Rok, może dwa lata temu, rozmawiając ze znajomymi, powiedziałem, że mam marzenie, żeby kiedyś wsiąść w samolot, polecieć do Rzymu na kolację – zjeść pizzę w jednej z knajpek, przy małej klimatycznej uliczce odchodzącej od Fontanny Di Trevi, napić się wina, a następnego dnia wrócić. O ile tym razem wyjazd przedłużył się do niepełnych dwóch dni, to marzenie to uważam za zrealizowane…
Pod koniec października, Karolina do mnie napisała, że właśnie w Ryanairze jest promocja na bilety do Rzymu i za 170 zł można polecieć w dwie strony, przedłużając sobie weekend o jeden dzień. Długo na takie pomysły nie trzeba mnie namawiać, i dziesięć minut później mieliśmy już zarezerwowane bilety. Pomyślałem sobie, że skoro rok wcześniej polecieliśmy na podobny weekend do Brukseli, to zobaczymy, czy ktoś z Was nie ma ochoty na wspólne bieganie po wiecznym mieście. Szybki odzew i była nas już dziesiątka z wykupionymi biletami. Niestety jedni się pochorowali, inni porezygnowali i koniec końców w samolocie znalazła się nas piątka. Anita przyleciała z Gdańska, Łukasz z Wrocławia … dłużej jechali do Wawy niż lecieliśmy do Rzymu.
Obowiązkowo w autokarze zajeliśmy cały tył – w końcu tam zawsze siedzi najfajniejsza ekipa :)))
Lot do stolicy Włoch jest krótki – niespełna dwie godziny i już wylądowaliśmy w klimacie o kilkanaście stopni cieplejszym widząc piękne zachodzące słońce. Mieliśmy już zarezerwowany autobus, który miał nas zabrać z lotniska Ciampiano do centrum miasta, a dokładnie do stacji kolejowej Termini. Stamtąd sprawnie złapaliśmy metro i jeszcze przed 18 byliśmy już w naszym apartamencie, który zlokalizowany był 300 metrów od miejsca z którym kojarzy mi się Rzym, a mianowicie hiszpańskich schodów. Niestety w tym rok są one w remoncie – oby szybko zakończyli pracę, bo jedną z fajniejszych rzeczy jaką można robić w wiecznym mieście jest w lato usiąść na schodach, słuchać grajków na gitarach popijając jednocześnie wino z papierowej torebki :)
W mieszkaniu, które okazało się gigantyczne spędziliśmy może z 15 minut – wszyscy byliśmy głodni – naszym pierwszym celem tego wieczora było udanie się na wspomnianą wcześniej klimatyczną uliczkę nieopodal fontanny Di Trevi i zjedzenie prawdziwej włoskiej pizzy.
Noc była jeszcze młoda, postanowiliśmy więc pospacerować trochę po Rzymie i zobaczenie jak wszystko wygląda nocą. Odwiedziliśmy min. koloseum, i dalej spacerując udaliśmy się w kierunku Piaza Navona, gdzie postanowiliśmy przysiąść na jeszcze jakieś małe co nieco, popijane dobrym domowym włoskim winem.
Następnego dnia, zanim wstało słońce, razem z Łukaszem postanowiliśmy zrobić sobie dłuższe wybieganie. 19 kilometrów z rana, które rozpoczęliśmy wbiegając na wzgórze górujące nad miastem pozwoliło nam poznać piękno tego miasta, które wcześniej widzieliśmy tylko na filmach. Jak o filmach mowa, to całość nagraliśmy i już niedługo będziecie mogli zobaczyć Rzym naszymi oczami – oczami biegaczy :) Poniżej mapka jak trafić do tego wyjątkowego miejsca :)
Jeszcze przed dziewiątą byliśmy już z powrotem w apartamencie, a z nami świeżo palona włoska kawa dla dziewczyn, a do tego pyszne, wręcz zajebiste rogaliki z marmoladą lub czekoladą. Dziewczynom tak zasmakowała kawka, że zanim poszliśmy biegać, zeszliśmy na dół do kawiarni na jeszcze jedną dawkę kofeiny i wspólnie udaliśmy się na biegowe zwiedzanie Rzymu.
Rzym w 11 kilometrów
W Rzymie wszystko jest naprawdę blisko siebie. Nawet jeśli nie biegasz, to nie polecam kupowania weekendowej karty na metro. My przez cały wyjazd użyliśmy jej tylko trzy razy, w tym dwa przemieszczając się razem z bagażem na stację kolejową. Wszędzie można dojść na piechotę, a biegając między wszystkimi miejscami wartymi odwiedzenia przemieścisz się dosłownie w kilka, kilkanaście minut.
Zanim jednak ruszyliśmy do biegu, musieliśmy chwilę poczekać, aż wszystkim zadziałają wszelkie możliwe aplikacje, zegarki i cokolwiek tam rejestruje trasę biegu – w końcu biegamy po Rzymie, a to trzeba zachować dla potomności.
Z placu hiszpańskiego, pobiegliśmy w stronę Watykanu mijając na samym początku Piazza del Popolo. Zanim dotarliśmy do placu świętego Piotra zatrzymaliśmy się przy Castel Sant’Angelo. Jest on całkiem niedaleko Watykanu i jak dla mnie mimo swojej masywności jest jednym z ciekawszych rzymskich zabytków. W ogóle Rzym bardzo kojarzy mi się z książką Dana Browna Anioły i Demony, i każde z miejsc, które odwiedzaliśmy przypomina akcje tej książki.
Dobiegliśmy do Placu Św. Piotra. O ile kiedy byliśmy tam z Łukaszem rano, nie było tam nikogo poza nami i sporadycznie przechadzającymi się księżmi, to teraz był już on mocno zapełniony turystami. Zrobiliśmy dwa kołka obiegając plac dookoła, co by zapisać to w naszych GPSach i pobiegliśmy dalej w stronę Campo di Fiori. .
Campo di Fiori w ciągu dnia tętni targowym życiem, natomiast wieczorem klimatycznymi knajpkami. Na pewno warto odwiedzić to miejsce dwa razy! Dalej pobiegliśmy w stronę koloseum, przebiegając wzdłuż Forum Romanum. Obowiązkowa rundka wokół całkiem nieźle zachowanego amifteatru flawiszów i dalej udaliśmy się w stronę Panteonu mijając po drodze gigantyczny grób nieznanego żołnierza.
11 kilometrowe truchtanie po mieście pozwoli Wam w godzinę (no może półtorej ze zdjęciami) zwiedzić całe Włoskie miasto, a jednocześnie będziecie mieć cały dzień dla siebie. My z tego dnia dalej korzystaliśmy przechadzając się po uliczkach, smakując włoskiego makaronu, najlepszych gelato (lodów), czy odwiedzając kaplicę zrobioną z samych czaszek.
W planach mieliśmy jeszcze zobaczenie zachodu słońca ze szczytu kopuły Bazyliki Świętego Piotra, ale niestety została już zamknięta z powodu zbyt dużej liczby turystów. Zwiedziliśmy więc najważniejszy dla Chrześcijan kościół. Muszę przyznać, że zawsze miałem nadzieję, że to miejsce będę odbierać w sposób duchowy, a jednak za każdym razem widzę w nim niestety tylko komercję. Ludzie robiący sobie selfie z grobem papieża, czy ołtarzem kościoła, lizaki z obrazkiem papieża, czy kalendarze z „HOT” księżmi, tylko to odczucie we mnie umacniają.
Ostatnia kolacja na Camp di Fiori, obowiązkowo z czerwonym winkiem i po aktywnym dniu powoli udaliśmy się w stronę naszego apartamentu, gdzie dla odmiany z winkiem, deską lokalnych serów i oliwek kibicowaliśmy naszym piłkarzom ręcznym.
Niedzielny powrót do Polski o 11 wymaga dość wczesnego wyjazdu z miasta. O 8:50 mieliśmy autobus, więc z Łukaszem postanowiliśmy jeszcze wykorzystać poranek na szybką przebieżkę po mieście. Odwiedziliśmy stadion olimpijski i jeszcze raz Di Trevi, przy którym tym razem nie było żywej duszy.
Drogi taki weekend?
Dostałem sporo pytań ile taka przyjemność kosztuję, więc czarno na białym poniżej koszty. Muszę przyznać, że byłem dość zdziwony cenami, bo spodziewałem się, że będzie o wiele drożej, ale najwyraźniej nie ma jeszcze sezonu, więc okres styczeń – luty to idealny czas na odwiedzenie Rzymu. Nie dość, że tanio, to jeszcze na kilka dni można wyrwać się z zimnej polski i pobiegać w jednej cienkiej warstwie, a nie w kurtce po śniegu :)
- Samolot (Ryanair) – 170 PLN
- Dwie noce w 6 osobowym apartamencie – 200 PLN
- Opłata klimatyczna (za słońce :)) – 7 EUR (32 PLN)
- Autobus Lotnisko – Miasto – Lotnisko – 8 EUR (36 PLN)
- Metro (nie potrzebny aż taki) – 12.5 EUR (55 PLN)
- Pizza / Makaron – 8-10 EUR (36 – 45 PLN)
- Wino (1 litr w restauracji) – 10 EUR (45 PLN)
- Kawa + Ciastko – 2 EUR (9 PLN)
Szczerze polecam takie weekendowe wypady do innych miast. Można to zrobić naprawdę nisko kosztowo – gwarantuje to wspomnienia na całe życie, a dzięki temu łączycie przyjemne z pożytecznym – czy może być coś lepszego jak trening w nowym miejscu ze smakowaniem pysznego lokalnego jedzenia?
Już za 2 tyg lecę na weekendowe bieganie po Londynie, następnie Paryż i Budapeszt w kwietniu, a kto wie, co jeszcze wpadnie w tak zwanym międzyczasie :)? Jeżeli macie jakieś pytania o Rzym to walcie śmiało, a jak wymyślicie jakąś miejscówkę gdzie chcecie polecieć pobiegać to też koniecznie dajcie znać – chętnie się dołączę, a przy okazji zapraszam do wspólnych wyjazdów w ramach RunEatTRIps :)
Podobało się? Podzielcie się wpisem z innymi, a tu niżej kliknijcie lubię to :) Zapraszam do komentowania i inspirowania innych, gdzie można fajnie spędzić weekend. Powodzenia w podboju zdobywania tanich biletów (tu znajdziesz info jak sprawnie zorganizować wyjazd).
Udanych podróży!!!
kawa i ciastko 2 euro ?
ten kalendarz mi się bardzooooo podoba :)