na basenie, rower i bieg po przełaju. Nie straciłem aż tak dużo na pływaniu wiec mogłem odrobić tą mała stratę i tym samym załapałem się na pudło i już wtedy wkręciłem na maksa. Trenuję już 7 rok i nie wyobrażam sobie ze mógłbym przestać bo kocham ciężką prace – pewnie jakbym skończył trenować to ten cały czas spędziłbym przed kompem…
Kacper Rzuczkowski – 5ty podczas Mistrzost Polski w super sprincie juniorów
Mój mały pomysł zrodził się w pierwszej klasie liceum, gdy byłem jeszcze pływakiem. Pomyślałem sobie, że może spróbować czegoś bardziej zwariowanego, czegoś hardkorowego – wybrałem triathlon. Ponieważ byłem dobrym pływakiem, nie chciałem zaprzepaścić umiejętności i wytrenowanych godzin, postanowiłem spróbować. Początki były ciężkie jednak szybko przyzwyczaiłem się do innego wysiłku jakim jest rower i bieg. Dzis wiem ze triathlon jest tym co chce robic w życiu i wiem ze to co robię sprawia mi najwieksza frajdę !!
Marcin Krasoń – AA – aka. Krasus, autor bloga Biec dalej
Nie jestem przykładem gościa, który wstał z kanapy i został triathlonistą. Aktywny byłem od zawsze, choć nie nazwałbym to trenowaniem, a raczej rekreacyjnym uprawianiem sportu. Ładnych parę lat grałem w futsal, w pewnym momencie zachciało mi się biegać. Po pierwszym maratonie uznałem, że sporty indywidualne kręcą mnie bardziej niż drużynowe i z kopania piłki zrezygnowałem. Po jakimś czasie samo bieganie przestało mi jakoś wystarczać. W poszukiwaniu nowych wyzwań oraz z chęci sprawdzenia się, spróbowałem triathlonu. I wpadłem jak śliwka w kompot. Od początku miałem wielką motywację, bo pływak był ze mnie żaden, uczyłem się kraula od zera, było to więc prawdziwe wyzwanie. Dodatkowym wyzwaniem jest fakt, że poza pływaniem w grupie z Trinergy, pracuję sam, bez trenera. W weekend siadam i dostosowując się do spraw pozasportowych, układam plan treningów na najbliższy tydzień. Dlaczego ? To proste jak budowa cepa: bo to kocham. Wysiłek fizyczny sprawia mi ogromną przyjemność, lubię się męczyć:) Dodajemy do tego rywalizację, którą też lubię. Sport daje ogromną satysfakcję, radość i pozwala odstresować się na co dzień.
Natalia Wodynska – Stosik – TriMama – autorka bloga TriMama
W moim życiu obecny jest od dawna – przez Pawła (mojego męża) i Jaśka (mojego brata). Teoretycznie więc byłam przygotowana. I teoretycznie wiedziałam jaką radość potrafi sprawić każdy start, każda meta. Gdzieś w głębi serca miałam tę miłość do triatlonu już od dawna. Ale ten pierwszy start to było nie lada wyzwanie. Dziś kiedy jestem bardziej fit i wydolna, trenuję (w miarę) regularnie i mam już kilka met za sobą, to teraz dopiero myślę jak ja mogłam wtedy to zrobić??? Jak dałam radę zrobić ten pierwszy triathlon? Zaczęłam trenować przecież parę tygodni po porodzie, z 20 kg nadwagą, pływając tylko żabką (i to taką z głową nad powierzchnią), będąc karmiącą matką. No i po operacji mózgu, którą przeszłam dwa lata wcześniej… Mój przykład pokazuje, że może naprawdę każdy. Tylko trzeba uwierzyć w siebie. I chcieć. A potem już nie ma odwrotu. Każdy się zakochuje. Na zabój. I nie ma tu zdradzonych i porzuconych. Te związki z triathlonem, które ja znam są sobie wierne. Są wieczne…
- Polubić profil Bydgoszcz Triathlon,
- Napisać, bądź pokazać na zdjęciu dlaczego to do Ciebie powinien powędrować pakiet – liczy się Twoja kreatywność – think outside the box :)
- Zdjęcie, bądź komentarz udostępnij na swoim koncie na instagramie bądź na facebooku, razem z hashtagami #mamcel, #debiutujewtriathlonie
- Udostępnić ten artykuł.
W komentarzach zapraszam też do podzielenia się swoją historią, jeśli już macie ten pierwszy raz za sobą :)
Trzymam kciuki za tegoroczne debiuty!
Mój debiut w ubiegłym sezonie. Natalia -Trimama- moja inspiracja!
Kocham Tri, nawet jak o tym piszę ,mam ciarki :)
Moje marzenie, z czasów kiedy nawet nie umiałam pływać :)
Chcę też zarazić wszystkich innych swoją pasją, pokazać ,że można, jeśli się tylko chce.
– dlatego powstała IronMamka https://www.facebook.com/IronMamka/
O mnie, o moich słabościach, moich celach, miejscu moim i mojej rodziny w Tri.
Nie musisz być medalistą, bądź sobą, – odnajdź się w Tri :)
Pozdrawiam
Mój debiut w ubiegłym sezonie. Natalia -Trimama- moja inspiracja!
Kocham Tri, nawet jak o tym piszę ,mam ciarki :)
Moje marzenie, z czasów kiedy nawet nie umiałam pływać :)
Chcę też zarazić wszystkich innych swoją pasją, pokazać ,że można, jeśli się tylko chce.
– dlatego powstała IronMamka https://www.facebook.com/IronMamka/
O mnie, o moich słabościach, moich celach, miejscu moim i mojej rodziny w Tri.
Nie musisz być medalistą, bądź sobą, – odnajdź się w Tri :)
Pozdrawiam
Moja przygoda z TRI zaczęła się …. 12 lat temu w Malborku, potem w Chodzieży i Górznie. Wtedy startowało 50 osób, z czego kobiety to naprawdę nieliczna garstka. Kto dziś pamięta Ewę Dederko, Marzene Górską czy weterankę panią Jolę albo inne babeczki które wtedy startowały. Do tej dyscypliny zachęciła mnie koleżanka która trenuje do dziś. Ja wkręciłam się niestety na 3 lata a potem były inne ważniejsze sprawy. NA SZCZĘŚCIE STRA MIŁOŚĆ NIE RDZEWIEJE i teraz będąc mamą małego szalonego Tadzia stwierdziłam że trzeba zrobić coś dla siebie. Mimo wszystko i wbrew wszystkim 😊Ten sezon zapowiada się ciekawie, 1/2 IM to wyzwanie ale trzeba spróbować. Każdy trening to przyjemność przy codziennych obowiązkach!
A ja właśnie szykuję się na debiut w Suszu. Nie spodziewałam się, że treningi będą tak intensywne. Przy tym maraton, który zamierzam przebiec w maju, wydaje się być pestką. Coraz bardziej wciąga i uzależnia. Póki co inwestuję tylko w piankę, bo lubię pływać, więc zawsze się przyda. Jedyne co, boję się roweru. Jestem biegaczem i pływakiem, gorzej z byciem rowerzystą. Póki co spinningi, żeby wzmocnić uda i wytrzymałość. Trochę boję się, że nie zmieszczę się w czasie :P że się przewrócę, że coś pójdzie nie tak. No i póki co, jeszcze zwykły rower, w którym wymienię na razie tylko koła. Może za rok będzie trzeba przyinwestować w coś więcej…
Pozdrawiam obecnych i przyszłych triathlonistów!! :)